Władze lotnicze wprowadzają coraz to nowsze obostrzenia dotyczące bezpieczeństwa. Restrykcyjne kontrole sprawiają, że porty lotnicze zaczynają się obawiać o swoją konkurencyjność. – Koszty cały czas rosną, a stopień zagrożenia szybkiej kolei jest taki sam, jak w samolocie, albo nawet większy – mówi Michał Marzec, prezes Lotniska Chopina w Warszawie.
Nowe obostrzenia, wprowadzane na przestrzeni lat, mają przede wszystkim zapobiec atakom terrorystycznym, albo przynajmniej utrzymać iluzję bezpieczeństwa. – Wyścigi dotyczące bezpieczeństwa na lotniskach mogą doprowadzić do czegoś, co zmieni ten biznes. W tej chwili musimy ponosić ogromne koszty, narażać pasażerów na bardzo kłopotliwe procedury, które powodują, że jesteśmy co raz mniej konkurencyjni w stosunku do innych środków komunikacji – komentuje Michał Marzec, dyrektor Lotniska Chopina w Warszawie.
Czy jednak rzeczywiście wyłącznie transport lotniczy zasługuje na takie szczególne traktowanie? – Według mnie stopień zagrożenia szybkiej kolei jest taki sam, jak w samolocie, albo nawet większy – twierdzi Marzec. Jednocześnie trudno, z uwagi na masowość ruchu, wyobrazić sobie wprowadzenie podobnych procedur na dworcach czy stacjach metra.
Co gorsza, nie widać szans raczej na złagodzenie podejścia. – Nasza branża ma bardzo dokręconą śrubę, jeżeli chodzi o efektywność. Jesteśmy obłożeni ogromną liczbą regulacji, szczególnie dot. bezpieczeństwa. W tym roku pojawi się nowa regulacja dot. płynów, żeli i aerozoli, która nakłada na nas dodatkowe, kosztowne obowiązki w przejmowaniu kontroli bezpieczeństwa od straży granicznej. To cały czas prowadzi do eskalacji wydatków. Końca nie widać, a poziom akceptacji pasażerów też jest ograniczony – zauważa dyrektor Michał Marzec.