Wszystko wskazuje na to, że zapowiadana na 10 października blokada dróg krajowych nr 17 i 19 przez podwykonawców firmy Astaldi nie odbędzie się. Problemem ma być to, że suma umów z podwykonawcami jest wyższa niż wartość kontraktu Astaldi z PKP PLK.
Nie milkną echa
problemów firmy Astaldi, która
wypowiedziała PKP PLK umowy na modernizację fragmentów linii nr 7 Lublin – Dęblin i magistrali E59 Leszno – Czempiń. Zarządca infrastruktury
odpowiedział tym samym. W międzyczasie PLK poinformowała o
rozpoczęciu bezpośrednich płatności dla podwykonawców. Spółka nie dokonuje ich
z gwarancji bankowych Astaldi, tylko z własnego budżetu.
Groźba blokady zażegnana
Jeszcze w czerwcu członek zarządu PKP PLK Arnold Bresch poinformował dziennikarzy, że do PLK dotarły informacje o zablokowaniu przez Astaldi płatności dla podwykonawców, oraz że inwestor zastanawia się nad płaceniem im bezpośrednio. Od tego czasu minęły już jednak prawie cztery miesiące. Jak tłumaczył przed tygodniem Bresch, w międzyczasie Astaldi przestało wystawiać faktury na PKP PLK. Z tego względu inwestor nie mógł regulować płatności pośrednio do podwykonawców. Do tego nie wszyscy podwykonawcy byli przez Astaldi formalnie zgłoszeni.
Członek zarządu PLK podkreślał, że sytuacja części firm jest "krytyczna". Świadczył o tym list, rozesłany przed tygodniem do grupy PKP i instytucji rządowych, grożący blokadą dróg krajowych nr 17 i 19 w przypadku nieuregulowania płatności. Jako autorzy pisma wymienionych zostało kilkudziesięciu podwykonawców Astaldi – ale bez podpisów. Według informacji "Rynku Kolejowego", wiele wymienionych firm nie wiedziało o sporządzeniu takiego pisma i się z nim nie identyfikuje.
Dziś dziennikarz Radia Eska
poinformował, że blokady nie będzie. Podobnego zdania
jest RMF FM. – Kolejne firmy dostają przelewy z PKP PLK – nie wszystkie pieniądze, ale jednak. PLK weryfikuje nasze faktury i płaci – także za materiały – usłyszał dziennikarz radia. –Podwykonawcy chcą dać czas PKP PLK na analizę prawną, do jakiej wysokości mogą spłacić roszczenia podwykonawców. Problem w tym, że umowy Astaldi z podwykonawcami są wyższe niż kontrakt na budowę linii kolejowej. Podwykonawcy chcą dostać pieniądze, na które podpisali umowy z Astaldi, a PKP PLK płacić nie chce więcej niż miało obiecane Astaldi. Stąd czas do poniedziałku – pisze portal radia. Właśnie 15 października ma się odbyć spotkanie na linii PLK – podwykonawcy, w którym mediatorem będzie wojewoda lubelski.
Rafał Bałdys-Rembowski, analityk Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa tłumaczy "Rynkowi Kolejowemu", że PKP PLK powinna wypłacić podwykonawcom kwoty, które ci zawarli w umowach podwykonawczych z Astaldi. – Należy pamiętać, że to właśnie m.in. w tym celu projekty umów podwykonawczych są przedstawiane inwestorowi do zatwierdzenia, żeby ten miał świadomość dotyczącą solidarnej odpowiedzialności. Nawet jeżeli suma umów podwykonawczych przewyższa kwotę jaką na wykonanie roboty miał w kontrakcie generalny wykonawca, inwestor powinien zapłacić pełną kwotę należną podwykonawcom – podkreśla.
Procedura działa?Wojewoda lubelski poinformował dziś o przeprowadzonym spotkaniu z jednym z niezatwierdzonych podwykonawców – mają oni największy problem z otrzymaniem płatności. – Potwierdził on, że procedura, na którą się umówiliśmy działa – ogłosił wojewoda. Procedura wygląda tak, że po zebraniu wszystkich dokumentów podwykonawca wysyła oficjalne zapytanie o potwierdzenie wykonanych prac do Astaldi. Jeśli włoska firma odpowie twierdząco, lub nie odpowie w ciągu siedmiu dni, PLK przelewa pieniądze.
Rafał Bałdys-Rembowski przypomina, że po problemach podwykonawców w latach 2012 i 2013 inwestorzy zrozumieli, że sprawę zapłaty dla firm, które faktycznie wykonały robotę trzeba traktować priorytetowo. – W tym celu w umowach zarówno PKP PLK, jak i GDDKiA pojawiły się zapisy zabezpieczające interes podwykonawców, które w praktyce sprowadzały się do tego, że generalny wykonawca najpierw musiał zapłacić podwykonawcom, żeby samemu móc ubiegać się o pełną płatność - przypomina. Takie rozwiązanie podraża kontrakt, ale wydawało się, że dostatecznie zabezpiecza interesy podwykonawców. Mogą one jednak nie zadziałać, jeśli podwykonawcy podpiszą oświadczenie, że płatności zostały uregulowane – niestety dzieje się to coraz powszechniej, pod naciskiem wykonawców. Ważne jest też właśnie oficjalne zgłoszenie podwykonawcy.
Największą firmą, którą jest podwykonawcą Astaldi na kontrakcie Otwock – Lublin jest ZUE. Prezes giełdowej spółki Wiesław Nowak w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym" również zaznacza, że pismo z groźbą blokady, rozesłane w imieniu przedstawicieli podwykonawców Astaldi zostało rozesłane bez wiedzy i zgody spółki. Giełdowa spółka spokojnie oczekuje na pieniądze za wykonane prace. – Jesteśmy zatwierdzonym podwykonawcą, realizującym część obiektów inżynieryjnych, mamy wszystkie niezbędne dokumenty potwierdzające realizację, które są potrzebne zamawiającemu, żeby dokonać płatności – wyjaśnia Wiesław Nowak.