Przed rokiem doszło do wykolejenia jednego ze starszych Elfów Kolei Śląskich w czasie wykonywania jazdy manewrowej w stacji Gliwice. Teraz pojazd zostanie wreszcie naprawiony.
Koleje Śląskie opublikowały ogłoszenie o udzieleniu zamówienia Pesie na "przywracanie do stanu użytkowego taboru kolejowego" z wolnej ręki. Chodzi o skład Elf pierwszej generacji o numerze 27WEb-002. 4 marca ubiegłego roku o godz. 17.05, podczas wykonywania jazdy manewrowej w stacji Gliwice,
doszło do jego wykolejenia.
Naprawa z wolnej ręki za prawie 10 mln zł
Jak poinformowały Koleje Śląskie w ogłoszeniu informacyjnym, pojazd w dniu wykolejenia znajdował się na gwarancji po wykonanej naprawie poziomu P4. W celu oszacowania kosztów oraz terminu wykonania naprawy Koleje Śląskie przekazały pojazd do producenta – Pesy Bydgoszcz (która jest jedynym podmiotem dysponującym pełną dokumentacją konstrukcyjną oraz Warunkami Technicznymi Wykonania i Odbioru pojazdu, bez której, jak podkreśliły KŚ, naprawy nie da się zrealizować). Zamawiający stwierdza, że naprawa pojazdu przez inny podmiot jest ze względów technicznych niemożliwa, bo wymaga ingerencji w konstrukcję pojazdu oraz złożenia zamówienia na wykonanie elementów koniecznych do wymiany. W ogłoszeniu czytamy, że KŚ zwróciły się do Pesy o udostępnienie niezbędnej dokumentacji, otrzymując odmowę – co nie dziwi, skoro zamawiający informuje, że jest to tajemnica przedsiębiorcy. Dodatkowo naprawa musi zostać wykonana z użyciem specjalistycznego oprzyrządowania dedykowanego do pudeł pojazdów tego typu, którą posiada wyłącznie producent pojazdu.
Wszystko to spowodowało zlecenie naprawy z wolnej ręki. Jak poinformował "Rynek Kolejowy" rzecznik Kolei Śląskich Tomasz Musioł, będzie to kosztować spółkę aż 9 356 328,33 zł brutto. Naprawa jest bowiem bardzo rozległa – potrzebna będzie m.in. wymiana konstrukcji członu A i B wraz z poszyciem zewnętrznym, masami głuszącymi i izolacją termiczną, zabudową podłogi, wykonaniem całkowitego malowania wnętrza tych członów oraz wymiana na członie A laminatu czoła kabiny maszynisty. Konieczne będzie również wykonanie szczegółowych pomiarów oraz prób członu na specjalistycznym stanowisku pomiarowym.
Czemu to trwało aż rok?
Skierowanie pociągu do naprawy trwało aż rok, co może zaskakiwać –
choć, jak informowaliśmy nawet dzisiaj, tak długie opóźnienie zlecenia napraw jest na polskim rynku coraz częstsze. – Skierowanie pociągu do naprawy, w tak odległym od zdarzenia czasie, związane było z kilkoma przesłankami – tłumaczy rzecznik KŚ Tomasz Musioł. Pierwszą było przeprowadzenie analiz, które miały zweryfikować wstępne szacunki i oględziny. – Nie wskazywały one na rozległe uszkodzenia pojazdu. Po weryfikacji, oględzinach oraz specjalistycznych badaniach technicznych uszkodzonych elementów, została oszacowana dokładna skala uszkodzeń, a co za tym idzie realne koszty naprawy. Wszystko odbywało się w czasie ostrych obostrzeń sanitarnych, tzw. szeroko pojętego „lockdownu”, co nie ułatwiało przeprowadzenia procedur, realizacji oględzin oraz badań technicznych – dodaje rzecznik.
Warto jeszcze przypomnieć, że w zastępstwie za uszkodzony pociąg KŚ
muszą korzystać ze składów zastępczych, choć jak podkreśla rzecznik, koszty wynajmu dodatkowego taboru zostały pokryte przez odszkodowanie.