Czy po Magistrali Węglowej pomiędzy Zduńską Wolą a Dąbiem nad Nerem wkrótce pojadą regionalne pociągi pasażerskie? Choć planowana jest tam budowa infrastruktury przystankowej, wciąż nie zapadła ostateczna decyzja, czy samorząd sfinansuje kursy.
Na naszych łamach informowaliśmy już o
problemie związanym z budową przez PKP Polskie Linie Kolejowe infrastrukturą pasażerską na linii nr 131 pomiędzy Zduńską Wolą a Chorzewem-Siemkowicami. Zarządca infrasturktury oparł się na stanowisku przekazanym przez władze województwa kilka lat temu, więc w ramach modernizacji „Węglówki” remontuje przystanki. Na części z nich instaluje nawet windy prowadzące z kładek nad torami na perony.
Dziś region jest jednak bardzo ostrożny w deklaracjach dotyczących ewentualnego wznowienia przewozów. Samorząd twierdzi, że dopiero przeanalizuje taką możliwość, gdy dostępna będzie infrastruktura pasażerska zarówno przy linii nr 131, jak i przy tej o numerze 146. Wybiega ona z Chorzewa-Siemkowic w kierunku Częstochowy, a przystanki zostały tam niedawno fizycznie wyburzone podczas modernizacji prowadzonej głównie z myślą o połączeniach towarowych.
Taki sam problem dotyczyć będzie również fragmentu linii nr 131 leżącego na północ od Zduńskiej Woli (do Dąbia nad Nerem).
Zarządca infrastruktury planuje tam prace, które mają objąć m.in. przebudowę peronów w Poddębicach, Kłudnej, Szadku i kilku innych miejscowościach. Miałyby tam też powstać przejścia podziemne, co znacznie podnosi koszt inwestycji.
Tymczasem województwo nie zadeklarowało w ostatnim czasie oficjalnie woli prowadzenia tam ruchu regionalnego. Samorząd nie odpowiedział na nasze pytania związane z ewentualnymi planami reaktywacji, ale w kontekście dotychczasowych doświadczeń wydaje się, że nawet jasna deklaracja nie będzie w tym przypadku w żaden sposób wiążąca dla regionu. W 2018 r. Zarząd Województwa Łódzkiego podjął bowiem uchwałę, zgodnie z którą od 2021 r. miałyby zostać uruchomione połączenia z Łodzi do Częstochowy przez Zduńską Wolę i Chorzew-Siemkowice, a więc po liniach nr 14 oraz wspomnianych już 131 i 146. Władze regionu tłumaczyły nam wówczas, że po podniesieniu prędkości na trasie chciałyby przywrócić ruch pasażerski, bo w ich ówczesnej opinii to właśnie wydłużony czas przejazdu doprowadził wcześniej do spadku frekwencji i zawieszenia ruchu.
Dziś wiemy już, że do uruchomienia pociągów w najbliższym czasie nie dojdzie. W ciągu minionych trzech lat zarząd województwa został całkowicie zmieniony, a większość w sejmiku straciła koalicja PO – PSL. Nowe władze wywodzące się ze Zjednoczonej Prawicy mają inny pomysł na organizację transportu. Do chwili zakończenia robót pomiędzy Zduńską Wolą a Dąbiem nad Nerem to ZP może utracić swój status, a kolejny zarząd miałby wówczas szansę, by wdrożyć w życie własne rozwiązania bez oglądania się na decyzje swoich poprzedników.
Wspomniany przykład dobrze obrazuje problem nieciągłości polityki transportowej regionów. Choć w tym przypadku może mieć on realny wpływ na wykorzystanie budowanej infrastruktury, należy zauważyć, że zjawisko ma charakter ogólnopolski. Nawet jeśli zmiana decyzji poprzedników nie powoduje bezpośrednio strat finansowych, często oznacza dużą przebudowę rozkładów jazdy, utratę możliwości podróżowania w dotychczasowych relacjach i spadek zaufania pasażerów.