Wczoraj w Katowicach odbył się ostatni dzień Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Ostatnim panelem dotyczącym kolei była dyskusja na temat szynowego transportu publicznego, w której wzięli udział m. in. Andrzej Massel, Adam Matusiewicz i Małgorzata Kuczewska-Łaska.
Dyskusję o kolejowym transporcie publicznym w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego rozpoczął dr Robert Tomanek. Stwierdził on, że zauważalny w ostatnim roku wzrost liczby krajowych połączeń lotniczych spowodowany jest olbrzymią konkurencją na liniach lotniczych. - Koleje jak najbardziej mają konkurencję. Konkurują z transportem lotniczym i drogowym – zaprzeczał Carl-Stefan Neumann, dyrektor w McKinsey.
- Cała grupa PKP została podzielona w ten sposób, że poszczególne jej człony są monopolistami. To jest udawany rynek. Natomiast konkurencja ze strony innych środków transportu jest gigantyczna. W grupie kolejarskiej funkcjonuje bardzo niezdrowa zasada - że jeżeli brakuje pieniędzy, to władza publiczna i tak dołoży - powiedział marszałek województwa śląskiego Adam Matusiewcz.- Według mnie decydująca jest tu jakość torowiska, to ona determinuje, że kolej nie jest konkurencyjna - stwierdził marszałek.
Konkurencja jest czynnikiem, który deteminuje innowacyjność
- Z dużym zdumieniem usłyszałam, że my udawaliśmy konkurencję, czy rynek. W podziale grupy PKP nie chodziło o stworzenie konkurencji. Spółki z grupy konkurowały, bo taka jest natura ludzka. Niestety na kolei postanowiono jednak tę konkurencję unicestwić i kiedy spółki próbowały konkurować to spółka-matka likwidowała konkurencję, włącznie ze zmianami personalnymi - powiedziała prezes Przewozów Regionalnych Małgorzata Kuczewska-Łaska.
- Od początku kongresu rozmawiamy o innowacyjności. Według mnie konkurencja jest czynnikiem, który deteminuje innowacyjność. Koleje od dłuższego czasu nie podlegają konkurencji w Polsce. Brak konkurencji oznacza brak innowacyjności, a brak innowacyjności oznacza gorszy produkt. Dzisiejszą kolej zaplanowaliśmy sobie 10 lat temu i dlatego tak to wygląda. Mi jest wstyd za prędkości, z jakimi jeździmy. A prędkość jest kluczowa dla konkurencji z innymi gałęziami transportu. Jeżeli chcemy coś poprawić, to musimy zwiększyć innowacyjność a w tym celu - zwiększyć konkurencję – powiedziała prezes Przewozów Regionalnych.
Będzie konkurencja na zmodernizowanych liniach?
Prowadzący debatę dziennikarz Wojciech Szeląg pytał, po co dotować przewoźników kolejowych, skoro usługi oferowane przez prywatnych operatorów wielu sektorach gospodarki okazały się lepsze - Znakomita większość przewozów w Unii Europejskiej odbywa się na podstawie kontraktów w ramach służby publicznej. Łączna suma dotacji do przewozów regionalnych w Niemczech dochodzi do 8 mld Euro. To są usługi finansowane przez podatnika - wyjaśnił Andrzej Massel. - To nie znaczy, że nie chcielibyśmy mieć rynku. Na modernizowanych obecnie liniach kolejowych prawdopodobnie za kilka lat okaże się, że najbardziej efektywne będzie zaproszenie nowych przewoźników do konkurowania o pasażera - mówił Andrzej Massel.
- Urząd marszałkowski województwa dolnośląskiego jest udziałowcem dwóch przewoźników. Czyli ja mam dwóch przewoźników, a dopłacam do kolei ponad sto milionów złotych rocznie. Płacąc taką kwotę, nie chciałbym mieć żadnego, tylko wykonaną usługę. Z drugiej strony Koleje Dolnośląskie mają najnowocześniejsze szynobusy w Polsce, a jeżdżą wolno przez zły stan infrastruktury – mówił Jerzy Łuźniak, wicemarszałek województwa dolnośląskiego. Stwierdził on również, że wizję transportu w danym województwie powinni wskazywać sami mieszkańcy, a nie władze województwa.
Kolejowe "Kokokoko Euro spoko"
Nie zgodził się z nim marszałek Matusiewicz, który stwierdził że statystyczny Kowalski powinien wskazuje wybrany kierunek rozwoju państwa raz na cztery lata, podczas wyborów, a rząd i samorząd muszą wziąć odpowiedzialność za jej kształtowanie – Dobrze że to ustaliliśmy, bo już się bałem, że plan transportowy będziemy ustalać głosowaniem sms-owym, a zamiast kolei wyjdzie nam „Koko koko Euro spoko” – spointował z przekąsem dr Robert Tomanek.
Marszałek Matusiewicz stwierdził też, że najszczęśliwszym momentem dla finansów województw i państwa będzie ten, w którym na peronie nie zostanie żaden pasażer, bo kolej jest potrzebna ale nie opłacalna – Do dróg też dopłacamy dużo dopłacamy, ale wpływy z akcyzy i podatków są na tyle duże, że to ta grupa czyni transport opłacalnym – stwierdził Matusiewicz. Stefan Neumann z McKinsey zauważył, że nie liczy on kosztów społecznych transportu, a prezes Małgorzata Kuczewska-Łaska dodała, że bez kolei część ludzi nie dostałaby się do pracy, co w oczywisty sposób skarbnika i ministra finansów nie mogłoby ucieszyć – Dojechaliby samochodami – nie ustąpił śląski marszałek.