Notowania Budimeksu spadły o 9 procent po tym, jak należące do spółki Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury złożyło wniosek o upadłość. To najniższy wynik od 6 lat. Jednak, jak przekonują eksperci sytuacja Budimeksu jest stabilna.
- Upadłość PNI ma charakter bezgotówkowy, a więc nie obciąży już bardziej bilansu Budimeksu. Do tej pory Budimex dokapitalizował spółkę kwotą 100 mln PLN, co oznacza całkowity koszt nabycia firmy na poziomie 325 mln PLN - wyjaśnił Rynkowi Infrastruktury Maciej Stokłosa, analityk Analityk DI BRE Bank.
Dzisiaj na konferencji prasowej prezes Budimeksu, Dariusz Blocher powiedział, że jego firma uważa te pieniądze za stracone, podkreślając jednocześnie, że spółka uregulowała swoje zobowiązania wobec banków. Dlatego też sytuacja Budimeksu jest stabilna. - Upadłość nie będzie miała znaczących konsekwencji dla samego Budimeksu. Nie można wykluczyć, że uda się odzyskać część z poniesionych nakładów na dokapitalizowanie spółki – twierdzi Stokłosa.
Władze Budimeksu zapewniły też, że PNI nie zamierza redukować zatrudnienia. Które już teraz zostało zmniejszone o ponad jedną trzecią. Z 1,7 tysiąca pracowników spółki, po prywatyzacji odeszło już 700 osób, w tym stu na emerytury. Tak znaczna redukcja zatrudnienia wynikała z odcięcia PNI od kontraktów utrzymaniowych, realizowanych przez spółki z grupy PKP. – Obecnie dążymy do utrzymania zatrudnienia na dotychczasowym poziomie – powiedział Blocher, dodając, że wszystko zależy od tego, czy sąd zgodzi się układ z wierzycielami. – wierzę w to, że decyzja sądu będzie pozytywna. Układ jest w tej sytuacji najbardziej opłacalny dla wszystkich.
Upadłość PNI była olbrzymim zaskoczeniem dla grupy PKP, która w oświadczeniu poinformowała, że Budimex miał pełen wgląd w dokumentację PNI, w tym dotyczącą wszystkich kontraktów, których PNI jest stroną. „Budimex przeprowadził pogłębione badania due diligence, zarówno przed podpisaniem umowy sprzedaży udziałów jak i zamknięciem sprzedaży”, poinformowało biuro prasowe PKP.