Zejście firmy Astaldi z dwóch kontraktów kolejowych wskazuje na szereg problemów, z jakimi boryka się branża kolejowa. – Tego typu kontrakty obarczone są najwyższym ryzykiem pod względem terminowości czy jakości realizacji, tym bardziej gdy najtańsza oferta pochodzi od wykonawcy niemającego doświadczenia wykonawczego na naszym rynku, nieposiadającego właściwego zaplecza produkcyjnego, usługowego czy kwalifikowanych kadr w kraju – komentuje Sławomir Nalewajka, szef Ekosystemu Polska, Bombardier Transportation.
Spore poruszenie w środowisku branżowym spowodowało zejście Astaldi z dwóch kontraktów kolejowych – na przebudowę odcinków linii 7 i E59. Firma
powołuje się m.in. na mocno rosnące koszty robocizny i materiałów. PKP PLK tej
decyzji nie uznały i wzywały wykonawcę do powrotu na plac budowy. Ostatecznie w piątek 5 października zamawiający
wypowiedział umowę. Jednocześnie zarządca infrastruktury
zaczął wypłacać należności podwykonawcom.
Informacja o zerwaniu umów przez Astaldi spowodowała spore poruszenie w środowisku branżowym. – Sytuacja, z jaką znów mamy do czynienia, jest kolejnym dowodem na to, że cena nie powinna stanowić wiodącego kryterium oceny przy wyborze ofert, zwłaszcza w tak ważnych i strategicznych przetargach publicznych. Nie od dziś wiadomo, że tego typu kontrakty obarczone są najwyższym ryzykiem pod względem terminowości czy jakości realizacji, tym bardziej gdy najtańsza oferta pochodzi od wykonawcy niemającego doświadczenia wykonawczego na naszym rynku, nieposiadającego właściwego zaplecza produkcyjnego, usługowego czy kwalifikowanych kadr w kraju – dodaje Sławomir Nalewajka.
Taka sytuacja miała właśnie miejsce na kolejowych placach budowy Astaldi. Jak przekazywały PKP PLK, prace nie były prowadzone siłami własnymi firmy, tylko opierały się o podwykonawców. – Nie oznacza to oczywiście, że zagraniczni dostawcy powinni być wykluczani z postępowania, jednak bez właściwej weryfikacji rzetelności wykonawcy przez inwestora (np. w zakresie zasobów, wstępnych umów z podwykonawcami czy certyfikacji wyrobów) gwałtownie rośnie ryzyko zmarnotrawienia publicznych środków, czy to ze względu na opóźnienia, czy wręcz niemożność realizacji kontraktu. W rezultacie cierpią na tym polskie przedsiębiorstwa, Polacy i polska gospodarka, a realizacja programów modernizacji infrastruktury się opóźnia lub jest zagrożona – dodaje Nalewajka.