Patrząc z pozycji nie tylko entuzjasty szybkiej kolei, ale także obserwatora, analityka i komentatora, muszę stwierdzić że wjazd sieci Pendolino w lutym – oczywiście 2015 roku – biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania byłby wyczynem wybitnym. Bowiem szanse na wjazd w grudniu 2014 „na teraz” są prawie żadne. Chyba że mówimy o grudniu... 2015 roku – pisze na Blogu KDP Robert Wyszyński.
Szanse dość marne
Tyle że od końca lat 90. zwrot „w lutym” w środowisku branżowym oraz entuzjastów kolei używany był i jest jako synonim „nigdy”. Tutejszym czytelnikom nie trzeba tłumaczyć dlaczego – wszyscy wiedzą. Stąd bałbym się lansować lutowy termin jako zbawienny dla polskiej kolei dalekobieżnej – albowiem tego typu klątwy łatwo się nie łamią. I nie namawiałbym do próbowania wjazdu „w lutym”, bo to może się skończyć niedobrze... Już lepiej w maju, może czerwcu, może w grudniu... przyszłego roku.
Nie znamy szczegółów umów, rozmów i aneksów pomiędzy PKP Intercity a Alstomem; wiemy jedynie że zapłacono już za 16 pociągów, przy czym 10 jest gotowych „na gruncie”, a reszta znajduje się na różnych etapach produkcji. Alstom twierdzi iż nie ma zagrożeń harmonogramu dostaw.
I pewnie mówi prawdę, bo jak dotąd wręcz miało się wrażenie że „za szybko” to wszystko idzie. Nie to co 3 letnie opóźnienie dostaw Velaro D czy wieloletnia afera z Fyrami dla Holandii i Belgii (przypomnę że Fyra to pociąg o podobnych parametrach do ED 250, przynajmniej teoretycznie, na szczęście tylko na papierze). Nawiasem mówiąc, kiedy zobaczyłem na żywo to brzydactwo z wielką czarną paszczą na przodzie (targi Innotrans Berlin 2008), to uznałem go za najbrzydszy skład haj spidowy jaki widziałem i chyba zobaczę kiedykolwiek. Nie wiem czemu, ale odrzucało mnie od tego wyrobu. Emocjonalnie, energetycznie, intuicyjnie. Teraz już wiem dlaczego.
Wracając do naszego podwórka i mówiąc krótko: jeśli niedasie w jakiś magiczny sposób obejść warunku przebadania współpracy ERTMS/ETCS – poziom 2 z pociągami ED 250 przy V = 250 km/h na polskich torach (np. aneksować umowy, wprowadzić nowego rozporządzenia itp.), to mowy o wjeździe sieci Pendolino w grudniu 2014 roku nie ma i być nie może. To się samo przez się wyklucza. A że sytuacja jest arcy kuriozalna... A mało takich sytuacji mamy na co dzień, nie tylko na kolei?
Pendolino – czyli być albo nie być dla kolei?
Miałem napisać szerzej o skutkach nie wjechania Pendolino od grudnia tego roku, ale... w zasadzie już o tym pisałem w poprzednich odcinkach. Napisze krótko: upadek polskiej kolei dalekobieżnej – już dziś mającej marginalne znaczenie – dokona się w pełnym huku, a właściwie bez huku, bo nawet prochu do „armat” już nie starczy; poza tym już nie bardzo jest z czego spadać. Za niski koń, w zasadzie kucyk i to bardzo kusy. Spółkę PKP Intercity najprawdopodobniej spotka los „podobny” do losu usamorządowionej niegdyś spółki PKP PR – tylko szybciej i sprawniej – czyli rozkład relacji, zapaść, utonięcie w długach, pogłębiające się straty oraz malejące przychody z biletów i co oczywiste brak prywatyzacji.
Na jak długo uda się wtedy podtrzymywać tę spółkę na państwowych dotacyjnych kroplówkach? Trudno powiedzieć...
Zakneblowanie startu sieci Pendolino formalnościami, normami, rozporządzeniami, musem wprowadzania systemów pseudo interoperacyjnych typu ERTMS/ETCS-2 – czy to się komuś podoba czy nie – odbije się na CAŁEJ kolei (z wyjątkiem aglomeracyjnej); ten proces widoczny jest już teraz. W jaki sposób? W taki, że opinia o spartoleniu zakupu – a raczej startu - Pendolino jako zadania priorytetowego już obecnie wpływa na wizerunek kolei dalekobieżnej, a ten może upaść na taki poziom z którego podnieść się już nie da. Albowiem jeśli system kolejowy - w tym rządowy z MIR-em na czele – nie potrafi sobie poradzić z projektem podobno „sztandarowym”, nawet dla państwa i rządu, to w jaki sposób poradzi sobie z resztą kolei?
Wjazd – oraz relatywny sukces – sieci Pendolino jest ostatnią szansą zarówno dla spółki IC, jak i kolei dalekobieżnej w Polsce, czyli w ogóle krajowego systemu kolejowego. Są dwie drogi: odbicie od dna i konsekwentne pięcie w górę przez wiele trudnych lat – aż do budowy sieci KDP. Lub kompletna zapaść. Pośredniej drogi w OBECNYCH warunkach nie ma (potężna konkurencja autostrad, dróg ekspresowych, autobusów, busów, aut i samolotów etc.). Aby nie było wątpliwości: nie pomogą masowe zakupy i remonty wagonów - jak nie pomagają obecnie – oraz zakupy nowoczesnych ezetów, ponieważ „lokomotywą” wizerunku kolei w społeczeństwie stało się... Pendolino. Nawet ja się chyba tego nie spodziewałem – owszem, ale nie w takiej skali.
Co to za system?
Ponieważ nie mam bezpośredniego wpływu na podejmowanie odpowiednich decyzji w tej kwestii, pozostaje mi zadać kilka pytań? Prędzej czy później (raczej prędzej) odpowiedzi przyjdą „same” – nawet bez wsparcia rzeczników spółek czy ich zarządów. Po prostu mleko się wyleje, a oliwa na wierzch wypłynie:
-
Co to za system, w którym o wjeździe (lub nie) decyduje nie tyle poziom zaawansowania taboru oraz infrastruktury (wszak mamy odcinek z ETCS-1 z papierami!), tylko „niedasizm” lub niechęć/niemożność poprawiania, aneksowania czy zmiany odpowiednich umów, zapisów czy norm? Czy o wjeździe takiej sieci ma decydować papierek o wirtualnym (na razie) w Polsce ERTMS/ETCS-2, czy może rzeczywiste potrzeby transportowe, alternatywne do dróg kołowych etc.
-
W jaki sposób – jeśli sieć Pendolino nie wystartuje – rząd polski i państwo polskie zamierza pokryć gigantyczne straty PKP Intercity, przy braku przychodów z biletów, opłaceniu zakupu pociągów i spłaty rat pożyczkowych
-
W jaki sposób PKP Intercity - jak obecnie samo twierdzi – zamierza uruchomić sieć Pendolino w grudniu tego roku, kiedy na całą procedurę badawczo – wdrożeniowo - papierową zostało zaledwie kilka miesięcy?
-
Ile kosztowałby spółkę oraz podatnika przesunięcie startu Pendolino na... grudzień 2015 roku? Bo obecnie ten termin wydaje się bardziej realny.
Twoja kolej – czyli jakieś korzyści?
Tak patrząc „zezem” i z dużego dystansu, to z takiego opóźnienia byłyby również jakieś korzyści. Zresztą nam nie wypada być szybszym (lepszym) od np. Czechów, którzy wprowadzali na tory Pendolino bodaj ok. 3 lata. A my chcemy w rok? Nie ma wyłamywania.
No i po co nam jakieś 200 km/h – o wyższej V maks nie wspominam – chyba żeśmy poszaleli. Przecież wzorcowi (dla nas) Czesi jeżdżą pendolinami z V 160 km/h i nikt szat nie rozdziera. Wszak 200 - 230 km/h miały jeździć z Pragi do Berlina i Hamburga (na odcinku Berlin – Hamburg), a że Niemcy nie wpuścili, to jest pretekst i spokój. Jeżdżą tak już od 8 lat. To po co u nas miałyby szybciej?
Mało tego: czeskie Pendolino mają zezwolenia jedynie do V 200 km/h (co widać na tabliczkach V maks w kabinach serii 680), mimo że ich prędkość eksploatacyjna wynosi 230 km/h. Czyli oni również nie mają pełnej homologacji/zezwolenia na V maks – a my mamy mieć!?
Trochę ironizuję, choć gorzko mi idzie, bo uważam że właśnie powinniśmy WYPRZEDZAĆ innych. Czyli być szybsi, lepsi, efektywniejsi, ufff... Stąd – dmuchając na zimne i ŻYCZĄC PKP Intercity jakiegoś cudu formalnoprawnego! – zapobiegawczo szukam hipotetycznych zalet ewentualnej obsuwy i wjazdu Pendolino np. w grudniu 2015 roku. Zawsze bowiem trzeba widzieć szklankę do połowy pełną.
Na przykład dokończenie robót na odcinkach linii nr 1 i nr 4: Warszawa Włochy - Grodzisk Mazowiecki – Idzikowice czy dokończenie wiaduktowania/tunelowania odcinka Olszamowice – Włoszczowa Płn na CMK. Doszlifowanie prac na innych końcówkach jak proteza koniecpolska czy Zawiercie – Katowice – Gliwice/Bielsko – Biała oraz Kraków – Rzeszów. Ba, być może wprowadzenie tego zaklętego ETCS-2 i miejscami 180 – 200 km/h na fragmentach E 65 Północ Warszawa – Trójmiasto (sam nie wierzę w to co piszę, ale niech tam...). Doprowadzenie wszelkich skomplikowanych formalności do końca. Czyli o wiele lepsze czasy jazdy na starcie, a kto wie czy nie... nowa ekipa w zarządzie PKP Intercity. Za rok z hakiem wybory parlamentarne, pamiętajmy o tym.
Obecnie szansę wjazdu galaktycznych dziobaków w grudniu 2014 oceniam na 20 do 30% - i jest to dość optymistyczne spojrzenie na całość zagadnienia. Nie muszę przekonywać że bardzo chciałbym się mylić w swojej ocenie - tak bardzo jak rzadko kiedy.
I pytanie na koniec: czy wymienione wyżej niewątpliwe „plusy” nie przysłonią nam gigantycznych minusów rocznego opóźnienia wjazdu Pendolino na tory (finansowych, ekonomicznych, społecznych, wizerunkowych, gospodarczych etc.)? Szczerze mówiąc, bardzo wątpię, bo będzie... za późno. Dla spółki i dla kolei w ogóle.
Teraz Wasz ruch (MIR, PKP S.A., PKP Intercity, UTK) – teraz Twoja Kolej!