Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, w Czechach rynek finansowy nie ma zaufania do Leo Expressu. Rynek jest za mały, a konkurencja zbyt silna, by działalność przewoźnika była rentowna.
Leo Express prowadzi w Czechach agresywną politykę cenową. „Leo stosuje dynamiczny cennik – w zależności od dnia, godziny itd. Na początku 2013 r. najniższe ceny kształtowały się na poziomie 50 proc. stawek, a najwyższe ceny były porównywalne z konkurencją. Od kwietnia 2013 r. Leo stara się już jednak stopniowo podnosić ceny (i tak pozostają o 10–20 proc. niższe niż u konkurencji)” – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”.
Spółka potrzebuje obecnie środków na spłatę kredytu na tabor. Leo dysponuje elektrycznymi pociągami Stadlera o wysokim standardzie. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, cena zakupu pojazdów wyniosła 1,5 mld koron czeskich (ponad 250 mln zł). Zakup jednostek został sfinansowany z kredytu Szwajcarskiego Banku Eksportowego.
„W grudniu 2012 r. Leo Express wyemitowała obligacje o 5-letniej zapadalności z wysokim jak na rynek czeski oprocentowaniem: 7,5 proc. w skali roku. Mimo to papiery zostały wykupione za jedynie 106 mln czeskich koron (17 mln zł) przy planowanym wolumenie emisji ponad pięć razy większym” – podaje „Dziennik Gazeta Prawna”. Spółka nie ujawnia wyników za I kw. Wiadomo jednak, że w 2012 r., kiedy rozpoczynała działalność przewozową, miała 86 mln koron (15 mln zł) straty przed opodatkowaniem.
Leo Express szuka obecnie oszczędności. Zmniejszono personel w pociągach. Jak podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, kolejnym krokiem będzie wydłużenie okresu między czyszczeniem przedziałów i obniżenie wynagrodzeń personelu.
Więcej