Przyzwyczailiśmy się już, że pociągi czasem przyjeżdżają z opóźnieniem sięgającym nawet kilka godzin, ale żeby przyjechał za wcześniej? I to o trzy godziny? Jak udowadnia "Gazeta Wyborcza" na polskich torach można spotkać i takie przypadki.
Skład InterRegio Zemes do Katowic zgodnie z rozkładem na stronie www.pkp.pl i na stronie przewoźnika, czyli Przewozów Regionalnych, miał wyjechać w niedzielę z Warszawy Wschodniej o godz. 16.21. Pasażerowie, którzy pojawili się na dworcu, przecierali oczy ze zdumienia, gdy okazało się, że tego pociągu nie ma tablicy odjazdów – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
W spółce Przewozy Regionalne „Gazeta Wyborcza” dowiedziała się, że pociąg odjechał tego dnia, tyle że trzy godziny wcześniej - o godz. 13.23. Właśnie o tej porze wyrusza zwykle ten skład, ale między 25 czerwca a 7 lipca, z powodu remontu torów, odjazd przesunięto na 16.21. - Rzeczywiście. Był błąd w systemie. Tych, którzy przyszli na godz. 16.21, bardzo przepraszamy - mówi „Gazecie Wyborczej” Piotr Olszewski, rzecznik spółki Przewozy Regionalne. Jednocześnie informuje, że pasażerom przysługuje zwrot pieniędzy za niewykorzystany bilet, a ci, którzy ponieśli dodatkowe koszty, bo kupili droższy bilet na inny pociąg, muszą złożyć reklamację (szczegóły na stronie www.przewozyregionalne.pl). - Będą one rozpatrywane indywidualnie. Pasażerowie mają szansę na zwrot różnicy w cenie biletu - zaznacza.
Więcej