Jeśli będzie trzeba, zamiast pociągów od 1 lutego będą kursować autobusy, ostrzegły władze województwa kujawsko-pomorskiego w reakcji na żądania finansowe Przewozów Regionalnych. Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", na początek mogą zostać wstrzymane składy kursujące między Bydgoszczą a Toruniem
W 2008 roku Przewozy Regionalne wygrały przetarg na trzyletnią obsługę linii zelektryfikowanych w tym województwie. Teraz jednak spółka domaga się dodatkowych pieniędzy za ich obsługę grożąc, że w razie nie spełnienia żądań, nie podpisze umowy o świadczeniu przewozów na ten rok z marszałkiem województwa.
- Przez ten czas sytuacja bardzo się zmieniła - powiedział dla "GW" Piotr Olszewski, rzecznik prasowy przewoźnika. - Wprowadzono reformy - zabrano nam połączenia międzywojewódzkie, ograniczając przychody. Nasz deficyt będzie większy niż przypuszczaliśmy, stąd prowadzimy negocjacje z samorządami na temat nowych zasad finansowania - dodał Olszewski.
W tej chwili firma otrzymuje około 10 zł dofinansowania do każdego kilometra przejechanego przez pociąg. Żeby całkowicie pokryć deficyt w naszym regionie, dopłata musiałaby być o 5 zł wyższa. A na to nie zgadza się Urząd Marszałkowski - czytamy w "GW".
- Nie ma nawet prawnej możliwości takiej zmiany - wyjaśnił Bartosz Nowacki, członek zarządu województwa. - Przecież przetarg jasno określił poziom dopłaty, której wysokość zaproponowały same Przewozy Regionalne. Na jakiej podstawie mielibyśmy przekazywać więcej pieniędzy? Nawet gdybyśmy je mieli, nie możemy tego zrobić - stwierdził Nowacki.
Zdaniem Damiana Grabowskiego, wiceprezesa spółki Arriva PCC, postawa samorządowego przewoźnika jest niezrozumiała. - Nam też się zmieniły warunki działania, bo mocno wzrosły koszty eksploatacji. I co z tego? To jest wpisane w ryzyko działalności - mówi. - Wydaje mi się, że nasz konkurent, chcąc wygrać przetarg, zaproponował ceny poniżej kosztów. Gdy spółka nie należała do samorządów, straty w naszym regionie odbijała sobie z innych części Polski. A teraz marszałkowie się już na to nie zgadzają. I Przewozy Regionalne mają kłopoty - dodał Grabowski i jednocześnie zapowiedział - Jeśli marszałek ugnie się pod naporem Przewozów Regionalnych, to Arriva również zwróci się o zwiększenie dotacji.
Na razie obie strony się dogadały i pociągi będą jeździły bez zmian do końca stycznia. Nowacki zapowiada, że jeśli przewoźnik nie zrezygnuje ze swoich żądań, to zostanie ogłoszony nowy przetarg na obsługę połączeń.
Jak informuje "GW", trasą na której pociągi mogą przestać jeździć w pierwszej kolejności, jest odcinek Bydgoszcz - Toruń. Zły stan torowiska i długi czas przejazdu powoduje, że między tymi miastami podróżuje bardzo mało pasażerów. - Przegrywamy z autobusami, wpływy z biletów są na minimalnym poziomie. Z racjonalnego punktu widzenia utrzymywanie ruchu na tym szlaku do czasu wyremontowania trasy nie ma żadnego sensu - powiedział dla "GW" jeden z pracowników Przewozów Regionalnych. - Wiem, że zarząd firmy ma wielką ochotę na zawieszenie połączeń pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem. I ta trasa może pójść pod nóż w pierwszym rzędzie. Choćby po to, żeby marszałek zobaczył, że nie żartujemy.
Więcej

* Fot. Hubert Wietrzyński.