Według norweskiej komisji badającej przyczyny środowego wypadku Flirta NSB, pociąg w chwili załączenia hamowania jechał z prędkością 135 km/h. Do wykolejenia doszło 50 metrów za ograniczeniem prędkości do 70 km/h.
Stadler Flirt nr 5 (74005) należący do norweskich kolei państwowych (NSB) wykoleił się 15 lutego o godzinie 10:30 na trasie Vestfoldbahn (połączenie Drammen – Skien). Pociąg odbywał zaplanowane wcześniej jazdy próbne. Wczoraj po południu Norweska Komisja Badań Wypadków (SHT) ogłosiła wstępne wyniki badania okoliczności środowego wykolejenia nowego pociągu Stadler Flirt.
Jak pisze Komisja, do wypadku doszło w obszarze stosunkowo ciasnych łuków. Z tego względu prędkość maksymalna na odcinku wynosi 70 km/h. Do wykolejenia doszło pomiędzy 50 a 60 metrami za początkiem odcinka o zmniejszonej prędkości maksymalnej ze 130 km/h do 70 km/h. Konieczność zmniejszenia prędkości sygnalizuje znak ustawiony 1200 metrów wcześniej.
Jak czytamy w oświadczeniu Komisji, pociąg wyposażony jest w system zapisu parametrów jazdy i kamerę pokładową. Dane z tych systemów pokazały, że w chwili załączenia hamowania pociąg jechał z prędkością 135 km/h. Całkowite wyhamowanie pociągu trawało 11 sekund, podczas których pociąg przejechał jeszcze 340 metrów. W raporcie Komisji brakuje stwierdzenia wprost, w którym momencie zostało załączone hamowanie, i z jaką prędkością jechał pociąg w chwili wykolejenia.
Jak potwierdziła SHT, na pokładzie pociągu znajdowało się 3 pracowników norweskiego przewoźnika NSB i dwóch z ramienia dostawcy pociągów - Stadlera. Ci dwaj ostatni to polski pracownik szwajcarskiej firmy, oraz pracownik jej fińskiego dostawcy. Wszystkie osoby na pokładzie zostały ranne w wypadku, jednak jak poinformowała firma Stadler, wszyscy opuścili już szpital.