- Warto spytać, ile pieniędzy z budżetu kolej efektywnie w tym roku już otrzymała. Realnie bowiem na 1 kilometr torów wydajemy w Polsce średnio 4 tys. euro rocznie. Czesi - 20 tys. euro rocznie, Niemcy - 130 tys. euro. Holendrzy - aż 400 tys. euro, podobnie Luksemburg. Gdybyśmy chcieli utrzymywać naszą sieć w sposób niemiecki, to będzie nas stać na zachowanie 1 tys. km czynnych linii kolejowych - mówi w "Przeglądzie" eurodeputowany Bogusław Liberadzki.
- To nie kolej jest odpowiedzialna za to, żeby przewozić ludzi tanio, to kwestia odpowiedzialności rządu. Mamy społeczeństwo o określonym poziomie zamożności, trzeba to przyjąć do wiadomości i dotować przewozy kolejowe, tak by istniała możliwość wyboru. Chodzi tu o jakość życia obywateli. Albo ktoś chce dojechać np. do Krakowa w czasie 2,5 godziny i zapłaci za bilet 110 zł, bo zaoszczędzona godzina ma dla niego wartość - albo zapłaci 40 zł i będzie jechał prawie 4 godziny. Jak społeczeństwo zacznie się bogacić, będzie w stanie zapłacić więcej - mówi prof. Liberadzki.
Jak twierdzi, reforma kolei w 2001 r. spowodowała przede wszystkim wzrost kosztów. - Zmiana sposobu wewnętrznego finansowania doprowadziła do zwiększenia kosztów o parę miliardów złotych rocznie. Gdy PKP stanowiły jedną strukturę, koszty energii elektrycznej rozliczano między przewozy towarowe i przewozy pasażerskie po cenie zakupów z elektrowni. Obecnie energię sprzedaje kolejowa spółka Energetyka, która do ceny zakupu prądu dolicza koszty własnego funkcjonowania, swój zysk oraz VAT. Faktura, powiększona o 30 proc. trafia do spółki Przewozy Regionalne. Spółka Polskie Linie Kolejowe także wlicza do faktury: koszty sieci, zysk, VAT i koszty zarządu. Spółka Informatyka i Telekomunikacja - tak samo. Czyli na koszt jednego przewozu składają się faktury wystawione przez kilka spółek kolejowych - tłumaczy Liberadzki w "Przeglądzie". Jego zdaniem powinny istnieć jedne PKP, a wymogi unijne narzucają jedynie oddzielenie działalności przewozowej od zarządzania infrastrukturą.
- Koszty stałe stanowią ponad 80 proc. wszystkich kosztów kolei, więc zmniejszanie skali działania powoduje tylko to, że koszt jednostkowy przewozu rośnie. Czyli łupi się tych, którzy są skazani na kolej. Tak nie wygrywa się konkurencji na rynku. Wygrywa się, odbierając komuś rynek - a nie, wzorem naszej kolei, zastanawiając się, jak zastąpić transport kolejowy autobusowym. Nie tędy droga - kończy Bogusław Liberadzki w "Przeglądzie".