– Mamy już prawie 2016 rok, a nowa perspektywa zaczęła się w 2014 roku. Straciliśmy więc dwa lata. Nowe inwestycje należy zatem pilnie rozpocząć – mówili uczestnicy pierwszej debaty podczas rozpoczętego dziś w Katowicach Kongresu Kolejowego.
Pierwsza debata, która otworzyła merytoryczną część Kongresu Kolejowego, dotyczyła polskiego rynku kolejowego u progu nowej perspektywy budżetowej. Moderatorem debaty był Łukasz Malinowski, dyrektor TOR Wydawnictwa.
Dyskusję otworzył Adrian Furgalski, przewodniczący Railway Business Forum. Jego zdaniem, w dziedzinie kolei kończąca się perspektywa na lata 2007-2013 nie została wykorzystana. Trzy miliardy złotych i aż 45 procent projektów zostało przesuniętych na kolejną perspektywę unijną. – Infrastruktura, wbrew ostatnio powtarzanym zaklęciom, wciąż jest maruderem jeśli chodzi o wykorzystanie środków unijnych. Do dziś wykorzystano zaledwie 62 procent – przypomniał Adrian Furgalski.
Furgalski stwierdził, że niedawne obietnice minister Wasiak, że „kolej nie straci ani jednego euro", są niemożliwe do zrealizowania. Zgodził się z nim Jerzy Polaczek, członek sejmowej Komisji Infrastruktury. – Analizując przyjęty w ostatnich tygodniach Krajowy Program Kolejowy zauważyłem, że bez notyfikacji Komisji Europejskiej przeniesiono na kolejną perspektywę aż siedem miliardów złotych – powiedział były minister transportu. Podjęcie dialogu z Komisją określił jako pilne, inaczej kary, które może za to przyznać komisja grożą zapaścią całego procesu inwestycyjnego na kolei.
PLK przyznaje się do błędów
Polaczek przypomniał też wspólny dokument PKP Intercity i PKP PLK z 2010 roku, w którym zapewniono Komisję Europejską o dostosowaniu do 2014 roku ponad 50 procent linii E65 z Gdynii do Krakowa i Katowic do prędkości 200 km/h. Obecnie do tej prędkości dostosowany jest tylko 82-kilometrowy fragment torów.
– W ostatniej perspektywie unijnej oczywiście było wiele błędów ze strony zarządcy infrastruktury – przyznał Andrzej Pawłowski, członek zarządu PKP Polskich Linii Kolejowych. Podkreślił jednak, że wiele czynników było niezależnych od zarządcy, jak upadłości wykonawców, czy sam opóźniony start perspektywy.
Przypomniał również, że obecnie PKP PLK wydaje trzykrotnie więcej środków, niż kilka lat temu. – Proces inwestycyjny przyspieszył, choć wciąż funkcjonuje nie do końca tak, jak bym sobie tego życzył, szczególnie w perspektywie ogromnych środków do wydania w nowej perspektywie unijnej – dodał.
– Mamy już prawie 2016 rok, a nowa perspektywa zaczęła się w 2014 roku. Straciliśmy więc dwa lata. Nowe inwestycje należy rozpocząć natychmiast – przypomniał mu Nicolas Halamek z Alstomu.
Cena biletów – kluczowa czy nie?
Kolejnym tematem debaty był powrót pasażerów do kolei. Zdaniem wicemarszałka województwa śląskiego Stanisława Dąbrowy nie tylko jakość infrastruktury pozwoli na powrót pasażerów do kolei, ale też cena stawek dostępu. Województwo przeprowadziło ankiety, według których najważniejsza dla pasażerów była cena biletu. – Albo województwo musi dać zdecydowanie większą dotację do transportu kolejowego, albo stawki muszą zostać obniżone – zaznaczył podając, że w ostatnich latach województwo podwoiło dotację, trudno więc oczekiwać jej dalszego podniesienia, tym bardziej że marszałek ma zamiar przeprowadzić kolejne zakupy taborowe.
Nie zgodził się z nim Radosław Stępień, wiceprezes Banku Gospodarstwa Krajowego. Jego zdaniem namówienie ludzi do "wyjścia z samochodu" nie będzie możliwe bez podniesienia jakości przewozów, a sama cena czy poprawa czasu przejazdu nie wystarczy. Poparł go dyrektor Alstom Transport w Polsce Nicolas Halamek. – Nie jestem przekonany że sama cena biletu pozwoli na powrót pasażerów na kolej. Jest ona istotna, ale przykład kategorii EIP pokazuje, że choć bilety nie są najtańsze, to klienci wybierają tę ofertę. Doceniają komfort i prędkość podróży – wskazał Halamek.