– Dzisiejszy strajk jest efektem ignorowania sytuacji w spółce Przewozy Regionalne przez ministerstwo infrastruktury oraz właścicieli spółki, czyli marszałków – uważa Bogusław Kowalski, poseł PiS i członek sejmowej komisji infrastruktury.
– Jak wiadomo na samym początku usamorządowienie było obciążone trzema podstawowymi błędami. Po pierwsze niepełnym oddłużeniem, 136 mln zł starego długu pozostało. Po drugie, przeniesieniem przewozów międzywojewódzki do PKP Intercity, co osłabiło spółkę i w końcu po trzecie, brakiem wspólnej koncepcji uzgodnionej z marszałkami. I ten trzeci błąd był najbardziej ciążący – powiedział Bogusław Kowalski w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym".
– Ponieważ nie podejmowano prób rozwiązania tego problemu, ministerstwo spychało odpowiedzialność, mimo że konstytucyjnie jest odpowiedzialne za funkcjonowanie całego systemu transportowego i powinno się zatroszczyć o zakończenie reformy usamorządowienia Przewozów Regionalnych, to doprowadziło właśnie do wybuchu protestu społecznego. Załoga czuje się zagrożona nie tylko niskimi pensjami, ale przede wszystkim brakiem perspektyw na przyszłość – wyjaśnił poseł PiS.
A jak się odbije strajk na spółce? – Doraźnie na pewno zaszkodzi, ponieważ wiąże się z utratą wizerunku, przychodów oraz ewentualnymi karami nakładami przez marszałków za niewykonywane przewozy. To na pewno odbije się negatywnie. Natomiast jeśli ten kryzys zostanie pozytywnie rozwiązany, to znaczy, jeśli zostanie wspólnie przez marszałków z udziałem ministra i przedstawicielami spółki wypracowana spójna koncepcja rozwoju tego przedsiębiorstwa na najbliższe lata, to w dłuższej perspektywie spółka może na tym wygrać. Ale tylko pod takim warunkiem – zaznaczył Bogusław Kowalski.
– Dzisiaj działanie spółki opiera się praktycznie na tym, że poszczególni marszałkowie wyrywają sobie kawałki tego przedsiębiorstwa po cichu – dodał.