Jak zapowiedział nowy prezes PKP Polskie Linie Kolejowe Ireneusz Merchel, średnia prędkość pociągów towarowych wzrośnie w tym roku nawet o jedną trzecią. To wielka zmiana, która ułatwi prowadzenie biznesu – ale na ile trwała?
Niska prędkość średnia pociągów towarowych, spowodowana słabym stanem infrastruktury, od lat jest bolączką przewoźników towarowych. Tylko w ostatnim czasie o absurdzie polegającym na tym, że dostęp do infrastruktury kolejowej jest dużo droższy niż do drogowej, a średnia prędkość przejazdu prawie 3-krotnie niższa
mówił ostatnio choćby Dariusz Stefański, prezes PCC Intermodal. Ale o niskiej prędkości mówią także pozostali przewoźnicy.
Temat
poruszany był także na Kongresie Kolejowym, zajęła się nim nawet Komisja Europejska, która
ostro skrytykowała Polskę wskazując, że w sąsiednich krajach prędkość pociągów towarowych jest dużo wyższa. Ten stan nie tylko obniża konkurencyjność czasową sektora kolejowego, ale też drastycznie zwiększa koszty przewoźników towarowych, którzy dużą część taboru mają „uwięzioną” na powolnych szlakach.
Będzie przyspieszenie towarów
Ta sytuacja ma się poprawić już na koniec tego roku. Jak poinformowali prezesi PKP SA i PKP PLK, w przyszłym rozkładzie jazdy, który wejdzie w życie w połowie grudnia, średnia prędkość handlowa dla pociągów towarowych ma się podnieść o około 10 km/h. Celem jest wzrost z obecnych 27 km/h do 35 km/h, czyli o jedną trzecią.
Jak tłumaczył prezes PKP PLK Ireneusz Merchel, będzie to efekt likwidacji wąskich gardeł. Chodzi tu nie tylko o zaplanowane już prace (m.in. na Śląsku, gdzie średnia prędkość spadła do 17 km/h) z miliardowego budżetu inwestycji tzw. jednorocznych, ale i o nowe roboty utrzymaniowe, które PKP PLK ma wykonać z własnego budżetu.
– Nieraz likwidacja wąskiego gardła daje podobny efekt czasowy co modernizacja linii, bo prędkość wzrasta z 20 km/h do pierwotnych 80 km/h. Dla przewozu towarów to i tak wystarczająca prędkość – tłumaczy prezes, który wcześniej kierował olsztyńskim Zakładem Linii Kolejowych PLK.
Prędkość handlowa już nie spadnie?
Informacja o tak radykalnej poprawie parametrów sieci rodzi od razu pytanie o trwałość tego stanu. Czy w przyszłym roku prędkość nie wzrośnie dlatego, że PLK zakończy prace inwestycyjne z budżetu poprzedniej perspektywy unijnej, a nie zdąży jeszcze rozpocząć tych z perspektywy na lata 2014–2020? Oznaczałoby to, że wraz ze wznowieniem prac prędkość znów spadnie. Prezes Merchel rozwiewa te obawy.
– Nie mogę obiecać konkretnych wartości, ponieważ jesteśmy na etapie analiz, ale utrzymanie prędkości handlowej mimo prac modernizacyjnych będzie w najbliższych latach naszym celem – zapowiedział.
Biznes zadowolony, ale przypomina o przepustowości– Bardzo cieszy deklaracja o radykalnej poprawie użyteczności infrastruktury kolejowej – mówi "Rynkowi Kolejowemu" Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej. – Trzeba jednak pamiętać, że niskie prędkości pociągów towarowych nie wynikają z tego, że jadą one po kilkaset kilometrów z prędkością muzealnej wąskotorówki, ale przede wszystkim z bardzo długich postojów – zaznacza.
Jego zdaniem polityka cięcia kosztów, likwidacji stacji, torów dodatkowych, czy też zamykania linii umożliwiających poprowadzenie objazdów doprowadziła do deficytu przepustowości. – Scenariusz zwijania się transportu kolejowego nie przewidywał odbudowania rynku – ani pasażerskiego, ani towarowego. Dlatego planując niezbędną likwidację ograniczeń prędkości, należy równolegle likwidować wąskie gardła dławiące przepustowość. I to nie tylko w infrastrukturze, ale również archaicznych zasadach prowadzenia ruchu – mówi Jakub Majewski.