Premier Donald Tusk postanowił, że Tadeusz Jarmuziewicz nie będzie już pełnił funkcji wiceministra transportu – podaje PAP. – Wróci do pracy poselskiej – wyjaśnia premier.
Problemy Jarmuziewicza rozpoczęły się w maju, gdy GDDKiA ujawniła notatkę ze spotkania w Mszanie. Wyszło wówczas na jaw, że wiceminister widział się prywatnie z przedstawicielami firmy Alpine Bau, która realizowała odcinek autostrady A1 w województwie śląskim.
Wspomniane spotkanie zostało źle przyjęte przez ministra transportu. Okazuje się, że pracownicy resortu mają zakaz spotkań z wykonawcami, chyba, że uczestniczy w nich przedstawiciel GDDKiA. Tak się nie stało, a kontakty z firmą mogły osłabić pozycję strony państwowej w sporze sądowym z wykonawcą.
Pod koniec zeszłego miesiąca premier ocenił, że informacje dotyczące spotkania w Mszanie nie są dyskwalifikujące dla Tadeusza Jarmuziewicza. – Są inne powody, dla których współpraca ministra Nowaka z ministrem Jarmuziewiczem nie we wszystkim najlepiej się układa. Nie są to powody interpersonalne. Uwagi ministra Nowaka koncentrują się na dziedzinach, za które odpowiada minister Jarmuziewicz – mówił wówczas Donald Tusk.
W sobotę premier podał, że w poniedziałek zostaną podpisane dokumenty odwołujące Jarmuziewicza ze stanowiska wiceministra transportu i wróci on do pracy poselskiej. Tadeusz Jarmuziewicz o swoim losie dowiedział się z mediów i oznajmił, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a decyzję premiera przyjmuje z „absolutną pokorą”. Decyzja z pewnością ucieszy opozycję, która wnioskowała o jego odwołanie.
Wiceminister podkreśla, że powrót do pracy poselskiej nie jest dla niego karą. Przyznaje, że rolą premiera jest decydowanie o kształcie gabinetu. – Czuję się spełnionym politykiem, który ma czyste sumienie i wiele zrobił. Uważam, że dobrze wykonywałem swoją funkcję – podsumowuje Jarmuziewicz.