PKP PLK zaprosiły dziennikarzy do warszawskiego Centrum Zarządzania Siecią, w którym inżynierowie kontrolują działanie rozbudowywanej właśnie sieci GSM–R. Dzięki niej polskie koleje jeśli chodzi o łączność przeskoczą w XXI w.
GSM–R to w największym uproszczeniu sieć telefonii komórkowej dla kolei. W uproszczeniu, bo to nie tylko system łączności, między pociągami dyspozytorami i centrum zarządzania ruchem, ale też kanał przesyłanie wszelkich informacji potrzebnych do ruchu pociągów. To jedna z dwóch części wdrażanego przez Unię Europejską programu ERTMS (European Rail Traffic Management System), czyli pomysłu na stworzenie ogólnoeuropejskiego systemu kontroli ruchu kolejowego, który pozwoli na przejechanie pociągu przez całą Europę bez konieczności wymiany lokomotywy, czy maszynisty. Drugą częścią jest ETCS (European Train Control System), czyli system sterowania pociągiem, który w podstawowej wersji będzie przekazywał maszyniście informacje dot. prędkości pociągu, a w bardziej zaawansowanej natychmiast przekazywał wszelkie informacje dotyczące kierowanego przez niego pociągu, ograniczeń prędkości, etc.
PLK na razie testują GSM–R na odcinku między Legnicą a znajdującą się na niemieckiej granicy Bielawą Dolną. Docelowo cyfrowa komunikacja obejmie swoim zasięgiem ponad 1500 km sieci kolejowej zarządzanej przez PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. Poza odcinkiem testowym, system wdrażany jest m.in. na drugim linii kolejowej E 30 na odcinku Legnica – Wrocław – Opole, E 65 na odcinku Warszawa – Gdynia oraz E 20 Kunowice – Terespol. Do końca przyszłego roku ma być gotowy na sieci kolejowej między stolicą a Gdynią, stolicą a Łodzią, a także z zachodniej granicy przez Poznań, Warszawę do Terespola i na wspomnianym odcinku E 30 między Bielawą Dolną a Opolem.
Warszawa-Poznań
Jak to wygląda? Serce systemu to wspomniane centrum w Warszawie. Drugie, podobne, znajduje się w Poznaniu. – Są ze sobą sprzężone. Gdyby w Warszawie była awaria, Poznań przejmuje wszystkie zadania. Sytuacja, gdyby oba centra padły w tym samym momencie raczej nie przewidujemy – tłumaczą przedstawiciele PLK.
Warszawskie centrum, to duży pokój zastawiony monitorami, zwrócony w stronę ściany obwieszonej jeszcze większymi monitorami. Na nich inżynierowie przeglądają wszelkie dane dotyczące sieci. Gdy nie ma problemu, monitory świecą się na zielono. Gdy dzieje się coś niedobrego, informacja bije w oczy czerwienią.
Za ścianą mieści się serwerownia, w której centralny komputer sterujący siecią ma wielkość dwóch szaf. Kolejne „szafy” to urządzenia obsługujące centralny system. Te same urządzenia są w Poznaniu. Dostarczył je Kapsch, który wygrał przetarg na budowę sieci na E 30. Choć w centrum znajdują się też serwery Nokii odpowiedzialne za inne odcinki sieci.
Dlaczego w PLK ciskają "nokią"
W terenie za system odpowiadają stacje przekaźnikowe wraz z antenami, które są umieszczone wzdłuż linii kolejowej co kilka kilometrów. Odległość między nimi różni się w zależności od ukształtowania terenu, czy zalesienia. Dyspozytorzy dysponują terminalami przypominającymi duży telefon stacjonarny, produkowanymi przez firmę Frequentis, która dostarcza m.in. urządzenia łącznościowe do obsługi ruchu lotniczego. Terminal przenośny, dla osób obsługujących linię kolejową w terenie wielkiego wrażenia nie robi. Przypomina starą nokię. W PLK wyjaśniono nam, że od zwykłego telefonu różni się po pierwsze wytrzymałością (żeby to udowodnić terminal kilka razy został ciśnięty o podłogę, z czego wyszedł bez szwanku), a po drugie ceną – ok. 15 tys. zł.
Sieć GSM–R umożliwia przede wszystkim łatwiejszą komunikację między wszystkimi osobami zaangażowanymi w ruch pociągów. Jest też niezbędna przy rozbudowie ERMTS, bo ECTS na poziomie II do przesyłania danym wymaga właśnie łączności komórkowej (EMTS I nie potrzebuje do działania GSM–R, choć oba systemy będą funkcjonowały obok siebie np. na Centralnej Magistrali Kolejowej). Według słów przedstawicieli PLK dzięki temu zwiększy się przede wszystkim bezpieczeństwo na trasie.