Sąd Apelacyjny w Łodzi oddalił apelację maszynisty, skazanego za spowodowanie katastrofy kolejowej w Babach w 2011 roku. Zginęły wówczas dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Do wypadku doszło w dniu 12 sierpnia 2011 r. o godz. 16.15 w stacji Baby w torze nr 1 w km 128,615 linii 001 Warszawa – Katowice. Wskutek wykolejenia pociągu osobowego jedna osoba poniosła śmierć na miejscu, druga zmarła w szpitalu w wyniku odniesionych obrażeń, a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Dopiero rok temu prokuratura zmieniła zarzuty dla maszynisty z umyślnego na nieumyślne stworzenie katastrofy w ruchu kolejowym. Proces sądowy rzpoczął się dopiero w marcu 2014 roku.
- Niezastosowanie do wskazań semafora i jazda z prędkością 113,1 km/h na kierunek zwrotny po rozjazdach nr 101 i 102 przy dopuszczalnej prędkości jazdy dla tego kierunku do 40 km/h były bezpośrednią przyczyną katastrofy kolejowej, do której doszło niemal równo rok temu w miejscowości Baby - wynika ze sporządzonego przed dwoma laty raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.
W październiku sąd okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał maszynistę Tomasza G. na 3 lata i 3 miesiące więzienia. Orzekł również wobec niego 4-letni zakaz prowadzenia pojazdów w ruchu kolejowym i nakazał zapłatę 20 tys. złotych kosztów sądowych.
Tomasz G. podczas procesu podkreślał, że jest niewinny. Podkreślał, a wskazania semafora nie informowały o ograniczeniach, więc - według jego wersji - przez stację Baby mógł przejechać z maksymalną prędkością. Sąd uznał jednak, że teza o niesprawnej sygnalizacji nie została potwierdzona dowodami, dlatego winą można obarczyć wyłącznie maszynistę.
Jak donosi Związek Zawodowy Maszynistów, dziś Sąd Apelacyjny w Łodzi oddalił apelację, nie dopatrując się wadliwości postępowania w sądzie pierwszej instancji. Tym samym utrzymany został wyrok Sądu Okręgowego w Piotrkowie. - To kompromitacja wymiaru sprawiedliwości i czarny dzień dla całego maszynistowskiego środowiska. Czas zweryfikować wiele akceptowalnych zachowań, za które - jak się okazuje - można w Polsce trafić za kraty - podkreślają maszyniści.