Do naszej redakcji trafił list pragnącego zachować anonimowość dyżurnego ruchu, który potwierdza to, że na wielu liniach kolejowych awarie systemów sterowania ruchem i wydawanie sygnałów zastępczych to codzienność. - W Polsce jednak często taka „tymczasowa niesprawność” może trwać wiele lat – czytamy w liście.
- Jak wiadomo niedawna katastrofa wydarzyła się między innymi z powodu korzystania z sygnału zastępczego i rozkazów pisemnych. Zezwala się wtedy na ruch pociągu bez jakiegokolwiek zabezpieczenia jazdy w urządzeniach sterowania ruchem kolejowym. Zwykle stosuje się to w przypadku tymczasowej niesprawności urządzeń lub przebudowy. W Polsce jednak często taka „tymczasowa niesprawność” może trwać wiele lat – czytamy w liście dyżurnego.
- Problemem jest m. in. brak konserwacji urządzeń, kradzieże kabli, zamknięte tory, (z powodu oszczędności) zamknięte nastawnie. Na różnych szkoleniach BHP dyżurnym/nastawniczym powtarza się, że narzędzie pracy ma być sprawne, gdyż nawet drobna nieprawidłowość tegoż narzędzia może doprowadzić do wypadku przy pracy. Tymczasem trzeba pracować, używając tych niesprawnych narzędzi i to nie do czasu ich naprawy, co dla sprawności transportu kolejowego wydaje się oczywiste. Często miesiącami, czy nawet latami. Bo - skoro coś jest popsute, a pociągi mimo to jeżdżą, to czy warto to naprawiać? – pyta dyżurny ruchu.
Autor tekstu zebrał informacje o miejscach, w których sygnał zastępczy wydawany jest na codzień. Dzieje się tak m. in. na szlakach:
-
Bierawa-Dziergowice: Od 3 miesięcy wszystkie pociągi jeżdżą na sygnał zastępczy, oraz rozkaz pisemny o unieważnieniu niedziałającej SBL, podobno z powodu nieuzupełnienia rozkradzionej szafy
-
stacja Leszczyny: w czasie zamknięcia toru do Rybnika jeździ się tam na sygnał zastępczy, swego czasu taka sytuacja trwała kilka lat, w tym roku będzie zamknięcie z powodu remontu wiaduktu, żeby rozwiązać ten problem wystarczyłoby dodać ze 2 przebiegi. Ponadto tarcza ostrzegawcza i powtarzacz semafora wjazdowego od Szczygłowic (na łuku w dość głębokim wykopie, ciężkie pociągi 3200 ton z kopalni) nie działały kilka lat (chyba dalej nie działają)
-
podg Ciepłownia, Dębina i Studzionka: jazda na sygnał zastępczy z powodu częstych awarii urządzeń sterowania ruchem kolejowym
-
większość stacji w rejonie Wałbrzycha –wieloletnie (nawet 10 lat) jazdy na sygnał zastępczy na większości stacji od Świebodzic do Sędzisławia z powodu niesprawności SRK i nieuzupełniania rozkradzionych kabli
-
jazdy na sygnał zastępczy lub rozkazy pisemne na liniach lokalnych i drugorzędnych, gdzie z powodu oszczędności zamknięto nastawnie wykonawcze. W związku z tym nie przebudowano urządzeń i można jeździć tylko na sygnał zastępczy
-
stacja Sandomierz i Łowicz Przedmieście: jazdy na sygnał zastępczy od kilku miesięcy, nie zanosi się na zmianę tego stanu rzeczy
-
przejazd przez posterunek odstępowy Katowice Janów od lat odbywa się na sygnał ręczny, jakiś czas temu zastąpiony przez polecenie radiowe, ponieważ za daleko jest od semafora do nastawni. Są tam łącznie 4 tory. Drugi z torów, przy którym stoi semafor, jest zdatny do ruchu średnio6 m-cy w ciągu roku. Pozostałe dwa tory są nieprzejezdne
- Wszędzie tam jest to wykazywane jako „okresowa nieczynności nastawni wykonawczej” i taki stan trwa wiele lat. Dotyczy to między innymi stacji Szlachta, Złotów, Wierzchowo Czluchowskie, Młynary (na głównej trasie), Lubicz, Rogoźnica (koło Jawora), stacje na linii Głogów-Leszno – pisze w liście anonimowy czytelnik.
W poniedziałek na antenie TVN 24 wiceminister transportu Andrzej Massel powiedział, że sygnał zastępczy, którego wydanie mogłoby być jednym z powodów sobotniej katastrofy kolejowej, nie jest w Polsce nadużywany. Pisaliśmy o tym tutaj.