– Darty idealnie wpisują się w Strategię Odpowiedzialnego Rozwoju, niestety plany taborowe przewoźników nie bardzo. Jeśli polska firma nie zdobędzie doświadczenia w kraju, to nie ma szans konkurować z zachodnimi firmami – mówi prezes Pesy Tomasz Zaboklicki.
Jakub Madrjas, „Rynek Kolejowy”: Rozmawiamy po uroczystej prezentacji Linka dla PolRegio. Było bardzo efektownie – aż chciałoby się, żeby to zamówienie było większe.
Tomasz Zaboklicki, prezes Pesy Bydgoszcz: A ja się cieszę. Jeśli popatrzymy na to, co Przewozy Regionalne robiły w ciągu ostatnich dziesięciu lat, to raczej ratowały się i restrukturyzowały, a zamiast inwestycji, były remonty.
Marszałkowie kupowali pojazdy dla Przewozów Regionalnych.
I dzięki nim polski przemysł kolejowy się utrzymał. Marszałkowie go uratowali, bo państwowe koleje dotąd nie bardzo chciały kupować polski tabor. Ale PolRegio ma teraz program inwestycyjny i kupuje pociągi wcale nie z „dolnej półki”. Link to nie jest tani pojazd, jego standard jest znacznie wyższy niż w dotychczas kupowanych pociągach i jest to standard europejski. Jest to więc ciekawa informacja dla pasażerów i dla rynku producentów – że PolRegio chce być ważnym graczem.
Prezes Zgorzelski zapowiedział, że po zakończeniu programu restrukturyzacji przewoźnik będzie potrzebował 230 nowych elektrycznych zespołów trakcyjnych i 30 hybrydowych. O tak duże zamówienia rynek zawsze apelował.To jest świetna informacja. Jeszcze kilka lat temu nikt nie spodziewał się, że sytuacja Przewozów Regionalnych może ulec takiej poprawie. Oczywiście, należy poczekać na ogłoszenie tego zamówienia, bardzo interesująca będzie też jego specyfikacja. Niemniej byłaby to bardzo dobra informacja dla rynku. Pytanie, jak te plany nałożą się na perspektywę unijną?
Można przypuszczać, że Przewozy Regionalne mogą celować w wykorzystanie środków, których nie wykorzysta PKP PLK, a które mogą się pojawić w końcówce tej perspektywy.
Pytanie w takim razie, kto te zamówienia zrealizuje. Pesa już raz na pomaganiu przewoźnikom w „ratowaniu unijnych środków” straciła, drugi raz tego nie zrobimy. Obecnie martwimy się tym, że mamy przed sobą jeszcze półtora roku czekania. Podobnie było w poprzedniej perspektywie unijnej i teraz sytuacja się powtarza. Przykładowo, od lutego zeszłego roku nie udało się rozstrzygnąć przetargu na wagony osobowe. Należy zrobić wszystko, żeby nie powtórzyć sytuacji z 2015 r., kiedy ciśnienie na koniec perspektywy bardzo urosło z obawy, że nie wydamy wszystkich środków unijnych. Inwestycje w infrastrukturę nie pozwolą skonsumować wszystkich środków choćby ze względu na ograniczenia sieciowe – nie możemy przecież zatrzymać całej kolei, żeby prowadzić wszystkie prace inwestycyjne naraz.
Oprócz zamówienia z Przewozów Regionalnych Pesa pracuje też nad lokomotywami dla poolu taborowego, powołanego wspólnie z Polskim Funduszem Rozwoju. Jak się rozwija ten projekt?
Bardzo dobrze. Jedna lokomotywa już od dłuższego czasu jest gotowa i wynajmujemy ją przewoźnikom, wkrótce udostępnimy trzy kolejne. Będziemy obserwowali, jak to dalej się potoczy. Jeśli spojrzymy na doświadczenia zachodnie, zobaczymy, że poole taborowe zawsze były przedsięwzięciem komercyjnym. Sądzę, że ten kierunek byłby ciekawy, bo to bardzo dobra, pewna lokata kapitałowa dla banków; to jest pewny pieniądz. Po 2023 r., kiedy skończy się szansa na pozyskanie dużych środków unijnych na tabor, potrzebne będą inne pomysły i sądzę, że tu jest potencjał dla biznesowych pooli taborowych – i to nie tylko na kolei, ale także w transporcie miejskim.
Zwracał pan uwagę, że w analogicznej (do niezrealizowanej opcji na Darty) sytuacji we Francji tamtejszy rząd zdecydował się na dodatkowe zamówienie, byle uratować zakład w Belfort. Jednak tam pracownicy wyszli na ulicę, by bronić zakładu…Czy to sugestia, że my powinniśmy zrobić to samo? We Francji dokonano takiego zamówienia, bo inna jest tam kultura wspierania własnych przedsiębiorców. Sytuacja jest zresztą o tyle inna, że my byliśmy przez długi czas zwodzeni – jeszcze w zeszłym roku zapewniano nas, że zamówienie zostanie złożone, gdy poprawimy wskaźniki niezawodności, gdy miną „choroby wieku dziecięcego”. Dopiero gdy nam się udało, to powiedziano nam, że zamówienia jednak nie będzie. I co mamy zrobić w tej sytuacji? Przecież nie będziemy palić opon.
Pociągi zespolone to przyszłość kolei, zmiana technologiczna podobna do tej, którą było przejście z lokomotyw parowych na spalinowe. Od tego nie ma odwrotu i uporczywe trzymanie się modernizacji starych lokomotyw i wagonów jest nielogiczne. Skład z lokomotywą i wagonami jest cięższy, bardziej energochłonny, mniej dynamiczny, a do tego mniej bezpieczny. W czasie wypadku czy katastrofy liczba ofiar jest z reguły mniejsza w przypadku zespołu trakcyjnego niż składu tradycyjnego, każdy to wie.
Co brak wykorzystania opcji przez PKP Intercity oznacza dla Pesy? Pojawiają się głosy, że przyszłość firmy jest zagrożona.
Przyszłość nie jest zagrożona. Pojawiają się kolejni zainteresowani zakupem firmy, w tym nasza szanowna konkurencja. Pesa jest dla zachodnich producentów zagrożeniem i to dużo większym niż Newag ze względu na nasze doświadczenie eksportowe. I dalej bardzo mocno idziemy w tym kierunku. Seryjna produkcja Linków dla Deutsche Bahn praktycznie ruszyła i pierwsze pojazdy będziemy dostarczać w przyszłym roku. Sądzę, że uda nam się pozyskać również te największe kontrakty w ramach umowy ramowej z DB. Tymczasem na rynku polskim po 2023 r. można spodziewać się zapaści. Dlatego tak mocno inwestujemy w eksport – to kosztuje dużo, właściwie wszystkie nasze pieniądze, ale nie ma innej drogi.
O szansach na zamówienia na kolejne ezt płynące z PKP Intercity więcej przeczytać można
tutaj.