Niegdyś ważny łącznik między Polesiem a Wołyniem, dziś – lokalna linia bez znaczenia. Historyczny węzeł z czasów II RP, z którego historia i trzy granice uczyniły prowincjonalną stacyjkę bez wylotu. Kolej w ukraińskim Kamieniu Koszyrskim powoli przestaje istnieć.
Dziś o minionej roli przypomina tylko duża równia stacyjna. Leżący kilometr od ścisłej zabudowy miasteczka plac prawie nie przyjmuje jednak ani pasażerów, ani ładunków. Kolej co prawda wywozi z tutejszych lasów – jak za dawnych lat – drewno, ale ledwie kilka wagonów dopina się po prostu co jakiś czas do pasażerskiego wagonu kilka towarowych, czasem w drugą stronę przyjadą węglarki – ot i cały ruch.
Polesie i Wołyń poprzecinały granice nie tylko regionów, ale i państw. Rozebrana w całości wąskotorówka wiłaby się dziś pomiędzy Ukrainą a Białorusią, niedaleko też stąd do dzisiejszej Polski. Jedyny kursujący tu wagon pasażerski to plackarta – bezprzedziałowa kuszeta, choć bilety sprzedaje się jak na podmiejski pociąg z drewnianymi ławkami. Na ogół jest pustawo, można więc rozłożyć sobie górną leżankę i patrzeć przez okno na niekończący się przez niemal trzy godziny las.
W Kamieniu wysiada się przy reprezentacyjnym drewnianym dworcu, który nic nie stracił ze swej urody, ale nie ma już w nim kasy ani poczekalni. Część budynku zaadaptowano na mieszkania. Tej zimy na jednym z torów stacyjnych wysypano nowy tłuczeń, ale stan techniczny pogarsza się z roku na rok, a coraz mniejsze znaczenie trasy nie wróży zmiany tej tendencji. Duży węzeł II RP w niespiesznym tempie 20 kilometrów na godzinę powoli odchodzi w przeszłość.
Więcej na portalu Transport-Publiczny.pl