RMF FM dotarł do wstępnego raportu komisji kolejowej badającej incydent na stacji Baby w Łódzkiem. Stwierdziła ona usterkę semafora. Udało się też ustalić, który z elementów urządzenia nie działał prawidłowo. W komisji brakuje jednak porozumienia.
Problem jednak z tym, że pod ustaleniami komisji kolejowej nie chcą się podpisać jej członkowie z PKP PLK - ustalił reporter RMF FM. Jeżeli poszczególni członkowie komisji nie dojdą do porozumienia sprawę przejmie Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Na sporządzenie pełnego raportu specjaliści mają miesiąc. Już teraz jednak udało się ustalić, który z przekaźników semafora nie zadziałał prawidłowo. Zarządca infrastruktury podkreśla, że nawet jeśli urządzenia nie działały prawidłowo, nie spowodowało to zagrożenia na torach. Według ekspertów z PKP PLK maszynista był zobowiązany zmniejszyć prędkość.
Do badanego zdarzenia doszło 18 kwietnia. Kilkanaście pociągów utknęło na 4 godziny na linii kolejowej nr 1 między Piotrkowem Trybunalskim a Babami po tym, jak maszynista PKP Cargo odmówił dalszej jazdy. Stwierdził on sprzeczne wskazania pomiędzy ostatnim semaforem blokady samoczynnej trójstawnej (obraz „wolna droga”) oraz semaforem wjazdowym na stację („wolna droga ze zmniejszoną szybkością – jazda ze zmianą toru”). Świadczyło to o usterce w urządzeniach sterowania ruchem kolejowym. W wyniku tego maszynista zatrzymał pociąg i zgłosił ten przypadek do wyjaśnienia.
W sierpniu ubiegłego roku w Babach doszło do katastrofy kolejowej. Pociąg PKP Intercity wjechał ze zbyt dużą prędkością na rozjazd. W wyniku wykolejenia zginęła 1 osoba. Do dziś Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych i prokuratura nie ustaliły przyczyn zdarzenia.
Więcej