W ostatnim Miesięczniku „Rynek Kolejowy” opublikowaliśmy wywiad z Jackiem Leonkiewiczem, prezesem Zarządu PKP Intercity. Zapowiedział on walkę o pasażera ekonomicznego. Po podróży w czerwcowy długi weekend pociągami TLK można wskazać kilka miejsc, które „uwierają” pasażera ekonomicznego PKP IC – uważa Rafał Jasiński, dziennikarz „Rynku Kolejowego”.
Przy korzystaniu z usług przewoźnika, a konkretnie pociągów TLK Czartoryski (odcinek Lublin – Dęblin), TLK Kinga (odcinek Dęblin – Kraków Główny) oraz TLK Jagiełło w relacji Kraków Główny – Lublin, pojawiają się pewne elementy wymagające zmian. Dotyczą one sprzedaży biletów, zestawienia składów oraz obsługi podróżnych.
System sprzedaży biletów
Bodajże największym zgrzytem podczas podróży był tłok w niedzielnym, popołudniowym pociągu TLK Jagiełło. Kursujący w niedziele, jedyny bezpośredni pociąg łączący trzy miasta wojewódzkie (Kraków Główny, Kielce i Lublin) i kilka powiatowych (m.in. Puławy, Radom, Skarżysko Kamienna), stanowiący niejako naturalne połączenie komunikacji zbiorowej dla osób wracających z weekendowych wypadów do królewskiego miasta, w Tatry lub Beskidy, w okresach szczytów przewozowych zestawiony jest z trzech wagonów klasy 2 i jednego klasy 1. Od kilku tygodni regularnie korzystam z tego połączenia i zawsze jest w nim tłocznie. A jazda w osiem osób w przedziale nieklimatyzowanym gdy temperatura powietrza w cieniu dochodziła do 32 stopni Celsjusza, jest (mówiąc delikatnie) mało komfortowa, w dodatku gdy wiele osób musi (z braku wolnych miejsc) podróżować na korytarzu. Sytuacja trwa od jakiegoś czasu i nie widać, aby przewoźnik realnie chciał zaradzić tej sytuacji. Wprawdzie w długi weekend pociąg został wzmocniony dodatkowym wagonem, ale (podobno) nie został on ujawniony w systemie sprzedaży biletów, a tłok w korytarzu wskazuje, że albo był zapełniony jak pozostałe wagony albo podróżujący na korytarzu nie zostali właściwie poinformowani o możliwości przejścia do lepszych warunków podróżowania.
Nadal trudno się pogodzić z decyzją przewoźnika o przypisaniu podróżnego do danego pociągu poprzez zakup biletu na konkretny pociąg. W założeniu w ten sposób każdy podróżny ma zagwarantowane miejsce siedzące. Ale tylko w założeniu, bo wiele osób nabywa bilety bez wskazania miejsca. Wydaje się, że sporo przewoźnik dopuszcza sprzedaż biletów na pociągi objęte całkowitą rezerwacją miejsc bez wskazania miejsca (co samo w sobie jest sprzecznością), to może warto byłoby dopuścić sprzedaż biletów na relację, bez wskazania konkretnego pociągu i miejsca. Myślę, że wiele osób dla komfortu wyboru dowolnego pociągu mogłoby zrezygnować z gwarancji miejsca siedzącego i wybrać połączenie alternatywne. W przypadku przejazdu z Krakowa do Lublina, obok wspomnianego pociągu, jest możliwość wcześniejszego wyjazdu o około 90 minut i podróż z przesiadką w Dęblinie.
Innym ukłonem dla podróżnych mogłaby być możliwość wymiany biletu kupionego przez Internet w kasie biletowej czy u obsługi pociągi w przypadku, gdy z jakiś powodów podróżny chce skorzystać z innego niż wskazanym na bilecie pociągiem przewoźnika.
Bilet z przesiadką
Warto wrócić również do podnoszonego już wielokrotnie tematu ograniczeń w systemie sprzedaży biletów przez Internet. Dotkliwy jest zwłaszcza brak możliwości zakupu biletu na podróż z przesiadkami. Wydawać by się mogło, że stworzenie takiego systemu nie powinno być dużym problemem. Jest jednak inaczej i od lat korzystający z tego kanału dystrybucji nie mogą doczekać się rozwiązania oferowanego przez np. Przewozy Regionalne. Ogranicza to dostępność do biletów kupowanych za pośrednictwem tego kanału dystrybucji. Zwłaszcza, że w wielu miejscach nie można ich kupić, bo kasy biletowe zostały zlikwidowane lub przewoźnicy ich nie sprzedają na pociągi PKP IC.
Standaryzacja usług
Przy innych problemach „drobiażdżkiem” jest brak standaryzacji usług, np. odnośnie komunikatów głosowych. W jednym pociągu nie było ich wcale, w innych takowe były wygłaszane. Z doświadczeń z innych przejazdów wynika, że w niektórych pociągach obsługa informuje o opóźnieniu pociągu i w konsekwencji o konieczności sprawnego przesiadania się na inne pociągi, w innych zaś nie. Zapewne kwestie związane z informowaniem podróżnych są wewnętrznie uregulowane i trochę dziwi, że takie informacje raz bywają ogłaszane, a innym razem nie.
Porażka transportu zbiorowego?
Na kilkudniowe spotkanie, na które podróżowałem przybyło ponad 50 osób. Mimo doskonałego dojazdu (ośrodek znajdował się jakieś 200-300 m od przystanku autobusowego „Zakopianki”), transportem publicznym przybyły... 3 osoby – dwie połączeniem pociąg+autobus (w tym autor) i jedna autobusem. Reszta wybrała transport indywidualny, choć część osób mieszkało w miastach położonych w pobliżu tras kolejowych z dużym ruchem pociągów. Podstawowymi argumentami za wyborem własnego samochodu był cena za przejazd („pociągi są drogie”, zwłaszcza przy podróży w kilka osób) oraz komfort (samochód zapewnia dojazd „od drzwi do drzwi”), a także wspomnienia z zatłoczonych do granic możliwości pociągów (np. krótkich składów uruchamianych za prezesury Grzegorza Mędzy). Co PKP IC i w ogóle transport publiczny powinien zaoferować, aby odciągnąć potencjalnych klientów od własnych pojazdów? Taki skład jak np. wspomniany TLK Jagiełło to trochę jednak za mało.