Przedstawiciele Bombardiera sprawdzali w Rzeszowie, czy zaproponowana przez urzędników trasa przyszłej kolejki nadziemnej ma sens. Stolica Podkarpacia ma futurystyczny pomysł na transport publiczny, ma zaplanowaną trasę i ma za sobą rozmowy z różnymi firmami gotowymi coś takiego zbudować. I tylko na razie nie ma pieniędzy.
– To nie jest tak, że zbieramy pieniądze, a potem wymyślamy co z nimi zrobić. Mamy pomysł, a o to, że pieniądze na jego realizację znajdziemy, to się nie martwię – mówi rzecznik prezydenta Rzeszowa Maciej Chłodnicki, w jego głosie można wyczuć nieukrywany entuzjazm.
Do zebrania trochę jest, bo według ostrożnych wyliczeń budowa nadziemnej kolejki w stolicy Podkarpacia to nieco ponad 200 mln zł, a według bardziej realnych bliżej 300 mln. Pomysł nie jest nowy. Pojawił się już kilka lat temu i co jakiś czas w różnych wariantach powraca. Rzeszów wymarzył sobie, by dworzec PKP i kampusy głównych uczelni – Uniwersytetu i Politechniki – połączyć kolejką jeżdżącą po szynie położonej ok. 5 m nad ziemią, na betonowych słupach. Tzw. monorail to rzadko spotykane na świecie rozwiązanie. Rzeszów byłby pierwszym miastem w Europie z takim środkiem transportu.
Kolej w chmurach
– Nie ma kłopotów z gruntami, bo całą instalację wybudowano by głównie między jezdniami. Tramwaj jest droższy, w dodatku mniej pojemny. Specjaliści z Bombardiera przekonywali nas, że pojemność tego środka transportu byłaby niewiele mniejsza niż metra, a koszty budowy oczywiście dużo mniejsze – przekonuje Chłodnicki.
Przedstawiciele wspomnianej firmy kilka tygodni temu przygotowali prezentację dla władz miasta, z której wynika, że w maksymalnej wersji monorail mógłby przewozić 48 tys. pasażerów na godzinę. Chłodnicki zapewnia, że nie jest przesądzone, że to właśnie ta firma będzie budować kolejkę, wykonawca zostanie wybrany w przetargu, ale w Rzeszowie chcą najpierw jak najdokładniej zapoznać się z możliwościami. Bombardier zaproponował miastu kolejkę Innovia Monorail 300, czyli model który ma jeździć w saudyjskim Rijadzie, a także miał powstać przed piłkarskim mundialem w brazylijskim Sao Paulo (nie powstanie).
To jeżdżący bez maszynisty pociąg składający się z od dwóch do ośmiu wagoników, rozwijający prędkość do 80 km/h. Może pokonywać 6–procentowe wzniesienia, a jego promień skrętu wynosi 46 m. W zależności od łączeń wagoników, przejścia miedzy nimi mogą być otwarte, co daje dużą przestrzeń w środku i jest wygodne dla pasażerów. I Bombardier i władze Rzeszowa zwracają uwagę na możliwości wykorzystania terenów pod linią kolejki. Mogą być przeznaczone pod miejską zieleń, albo wytyczenie tam tras rowerowych. Plusem jest też umiarkowany hałas na poziomie 70 dB, czyli mniej niż powoduje ruch uliczny, a także tramwaj lub metro.
Rzecznik prezydenta Rzeszowa przyznał, że na razie przedstawiciele miasta nie planują spotkań z innymi firmami.
Skąd pieniądze? Na razie nie wiadomo
Wstępną trasę, w formie pętli między głównymi punktami miasta (kolejka zastąpiłaby linie 0A i 0B) opracowano wspólnie z ekspertami z Politechniki Warszawskiej, którzy doradzają władzom miasta w sprawie inwestycji. Oni też według Chłodnickiego mają wymyślić jak obejść kłopoty prawne. Polskie przepisy nie przewidują takiego środka transportu, jak kolejka nadziemna. – Jest w nich wszystko. Autobus, tramwaj, metro, kolej linowa, prom, dyliżans, a monoraila nie ma. Po prostu nikt nie wpadł na to, że coś takiego może wozić pasażerów – tłumaczy.
Większym kłopotem wydają się być jednak pieniądze. Chłodnicki, dopytywany o szczegóły przyznaje, że miasto nie rozważa budowy monoraila w formie partnerstwa publiczno–prywatnego. Liczy na pieniądze rządowe i środki unijne. Niedawno w ministerstwie infrastruktury i rozwoju była delegacja władz miasta, która przedstawiła pomysł. – Wzbudziła duże zainteresowanie – zapewnia. – Myślę, że kolejka mogłaby powstać już w 2017, albo 2018 r. Przecież sama budowa to najmniejszy kłopot. Ile czasu się coś takiego buduje? Rok? Najwyżej półtora – zapewnia.
Więcej na portalu Transport-Publiczny.pl