Prezes PKP Energetyki Wojciech Orzech jest zaskoczony reakcją organizacji branżowych na ogłoszenie o sprzedaży sieci trakcyjnej z bocznic kopalnianych. Podkreśla, że uregulować stan prawny w tym zakresie spółka próbuje od lat. – Kontynuujemy działania rozpoczęte na długie lata przed prywatyzacją – zaznacza.
W ubiegłym tygodniu,
opublikowaliśmy list najważniejszych organizacji branżowych, zaniepokojonych planami
sprzedaży przez PKP Energetykę sieci trakcyjnej na bocznicach należących do kopalni: KWK Brzeszcze, KWK Ziemowit Lędziny, KWK Piast, KWK Dębieńsko oraz KWK Wesoła Mysłowice. Bocznice te są w pełni wykorzystywane, a w ciągu doby obsługiwane są pociągi towarowe o masie ok. 3000 ton brutto.
O stanowisko w sprawie działań PKP Energetyki poprosiliśmy Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, które
negatywnie oceniło postępowanie spółki, ale zaznacza że „dostrzega konieczność wypracowania w gronie zainteresowanych stron rozwiązania sygnalizowanych problemów”. Więcej na ten temat
można przeczytać tutaj.
Wczoraj na pytania „Rynku Kolejowego” odpowiedział bezpośrednio prezes PKP Energetyki Wojciech Orzech. Przede wszystkim zaznaczył, że jest zaskoczony listem organizacji branżowych, ponieważ jego zdaniem nie doszło w ostatnim czasie do żadnych znaczących wydarzeń w tej kwestii. Co więcej, próby uregulowania stanu sieci trakcyjnej nad bocznicami trwają w spółce od 2010 roku – czyli rozpoczęły się na lata przed prywatyzacją.
Brak odpowiedzi od kopalń
Prezes Orzech przywoływał datowane od 2011 roku pisma do kopalń, w których proponowana była sprzedaż sieci trakcyjnej lub zawarcie umowy dzierżawy. Wyjaśnił również, że dziewięć odcinków sieci trakcyjnej na terenie pięciu wymienionych kopalń to jedyne elementy sieci trakcyjnej, jakie są w posiadaniu PKP Energetyki. – Nie zajmujemy się udostępnianiem infrastruktury; to nie jest nasz biznes. My świadczymy dla zarządców infrastruktury kolejowej usługi. To zupełnie inna działalność. Nie wystawiamy faktur za udostępnianie tej sieci ze względu na poważne wątpliwości prawne – mówi Orzech. Chodzi o to, że PKP Energetyka, jako licencjonowany przewoźnik kolejowy w świetle unijnych przepisów nie może być jednocześnie zarządcą infrastruktury.
– Spółka próbuje sprzedać kontrolowanym przez Skarb Państwa podmiotom, jakim są kopalnie, elementy majątku w postaci działającej sieci trakcyjnej – i to w cenie miedzi. Co jest nie w porządku w takim działaniu? – pyta Orzech i podkreśla, że z postępowania wykluczone zostały firmy handlujące złomem i mogły w nim wziąć udział tylko kopalnie. Dotąd nie były tym zainteresowane.
Wojciech Orzech zaznacza też, że nie ma żadnej „akcji wyprzedaży majątku”. – Wartość odcinków sieci trakcyjnej, o których rozmawiamy nie przekracza połowy promila majątku spółki. Nawet koszt utrzymania tej sieci to nieistotne ekonomicznie zjawisko w skali spółki. Ale chcemy uporządkować tą nielogiczną kwestię. Obecnie to my odpowiadamy tam za bezpieczeństwo i ewentualne wypadki – wyjaśnia prezes.
JSK odkupiła sieć od PKP Energetyki
Wojciech Orzech zapewnia, że jest otwarty na rozmowy z Ministerstwem Energii i Ministerstwem Infrastruktury i Budownictwa. – Od lat próbuje porozumieć się z kopalniami w tej sprawie, które przecież mają swoich zarządców infrastruktury. Gdyby kopalniom zależało na rozwiązaniu problemów, to na pewno doszlibyśmy do porozumienia. Tak było z Jastrzębską Spółką Kolejową, która odkupiła od nas sieć trakcyjną w trzech lokalizacjach – podkreśla.
– Mamy pełną moc prawną żeby sprzedać tą sieć komukolwiek, ale staramy się zachęcić drugą stronę do rozwiązania tego problemu – podsumowuje Orzech. A czy PKP Energetyka, skoro utrzymuje sieć i nie pobiera opłat, może wyłączyć prąd na kopalnianych bocznicach? – Nie działamy i nie będziemy działać w ten sposób – ucina stanowczo prezes.