I stało się jak niegdyś przepowiedziano. Powstała panika z powodu.... wielkiego szmalu przydzielonego kolei do roku 2020. Groźba niewykorzystania funduszy kolejowych z obecnej perspektywy wciąż jest realna, mimo słusznych „cyrkowych” sztuczek z podnoszeniem stopnia finansowania unijnego i zakupów taboru. Tymczasem w następnej kolejowej perspektywie czeka nas... klęska OBFITOŚCI! Zgroza zapanowała w rządzie, resorcie i peelce.
Unia zła – bo „za dużo pieniędzy na kolej dała”
Tak dużo szmalu przeznaczono na kolej w perspektywie 2014 – 2020! I co teraz z tym zrobić? Ponad 40 mld złotych!!! Co zrobić na kolei z tym nieprawdopodobnym funduszem, który ta zła unia tak nam wciska - z naciskiem na „kolej”. Z wymuszaniem proporcjonalnej herezji 50 na 50% (drogi/kolej). Ech, wydałoby się na nowe drogie drogi i byłby spokój. I wzrost wpływów akcyzy paliwowej, viatolowej, vatowej i innego haraczu dla systemu. A tu znowu się babraj z tymi kolejarzami, z tą peelką, z tymi politykami, a w drugą stronę z tą ministerialną biurwą, nie umiejącą zaradzić gigantyczmym opóźnieniom na inwestycjach moRdernizacyjnych i – w związku z tym – szykująca się kompromitacją czasów jazdy galaktycznych dziobaków. No, same problemy.... Oj, zła unia, zła...
Aby się nie ośmieszyć do reszty, trzeba było „coś” wpisać do dokumentu implementacyjnego (do Strategii Rozwoju Transportu), ponieważ gigant sumka na kolej jako tako musiała się w tabelkach zgadzać. I aby unijnym specom „coś” pokazać. A że ściemę? Co tam..., może się nie skumają, cieniasy. Bo na same rewitalizacje i moRderny – zwane w dokumentalnej nowomowie „pracami na linii” – zwyczajnie niedasie tej gigantycznej sumki wydać. Czego nie tylko dowodzi obecna perspektywa „poisia”, gdzie tego szmalu jest dwa razy mniej, ale tym bardziej dowiedzie kolejna – z całą pewnością. Bo szmalu będzie ponad dwa razy więcej, a przerób biurwiczno-formalny na pewno dwukrotnie się nie zwiększy. Nie mówiąc już o wydolności biurokracji samorządowej czy wojewódzkiej, wystawiającej różnego rodzaju pozwolenia na budowy i robiącej analizy środowiskowe etc. Jedna i druga leży i kwiczy. Co widzimy po tempie „prac” niemal już na wszystkich moRdernizowanych liniach oraz po gigantycznym spadku potoków dalekobieżnych (prócz aglo, gdzie potoki rosną).
W rytm pohukiwań co niektórych pismaków, ekspertów branżowych i innych zajadłych redaktorów, postanowiono – zgodnie z ich postulatami – rozmnożyć BUDOWY nowych linii kolejowych. Jakież to zacne i cenne - właściwy tok myślenia i planowania. Nie tylko remontować (w istocie jedynie odtwarzać), ale w dodatku budować. Wreszcie! Bingo! I ja bym tak zakrzyknął pod warunkiem że owe plany budowy nowych linii są:
-
po pierwsze: realne do przygotowania oraz wykonania „na gruncie” w okresie do roku 2022
-
po drugie: przyniosą największe korzyści dla sieci kolejowej i jej klientów oraz gospodarce (tzn. państwu, firmom i obywatelom państwa)
-
po trzecie: są przygotowane w taki sposób, aby choć można było marzyć o rozpoczęciu prac na gruncie do roku 2018; czytaj mają przynajmniej gotowe zasadnicze SW (a nie jedynie wstępne SW)
-
po czwarte: są ROZWOJOWE i stymulują kolejowy rozwój, ciągnąc za sobą branże około kolejową i kolejową, a nie tylko autostradową.
-
po piąte: znacznie – najlepiej dwukrotnie - skracają czasy jazdy i przewozu towarów, spajając resztę sieci w całość
Linie od czapy – bo papier przyjmie wszystko
Wymyślono więc budowę linii następujących (opis w skrócie):
-
Podłęże – Tymbark/Mszana Dolna z modernizacją/ przebudową linii Chabówka - Nowy Sącz i Nowy Sącz – Muszyna/granica – 6 mld zł
-
Katowice – Pyrzowice (modernizacja plus budowa nowego odcinka) – 1,6 mld zł
-
Łódź Fabryczna (podziemna) – Łódź Kaliska (tunel) – 2, 3 mld zł
-
Modlin – Płock (jednotorowa) – 1,8 mld zł
-
Jaktorów/CMK – Niedźwiada Łowicka/E 20 – 1,7 do 2,4 mld zł
Sumka szacunkowa robi nam się całkiem ładna, czyli ok. 14 mld zł. Łał!!! Równowartość co najmniej pół Ygreka w parametrach 350-400 km/h na godzinę, spajającego sieć klasyczną jak się patrzy. A bredzą nam politycy i ministrowie z ekranu TV, że „na KDP nas nie stać”. Wobec tego mamy obrazek na co nas stać. Stać nas – wedle oficjalnego rządowego dokumentu implementacyjnego – na WYBUDOWANIE nowych linii za 14 mld zł. No, proszę, niezły szok! Czyli politycy kłamią, jak zwykle.
Tylko pytanie: po co te linie, komu mają służyć (przy swoim koszcie), kto za tym stoi oraz jaka jest możliwość realizacji w danym terminie? Bo jeśli znowu nie wykorzystamy tych pieniędzy – a nie mamy na to najmniejszych szans przy TYCH zapisach – to znowu pieniądze pójdą na nowe drogie drogi, przy równoległym cyrku z podnoszeniem procentu dofinansowania unijnego i „panicznych” zakupów taboru.
Otóż moim zdaniem – prócz dwóch pozycji – reszta jest albo listą pobożnych życzeń i kompletnie wirtualnych sum (aby tylko papier ministerialną bzdurę przyjął). Na ich czele stoi wpisana rzutem na taśmę (chyba bilans przeznaczonego szmalu się nie spinał...) tzw. „proteza łowicka”, mająca w zamyśle „coś” poprawić i w rezultacie być gwoździem do trumny budowy szybkiej kolei w Polsce, czyli uktarupieniem linii „Y”. Tylko mam pytanie: czy twórcy dokumentu implementacyjnego mają polskich obywateli za zidiociałych kretynów, ekspertów branżowych - za imbecyli, a dziennikarzy i media - za tępaków do sześcianu? Bo takie mam wrażenie i – mam taką nadzieję – srogo się zdziwią.
Otóż pozycja numer 1 jest niemożliwa do zrealizowania do roku 2022 (nie muszę chyba na tym blogu i portalu tłumaczyć dlaczego) – efekt będzie taki, że przepadnie 5 mld zł, albo więcej. Owszem, tą linie trzeba dobrze formalnie przygotować, aby zbudować do 2030 roku, bo ona jest potrzebna, ale na pewno nie ma pierwszorzędnego priorytetu. Pozycja numer 4, nie dość że kaprys polityczny, to również jej realizacja jest bardzo niepewna, biorąc pod uwagę całą procedurę. Linia dostoliczna dla jednego miasta ok. 120 tys. – każde miasto by tak chciało. Poza tym jest to nonsens wobec innych rzeczywistych priorytetów i potrzeb. Pozycja nr 5 jest przykładem ARCY KURIOZUM i wkrótce się nią zajmę bardziej szczegółowo.
Żadna z tych linii nie ma gotowego Studium Wykonalności (zasadniczego, będącego podstawą projektowania, a nie wstępnego SW), co znacznie wydłuży czas ich realizacji. Podczas kiedy linia „Y: ma GOTOWE zasadnicze SW od pół roku, a koszty wszystkich prac studialnych dotyczących linii Y wynoszą ok. 80 mln zł. Społecznie, ekonomicznie, gospodarczo oraz w sensie realizmu wykonania do roku 2022 jako tako bronią się pozycje nr 2 oraz nr 3, choć nie ma tu żadnej gwarancji rozpoczęcia i skończenia robót na czas i rozliczenia z UE (pamiętajmy że sama budowa niecałych 2 km linii lotniskowej w Warszawie trwała ok. 4 lat).
Ale ok. – niech będzie że szansa wykonania jakaś jest - i tu mamy do wydania ok. 4 mld zł. No i spokojnie, nawet gdyby kosztowały 5 mld zł, to warto je wydać, bo – raz – linia „Pyrzowicka” ma obsłużyć największą konurbację w Polsce w dowozie na lotnisko (plus potoki aglo-regionalne), a dwa – tunel łódzki nie tylko spaja sieć aglo, regio i dalekobieżną, ale nadaje sens istnienia nowego podziemnego dworca. W dodatku – być może – posłuży także składom KDP.
Reszta, czyli ok. 10 mld zł – już dziś staje pod WIELKIM znakiem zapytania. To oznacza, że ktoś – wpisując owe pozycje – znakomicie o tym wiedział i wiedział także iż w odpowiednim momencie będzie można zgarnąć te fundusze na nowe drogi, tak uwielbiane przez rząd i polityków.
Proteza łowicka – jako gniot próbujący ukatrupić KDP
Co my tu mamy w przypadku pozycji nr 5? Mamy czerwoną „kreskę na mapie” (to zapewne wymaga wielkiego wysiłku tysięcy opłacanych z podatków biurokratów z wielkiego połączonego ministerstwa), łączącą Jaktorów na linii CMK z Niedźwiadą Łowicka na linii E 20. Ni w gruchę, ni w pietruchę, ale krecha jest! Piękna! Czerwona. Jak nieuchronny wstyd tych, którzy to „coś” wymyślili. Otóż widzimy szczyt wysiłku intelektualnego ministerialnych planistów, aby tylko „bilans” teoretycznych wydatków na kolej do roku 2020 załatać. Choćby najgłupszym sposobem, ale zawsze jakoś, bo papier wszystko przyjmie.
Zamiast realizacji „pomysłu Massela”, czyli budowy pierwszej części linii „Y” (która ma gotowe Studium Wykonalności!) z włączeniem do linii Łowicz – Skierniewice, mamy pseudo planistyczną KARYKATURĘ, której bronić nie potrafią nawet najwięksi przeciwnicy „Ygreka” (co widać już na forach i w dyskusjach). Tego gniota po prostu obronić się nie da. Nie dość że prawie niczego nie rozwiązuje, czasu jazdy prawie nie skraca, kosztuje ok. 2,4 mld zł, to jeszcze – prawdopodobnie celowo i z premedytacją – ma zablokować budowę „zawieszonej” linii KDP oraz ewentualnego Centralnego Portu Lotniczego przy linii KDP. Bo na to właśnie wygląda. Żaden szanujący się niezależny ekspert kolejowy nie zaopiniowałby pozytywnie czegoś tak kuriozalnego. Co udowodnię (tzn. udowodnię kuriozalność i bezsens tego „projektu” w postaci kreski na mapie)
Ale co by nie było za rozwlekłe do czytania (niektórzy mi zarzucają że teksty blogowe są za długie), szczegółowym omówieniem „za” i „przeciw” tego planistycznego bubla zajmę się następnym razem. W końcu seriale podobno cieszą się popularnością.
(c.d.n.)
Czytaj też: