Wczoraj informowaliśmy za małopolską prasą o mających dziś mieć miejsce próbach obciążeniowych nowego mostu kolejowego na Popradzie. Jeśli specjaliści z Politechniki Krakowskiej nie będą mieli zastrzeżeń, w sobotę nastąpi uroczyste otwarcie zniszczonego w wyniku powodzi w czerwcu ubiegłego roku mostu na linii nr 96 Tarnów – Leluchów.
Tymczasem „Gazeta Krakowska” donosi, że nie wszystko zostało zrobione tak, jak należy. Zdaniem regionalnego dziennika, władze Starego Sącza i przedstawiciele Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej zarządu Zlewni Dolnego Dunajca w Nowym Sączu nie są w pełni zadowoleni z inwestycji. Wbrew planom brzegi Popradu powyżej mostu kolejowego nie zostały w należyty sposób zabezpieczone. Gdyby powtórzyła się zeszłoroczna powódź, grozi to poważnymi konsekwencjami.
- Pozostawienie ponad kilometra niezabezpieczonych brzegów rzeki może doprowadzić podczas kolejnej fali powodziowej do podobnych zniszczeń - mówi na łamach „Gazety Krakowskiej” burmistrz Starego Sącza Marian Cycoń. Dodaje, że zniszczeniu ulegnie wówczas lewy brzeg rzeki, a wraz z nim nasyp kolejowy. Zagrożony będzie też lewy przyczółek mostu.
Władze miasta wysłały już alarmujące pismo do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz do Ministerstwa Środowiska. - Poprad kilkadziesiąt metrów przed mostem zrobił potężne wyrwy w brzegu, które jedynie zasypano żwirem – wyjaśnia gazecie Kazimierz Hotloś, zastępca dyrektora RZGW. Jak mówi, na umocnienia z prawdziwego zdarzenia z opaskami kamiennymi zabrakło po prostu pieniędzy.
Więcej