Alstom podpisał umowę w sprawie przejęcia Bombardier Transportation. Co to oznacza dla polskich fabryk obu koncernów? Rozmawialiśmy o tym z dyrektorem zarządzającym Alstomu na Polskę i Ukrainę, Arturem Fryczkowskim.
Przedstawiciele Alstomu
podpisali umowę w sprawie przejęcia Bombardier Transportation. W stosunku do wcześniejszych deklaracji zmianie uległa cena: kanadyjski koncern zdecydował się sprzedać swój dział związany z transportem szynowym o pół miliarda taniej od wcześniejszych najniższych szacunków. – W minionym tygodniu podpisaliśmy umowę zakupu Bombardier Transportation, tak więc nasze plany udało się zrealizować, ale cena zakupu faktycznie uległa zmniejszeniu. Obecna sytuacja finansowa Bombardiera nie ma aż takiego znaczenia – kupujemy firmę z jej potencjałem – mówi "Rynkowi Kolejowemu" Artur Fryczkowski, prezes Alstom Konstal, dyrektor zarządzający Alstom na Polskę i Ukrainę.
Proces potrwa kilka miesięcy
Jak zdradza Fryczkowski, fuzja planowana jest do realizacji w pierwszej połowie 2021 r. – Mamy zgodę Komisji Europejskiej, natomiast musimy pamiętać, że to jest przedsięwzięcie w skali globalnej – podobnych zgód potrzeba kilkadziesiąt, w tym w Stanach Zjednoczonych. Natomiast zgoda Komisji Europejskiej była dla nas kamieniem milowym, który pozwolił nam pójść do przodu – przyznaje prezes Alstom Konstal. Dodaje, że obecna fuzja jest przygotowana inaczej niż
wcześniejsze połączenie z Siemensem – dzięki zdobytemu wówczas doświadczeniu wszystko dzieje się dużo sprawniej.
– Trend łączenia się jest globalny – wszyscy czujemy oddech Chińczyków, którzy po własnej fuzji stali się gigantycznym konsorcjum. Warto pamiętać, że nawet po połączeniu Alstomu i Bombardiera będziemy dwa razy mniejszą firmą niż CRRC, choć jednocześnie dwukrotnie większą niż Siemens. Chiński gigant próbuje zresztą wchodzić na rynek europejski, co widać było
po próbie przejęcia Vossloha – przypomina.
Polskie fabryki nie konkurują ze sobą
W Polsce obecność zarówno Alstomu, jak i Bombardiera jest bardzo duża. Zakład produkcyjny Alstom Konstal w Chorzowie zatrudnia około 2000 osób i jest to jedną z największych fabryk Alstomu na świecie. Równie duży jest zakład Bombardiera we Wrocławiu (dawny Pafawag),
produkujący m.in. lokomotywy i pudła do najnowszych szybkich składów ICE 4. W Polsce są jeszcze m.in. zakłady produkujące systemy sterowania ruchem (Bombardier ZWUS), warszawski depot Alstomu utrzymujący Pendolino czy fabryka wózków w Piasecznie.
Szczegółowy plan działań zostanie dopiero opracowany. Ale na razie nie wydaje się, żeby były powody do obaw. – Połączenie da koncernowi w Polsce olbrzymie portfolio. Obydwie firmy na razie działają osobno. Zakłady Bombardiera we Wrocławiu i w Katowicach prowadzą biznesy komplementarne z tymi prowadzonymi przez Alstom w Polsce. Nie konkurujemy ze sobą, ponieważ mimo tak dużej obecności nasza produkcja jest inna. Praktycznie cała produkcja głównych fabryk obu firm idzie na eksport – wskazuje Artur Fryczkowski. I zapowiada dalsze inwestycje, które w samym Konstalu wyniosą aż 50 mln euro.
– Przeszliśmy pewną transformację. Z jednostki którą nazywamy “participating unit”, czyli jednostki współpracującej, wykonującej pewne elementy jak pudła czy wyposażenie pociągów, staliśmy się jednostką wiodącą. Mamy ponad 100 inżynierów i to jest zespół, który jest w stanie zaprojektować i zbudować każdy pojazd – oczywiście nie odbywa się to bez udziału całej grupy Alstom. Jednak nie tylko fabryki grupy Alstom uczestniczą w tym procesie – w ciągu ostatnich sześciu lat wydaliśmy ponad 3 miliardy złotych u polskich dostawców, a w szczycie produkcyjnym mieliśmy w Chorzowie ponad 3 tysiące pracowników. Myślę, że to oraz skala przekazanych przez nas do kasy państwa podatków pokazują, że jesteśmy jak najbardziej polską firmą – podsumowuje szef Konstalu.