- W obecnej sytuacji finansowej Przewozów Regionalnych podnoszenie przez pracowników kwestii płacowych jest dziwne i kontrowersyjne. Ewidentnie strona społeczna zachowała się niezgodnie z procedurami i postawiła całą spółkę Przewozy Regionalne w bardzo ciężkiej sytuacji, a także ośmieszyła transport kolejowy w oczach pasażerów – powiedział „Rynkowi Kolejowemu” Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego.
Ubiegły tydzień na śląskich torach upłynął pod znakiem odwołanych pociągów regionalnych i zastępczych komunikacji autobusowych na lokalnych liniach. W poniedziałek 13 czerwca odwołano 62 pociągi w regionie, m.in. na trasie Tychy Miasto – Katowice – Sosnowiec Główny. W czwartek i piątek (16 i 17 czerwca) na linii Katowice – Oświęcim oraz linii Oświęcim – Czechowice-Dziedzice- Zebrzydowice i Zebrzydowice - Cieszyn zamiast pociągów, pasażerów woziły autobusy. Przyczyną tego był głównie brak maszynistów - część załogi PR Katowice wzięła bowiem urlopy na żądanie.
Jak mówi naszemu portalowi marszałek Matusiewicz, zamieszanie z odwołanymi pociągami i zastępczą komunikacją autobusową tylko utwierdza go w przekonaniu, że tworzenie Kolei Śląskich to właściwa droga. - To jest kolejny dowód na to, że warto iść w kierunku własnej spółki przewozowej i przejęcia przez Koleje Śląskie obsługi wszystkich połączeń w naszym województwie. Ja znam podłoże tego strajku. To jest taki cichy strajk. Oficjalnej akcji protestacyjnej nie było, brano po prostu urlopy na żądanie, no ale efekt tego był taki, jak strajku, czyli odwołane pociągi – ocenił Matusiewicz.
- Powinniśmy nie zapłacić za zawieszone połączenia. Rozważamy taką opcję. Niemniej jesteśmy lojalnym partnerem wobec Przewozów Regionalnych. Nie chcemy w tym momencie jeszcze powiększać problemów tej spółki. Obecnie dobrze współpracujemy – zaznaczył Matusiewicz.
- Sprawa tego cichego strajku była dla nas jednak bardzo przykra. To było bardzo nie fair. Nie odmawiam nikomu prawa do protestu. To jest prawo każdego pracownika i organizacji związkowej. Natomiast są do tego pewne procedury, które pozwalają znaleźć się pasażerom w takiej sytuacji. A teraz mieliśmy po prostu setki ludzi koczujących na dworcach. Takich rzeczy pasażerom się w żadnym wypadku nie robi. To było niedopuszczalne i mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za doprowadzenie do takiej sytuacji poniosą bardzo surowe konsekwencje – podkreślił śląski marszałek.
- Tak jak powiedziałem, każdy ma prawo do protestu, ale protestować trzeba w ramach pewnych przewidzianych prawem procedur, które zapewnią pasażerom np. informację o utrudnieniach z odpowiednim wyprzedzeniem. To co miało miejsce urągało natomiast wszelkim standardom przyzwoitości i w gruncie rzeczy było działaniem nie tylko na szkodę Przewozów Regionalnych, ale generalnie na szkodę systemu transportu w województwie śląskim. Jak po takiej akcji wytłumaczyć pasażerom, że mają zaufać kolei? Nie da się - stwierdził Matusiewicz.
- Czy winny jest tutaj zarząd PR? To trzeba poddać gruntownej analizie. Być może był to błąd na niższym szczeblu. Na razie trudno obwiniać sam zarząd. Z tego co wiem, protest ma podłoże płacowe. W obecnej sytuacji finansowej Przewozów Regionalnych podnoszenie przez pracowników kwestii płacowych jest dziwne i kontrowersyjne. Daleki byłbym od wysuwania wniosku, że winny jest zarząd PR. Ewidentnie strona społeczna zachowała się niezgodnie z procedurami i postawiła całą spółkę Przewozy Regionalne w bardzo ciężkiej sytuacji, a także ośmieszyła transport kolejowy w oczach pasażerów. To jest najbardziej bolesne – podsumował marszałek Matusiewicz.