Dla czytelników „Rynku Kolejowego” nie będzie zdziwieniem, że na Podkarpaciu Przewozy Regionalne przez wiele dni z rzędu znów zaniechały obsługi linii z Sanoka do Komańczy. Zamiast pociągów kursowały autobusy, które pomijały niektóre przystanki.
O fatalnej obsłudze południowej części Podkarpacia, gdzie usługi realizują Przewozy Regionalne, pisaliśmy w tym roku już wielokrotnie. Na domiar złego, urząd marszałkowski nie tylko nie sprzeciwia się praktykom
zastępowania pociągów autobusami, ale
zataił przed opinią publiczną umowę z przewoźnikiem. Za niezrealizowane zgodnie z umową kursy nie nakłada też na operatora kar.
Tymczasem, wbrew obietnicom Polregio o poprawie sytuacji, w dniach 22 i 23 października znów, a jakże część pociągów obsłużono autobusami, a część w ogóle odwołano. Poinformował o tym Jerzy Zuba, lokalny radny, który monitoruje wykonywanie przewozów przez Polregio. Operator-widmo problemy z rozkładową obsługą potwierdził na swojej stronie internetowej, informując przy okazji, że autobusy, z których większość, jak zauważa Zuba, i tak nie pojechała, nie zatrzymają się wcale Czaszynie, Morochowie i Mokrem Małopolskim. ZKA zastępuje pojazdy szynowe tym razem od 8 października.
Rzecznik przewoźnika, Dominik Lebda ponownie przytacza formułę o tym, że „do konieczności wyłączenia pojazdów z ruchu, a w konsekwencji ograniczenia ich dostępności w obsłudze niezelektryfikowanych linii kolejowych, prowadzi duża liczba zdarzeń losowych, takich jak kolizje i wypadki z pojazdami drogowymi i ze zwierzyną leśną, jak również naprawy w ramach gwarancji czy obowiązkowe przeglądy. Za odwołane pociągi organizujemy zastępczą komunikację autobusową. Dokładamy wszelkich starań, aby do minimum ograniczyć niedogodności pasażerów.”. Zaznacza jednak, że 28 października pociągi znowu jeździły.
Pytania „Rynku Kolejowego” o to jakie są konsekwencje odwołania pociągów przez przewoźnika i co w tej sytuacji mają zrobić pasażerowie pozostały przez operatora niezauważone.