Paradoksalna sytuacja na odcinku Wodzisław – Chałupki. Zaledwie na trzy dni przed zmianą rozkładu jazdy, PLK zdecydowała, że otworzy ją ponad miesiąc później. Za opóźnienie wini hiszpańskiego wykonawcę prac – Rubau.
Od połowy grudnia powrócą pociągi pasażerskie na trasę Rybnik – Chałupki. Odcinek ten pokonają w 40 min. Stało się to możliwe dzięki rewitalizacji linii kolejowych nr 140 i 158 – zapowiadała szumnie w listopadzie PKP PLK. – Od 13 grudnia kolej na trasie z Rybnika do Chałupek stanie się alternatywą dla transportu drogowego – brzmiały zapowiedzi.
Z otwarcia odcinka Wodzisław – Chałupki (fragment rewitalizowanej linii z Rybnika do Wodzisławia jest już otwarty od października - przyp. RK) cieszyli się przewoźnicy. Koleje Śląskie planowały, że część pociągów, które dotychczas swój bieg kończyły w Chałupkach lub Wodzisławiu Śląskim będzie dojeżdżać do stacji w Bohuminie. Podpisały też z Kolejami Czeskimi umowę, która obniża ceny biletów i informują pasażerów, jak można najtaniej skorzystać z możliwości podróży pociągami transgranicznymi do Czech.
Z kolei PKP Intercity planowało, że pociągi międzynarodowe do Czech przekroczą granicę nie w Zebrzydowicach, a właśnie w Chałupkach. Łącznie kursować zrewitalizowaną linią miało sześć par pociągów, (w tym cztery pary spółki Koleje Śląskie).
Pociągi wrócą w drugiej połowie stycznia
Wszystko to jednak zdało się na nic. Dziś otrzymaliśmy sygnał od naszych Czytelników, że maszyniści KŚ i PKP IC nie mogą wykonać tzw. zapoznania szlaku. Bez tej praktycznej próby na szlaku maszynista może prowadzić pociąg z bardzo ograniczoną prędkością. – Do zmiany rozkładu pozostały trzy dni. Czarno to widzę – alarmował Czytelnik.
Jak się okazało, miał rację. W odpowiedzi na nasze pytania rzecznik PKP Polskie Linie Kolejowe Mirosław Siemieniec poinformował, że władze spółki zdecydowały o wznowieniu ruchu dopiero 18 stycznia 2016 roku. Czekamy na stanowisko przewoźników w sprawie zmian.
"Wina Hiszpanów"
W przesłanym do naszej Redakcji oświadczeniu PLK podkreśla, że wynika to „z winy wykonawcy, hiszpańskiej firmy Rubau". – Wobec nierzetelnego wykonawcy wyciągnięte zostaną wszystkie przewidziane umową konsekwencje finansowe – zapewnia spółka. To nie pierwszy wykonawca z Hiszpani, który nie wyrobił się z pracami w Polsce. Dość wspomnieć przykład firmy FCC Construcción na kontraktach w Olsztynie i linii E59.
Jak czytamy w oświadczeniu, PKP Polskie Linie Kolejowe „objęła inwestycję szczególnym monitoringiem, zwłaszcza na ostatnim etapie prac, gdyż montaż urządzeń sterujących na przejazdach kolejowo-drogowych zlokalizowanych na modernizowanym szlaku, nie przebiegał właściwie. Wykonawca deklarował ukończenie robót w sposób umożliwiający bezpieczną eksploatacje linii, jednak nie dotrzymał składanych obietnic – także deklaracji na poziomie zarządu wykonawcy". "Firma nie sprostała zadaniu, pomimo wsparcia PLK, istotnie wykraczającego poza zwykłe relacje kontraktowe" – dodaje PLK.
Zarządca infrastruktury informuje, że nie może wyrazić zgody na uruchomienie pociągów z nie w pełni działającą sygnalizacją na przejazdach kolejowo-drogowych, szczególnie na linii, gdzie od kilkunastu miesięcy nie kursowały pociągi. – Bezpieczeństwo jest sprawą absolutnie priorytetową. PLK dała czas wykonawcy na nadgonienie harmonogramu, zapewniając dodatkowe wsparcie organizacyjne. Wykonawca zobowiązał się do przyspieszenia prac i ukończenie ich zgodnie z zapisami kontraktowymi, jednak deklaracje nie zostały dotrzymane – informuje PLK.
To nie pierwszy raz. Nie drugi. I nie trzeci.
Informacje „Rynku Kolejowego" potwierdzają, że to właśnie sygnalizacja na przejazdach jest głównym problemem zrewitalizowanej linii. Jednak nie można przejść obojętnie wobec faktu, że o tym, że linia nie zostanie otwarta PKP PLK informuje dopiero na trzy dni przed zmianą rozkładu jazdy. To niedopuszczalne zaniedbanie wobec przewoźników i – przede wszystkim – pasażerów, który po raz kolejny nadwyręża zaufanie wobec transportu kolejowego. Połączenia wciąż można znaleźć w internetowej wyszukiwarce PKP (choć usunięto je już z systemu sprzedaży przewoźników).
Trzeba pamiętać, że nie jest to pierwszy raz, gdy otwarcie odcinka jest przekładane w ostatniej chwili. Zaledwie w październiku opisaliśmy kilka podobnych przypadków, m.in. na linii Warszawa – Radom. A we wrześniu okazało się, że na dwa tygodnie przed uruchomieniem połączenia trzeba było odwołać pociągi do Balic. Wszystko to pokazuje, że monitoring inwestycji, o którego wzmocnieniu wielokrotnie informowała PKP PLK, wciąż zawodzi.
Sytuacja, w której otwarcie linii jest przesuwane na trzy dni przed terminem jest jednak swoistym apogeum. Tym bardziej, że 18 stycznia nie będzie korekty rozkładu - nastąpi ona dopiero w marcu. Trudno wytłumaczyć stwierdzenie ponadmiesięcznego opóźnienia na trzy dni przed jego otwarciem.