Władze Ustrzyk Dolnych: Skutki likwidacji połączeń kolejowych są już odczuwalne

- Władze samorządowe Ustrzyk Dolnych, powiatu bieszczadzkiego oraz gmin zgrupowanych w Związku Bieszczadzkich Gmin Pogranicza, wobec pojawiających się dość regularnie od co najmniej 5 lat gróźb likwidacji linii kolejowej Zagórz - Chyrów, prowadzą permanentną "bitwę o szyny". Ustrzyki Dolne, mające uzasadnione aspiracje turystyczne (nazywane są "zimową stolicą Podkarpacia"), są miastem granicznym, oddalonym o 9 km od kompleksu przejść granicznych z Ukrainą w Krościenku. Ze względu na położenie u zbiegu 3 granic, region "skazany" jest na współpracę transgraniczną, także z wykorzystaniem kolei. Dlatego to właśnie staraniem samorządu gminy Ustrzyki Dolne i równolegle, po drugiej stronie granicy, władz Starego Sambora, zostało utworzone kolejowe przejście graniczne Krościenko – Chyrów – powiedział Antoni Szewczyk.

- Funkcjonowanie linii ma uzasadnienie historyczne: jeszcze w okresie międzywojennym z Przemyśla przez Krościenko, Zagórz i Łupków do Budapesztu jeździły dwa międzynarodowe pociągi pośpieszne na dobę. Wraz z wytyczeniem nowych granic przerwane zostały tradycyjne powiązania społeczne, gospodarcze i komunikacyjne. Pocięta granicami państw linia kolejowa straciła na „popularności”. Reaktywowano ją w latach 50., kiedy to po dokonaniu niezbędnych zmian konstrukcyjnych wznowiono, ograniczony do połączeń lokalnych, ruch pasażerski. Zainteresowanie tą linią kolejową wzrosło po powstaniu niezależnej Ukrainy w 1991 r., z którą na południe od przejścia granicznego w Medyce nie istniało żadne kolejowe przejście graniczne – poinformował Szewczyk.

- Wszczęta w 1991 r. żmudna procedura formalno-prawna i niemal w tym samym czasie rozpoczęta budowa obiektów infrastrukturalnych doprowadziła po trzech latach starań (w maju 1994 r.) do uruchomienia pasażerskiego przejścia kolejowego Krościenko – Chyrów. Jednocześnie samorząd Ustrzyk Dolnych podjął starania o zmianę statusu przejścia z międzypaństwowego na międzynarodowe, co udało się po 8 latach osiągnąć. Niestety, mimo czynionych wysiłków, nie udało się wprowadzić na linię pociągów towarowych. Linia wymaga jednak natychmiastowej gruntownej modernizacji, ostatni poważniejszy remont był przeprowadzony ponad 40 lat temu (w 1968 r.) – podkreślił pełnomocnik burmistrza.

Władze Ustrzyk Dolnych wskazują, iż likwidacja połączeń kolejowych szczególnie negatywnie odbije się na handlu oraz turystyce. Pierwsze oznaki tego są już widoczne. - Od chwili otwarcia przez przejście przewinęło się ponad 2 mln osób. Skutki likwidacji połączenia już są odczuwalne. Dzięki przejściu, w samym mieście Ustrzyki Dolne powstało ok. 100 podmiotów nastawionych na współpracę z Ukrainą, nie licząc wcześniej istniejących, które również, w zdecydowanej większości, włączyły się w układy kooperacyjne z ukraińskimi partnerami. Te powiązania z dnia na dzień zostały ograniczone, firmy (przeważnie handlowe z branży spożywczej, meblowej, materiałów budowlanych, sprzętu AGD) zaczynają notować obniżkę obrotów. Także branża turystyczna jest zaniepokojona ograniczeniem możliwości komunikacyjnych. W mieście w sezonie zimowym -według ostrożnych szacunków- przebywało miesięcznie ponad trzydzieści tysięcy turystów i narciarzy, z których co najmniej 1/3 stanowili przybysze zza wschodniej granicy, przy czym szczególny ich napływ miał miejsce w okresie między ukraińskimi dniami świątecznymi – wyjaśnił Antoni Szewczyk. - Część z nich przyjeżdżała właśnie koleją – dodał.

W opinii Szewczyka, likwidacja połączeń do Chyrowa wywrze także negatywne skutki społeczne. - Nie bez znaczenia jest też utrudnienie, czy wręcz uniemożliwienie osobistych kontaktów ludziom mieszkającym po obydwu stronach granicy, często członkom mieszanych rodzin, bądź polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie. Przecież mieszkańcy pogranicza w zdecydowanej większości nie są krezusami i często korzystali właśnie z tej najtańszej formy przejazdu przez granicę – zaznaczył pełnomocnik burmistrza.

- W świetle powyższego, stanowisko bieszczadzkich samorządów wobec decyzji o likwidacji pociągów jest jednoznacznie negatywne. Uważamy, że tego rodzaju nie do końca przemyślane posunięcia prowadzą do degradacji południowo-wschodniej części województwa podkarpackiego – podsumował Szewczyk.