Porównywanie szybkich pociągów do samolotów jest powszechne w dobie opływowych składów KDP, czy np. składów RailJet. Próba łączenia tych dwóch środków transportu ma jednak o wiele starszą tradycję, niż by się mogło wydawać.
Już w okresie międzywojennym powstawały projekty wykorzystujące napęd śmigłowy do napędzania pojazdów kolejowych. Mowa tutaj np. o słynnym niemieckim Schienenzeppelinie. Nieco dalej, jeśli chodzi o wykorzystanie praw fizyki rządzących lotami samolotowymi, poszedł inżynier z nowego Jorku – Walter H. Judson. W latach 30. XX w. zaproponował on stworzenie systemu kolei obsługiwanego przez pojazdy wykorzystujące co prawda szyny, ale napędzane śmigłami i… unoszące się nad ziemią.
Samolot szynowy w klatce
Koncepcja jest bardzo interesująca. Zakłada ona wykorzystanie wyjątkowo lekkich i opływowo wyprofilowanych wagonów ze śmigłem na czole, poruszających się na dwóch głównych szerokich szynach położonych na torze i wyścielonych gumą. Spore prędkości osiągane przez te pojazdy i ich konstrukcja miała w zamyśle konstruktora doprowadzać do tego, że byłyby one w stanie unosić się nad ziemię, wypychane w górę powstającą siłą nośną (na tej samej zasadzie, która sprawia, że samoloty latają). Aby jednak całość była bezpieczna, Judson zaplanował także wprowadzenie dwóch par prowadnic po bokach toru. Pierwsza z nich miała mieć w przekroju kształt zbliżony do zwykłych szyn kolejowych (dwuteownik), druga – do litery L. Utrzymywanie ślizgającego się w powietrzu pojazdu na torze jazdy/lotu miało odbywać się poprzez wykorzystanie dodatkowych kół wystających z jego burt, zarówno o orientacji pionowej, jak i poziomej. Stworzenie takiej „klatki” z szyn i prowadnic sprawiałoby, że pociągi nie mogłyby wypaść z trasy. Natomiast ich unoszenie się w powietrzu na kilka-kilkanaście centymetrów ponad poziom dolnych szyn gwarantowało zmniejszenie oporu i dawało szansę na osiągnięcie większych prędkości. Względny spokój jazdy miał zapewniać także ster pionowy na końcu pojazdu, przypominający ten montowany w samolotach.
Nawet do 300 km/hJeden taki „szybujący” w powietrzu wagon miał mierzyć ok. 15 m długości i zabierać na pokład 36-50 pasażerów. Judson planował także tworzenie całych składów pociągowych, mogących osiągać prędkości od 160 do nawet niemal 300 km/h. Na przodzie każdego z nich miał znajdować się pojazd napędowy, o śmigle napędzanym silnikiem o zwiększonej mocy, zdolnym do zapewnienia siły nośnej dla całości, czyli od 3 do 10 wagonów. Konstruktor opracował również interesujący sposób na hamowanie. Przy wykorzystaniu zwykłych hamulców byłoby to trudne i niebezpieczne, więc zaproponował, aby śmigła miały łopaty, których kąt natarcia można byłoby zmieniać w trakcie ich pracy, dzięki czemu powstawałaby siła hamująca. Jak wyliczał Judson, całkowite zatrzymanie składu poruszającego się z prędkością ok. 300 km/h wymagałoby odcinka toru o długości ok. 2,3 km. Co więcej, opracował on również system sygnalizacji i sterowania ruchem, dzięki któremu „szybujące” na torze w tym samym kierunku pojazdy nie mogłyby zbliżyć się do siebie na odległość mniejszą niż ok. 5 km.
Transkontynentalna kolej lotnicza
Judson zaproponował stworzenie 2,5-kilometrowego toru testowego, mającego świadczyć przewozy aglomeracyjne w okolicach Nowego Jorku. Snuł także plany budowy całego systemu transkontynentalnego. Miał on połączyć miasta zachodniego i wschodniego wybrzeża USA. Według wyliczeń Judsona mógłby on zapewnić czas przejazdu pomiędzy Nowym Jorkiem a Chicago na poziomie 5 godzin, a pomiędzy Nowym Jorkiem a San Francisco – 18 godzin. Plany te pozostały jednak jedynie w sferze marzeń.