Koleje chorwackie (HŻ), które powstały w 1994 roku po wydzieleniu się z byłej Jugosławii, od 2005 roku przygotowują się do wejścia do Unii Europejskiej. Zostały już podzielone na trzy sektory: pasażerski, towarowy (HŻ Cargo) oraz infrastrukturę.
To pierwszy etap restrukturyzacji mający na celu – zgodnie z dyrektywami UE - oddzielenie infrastruktury od przewoźników pasażerskich i towarowych. Koleje chorwackie są na tym etapie restrukturyzacyjnym na jakim były polskie koleje mniej więcej przed 10 laty. Od kilku lat zmniejszają swoje zatrudnienie. Obecnie wynosi 14,5 tys. osób, ale średnia wieku jest niższa niż w PKP.
HŻ Cargo, choć zostało już wydzielone, to nadal funkcjonuje jako przedsiębiorstwo kolei chorwackich. Dlatego chorwacki operator towarowy nie płaci jeszcze za dostęp do infrastruktury i nie ponosi innych kosztów związanych z swoim funkcjonowaniem. Ale już przygotowuje się do prywatyzacji. Wejściem na chorwacki kolejowy rynek towarowy zainteresowane są koleje austriackie, choć chorwackie Cargo nie jest zbyt łakomym kąskiem dla inwestorów, bo jego przewozy spadły w tym roku o 25 proc., i nie widać, tak jak w Polsce, oznak ożywienia. Poza tym Chorwacja nie ma dużego przemysłu ciężkiego, który jest najważniejszym klientem kolei towarowych.
W 4,5 milionowym kraju jest skromna sieć kolejowa licząca zaledwie 2,5 tys. km, w tym tylko 42 proc. zelektryfikowanych, gdyż większość torów przebiega w trudno dostępnym terenie górzystym. Dla porównania, taka ilość linii kolejowych jaką ma Chorwacja, jest na Śląsku.
Chorwacja, w której aż 30 proc. dochodu narodowego pochodzi z turystyki, stawia na rozwój kolei wzdłuż wybrzeża Adriatyku i Dalmacji, która jest od kilku lat licznie odwiedzane przez polskich turystów.
Od kilku lat HŻ zmniejszają zatrudnienie. Obecnie wynosi ono 14,5 tys. osób. Działające w kolejach chorwackich związki zawodowe są zaniepokojone, że nie remontuje się infrastruktury kolejowej. - Nie są prowadzone żadne prace inwestycyjne, bo nie ma na to pieniędzy. Remontuje się tylko to, co już wymaga naprawy – martwi się Kreśo Posavec, wiceprzewodniczący Sindikat Prometnika Vlakowa Hrvatskie (Związek Zawodowy Dyżurnych Ruchu Kolei Chorwackich). Wiosną tego roku pod Splitem, w terenie górzystym, doszło do katastrofy kolejowej pociągu osobowego, w którym zginęło 6 osób. Przyczyną była awaria hamulców. Chorwaccy kolejarze zazdroszczą polskim, że mają środki z Unii Europejskiej na remont infrastruktury. - A my zazdrościmy chorwackim kolejarzom zarobków. Dyżurny ruchu w Zagrzebiu zarabia około tysiąca euro, a poza Zagrzebiem około 500 euro. To znacznie więcej niż polski dyżurny ruchu – mówi Aleksander Motyka, przewodniczący Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP.

* Fot. Orlovic, commons.wikimedia.org, GFDL.