Dlaczego? Być może król jest po prostu głupi – lub alternatywnie jego królestwo nie dojrzało do akceptowania króla ubranego, a nie nagiego. Jedno z dwóch, albo dwa z jednego, kto to wie? - pisze na blogu Robert Wyszyński.
Król opasły i nażarty
U nas – to znaczy w naszym kraju – na razie istnieje jeden król odpowiednio bogato odziany: DROGOWY! Kiedyś był nagi i wszyscy wyli do niego: CHCEMY AUTOSTRAD i DWUPASMÓWEK – takich jak budował „nam” Hitler, a potem Gierek. Dzisiaj król drogowy jest obwieszony dobrem wszelakim: „złotem” i „eurem”, wisiorami drogocennymi, kutasami puszystymi, a nawet zmiennymi kapturami, jak nakazuje moda. Wszyscy – w tym eksperci od kolei – składają królowi hołdy, pokłony i wiernopoddańcze śluby. Bo do króla drogowego fajnie jest się łasić, wepchać w łaski, popaść się na jego łące – zasianej unijnym i budżetowym szmalem – ogrzać się ogromem akcyz, vat-ów i podatków ściąganych z drogowego ludu. Uszczknąć z królewskiego stołu kawałek tortu – to jest cel sam w sobie.
Jest w tym niesamowity fenomen: podczas kiedy król drogowy obrasta w tłuszcz i wypas wszelaki, kolejowy król nie dość że jest nagi, to jeszcze nakazuje mu się zostać w standardach „średniowiecznych” lub zeszłowiecznych – co na jedno wychodzi. Otóż wmawia się królowi i królestwu totalną ściemę, że budowa nowych autostrad oraz ekspresowych bezkolizyjnych dwupasmówek za ok. 140-150 mld zł jest jak najbardziej prawidłowym wydawaniem pieniędzy z budżetu, unii i skąd się da - podczas kiedy budowanie nowych linii kolejowych w dzisiejszym standardzie (zwanych w uproszczeniu KDP, bo innych w XXI wieku nie ma sensu budować) jest „nie-trendy”, marnowaniem unijnego i budżetowego szmalu, a już tym bardziej naszych wspólnych podatków. Fenomen kosmiczny! W dodatku krótkowzroczny, wsteczny mentalnie, by nie powiedzieć: idiotyczny. Jak dla mnie możliwy jedynie w „dzikim kraju”, jak ładnie to określił jeden polityk (przynajmniej w tym nie kłamał, co mu się chwali).
Więc budowa nowych dróg od 15 lat - TAK! Alleluja i do przodu: wszystkie siły na front! Król jest opasły, tłusty i nażarty! A budowa nowych linii: NIE! Bo nie i już. Bo tak chce rząd – nierząd, reprezentant – niereprezentant ludu masowego. Ludu głównie blachosmrodowego. Tyle że „wola ludu” na którą rząd się powołuje - oddalając rozpoczęcie budowy nowej linii do „nie-wiadomo-kiedy” - nie oznacza jeszcze oznak wysokiej świadomości tegoż ludu. Albowiem jeśli się komuś przez 20 lat medialnie programowało łby i umysły koniecznością budowy nowych autostrad i dwupasmówek, to nie dziwcie się, że ten „uświadomiony” medialnie lud nie widzi innej alternatywy. Jak ma widzieć, skoro - poza nielicznymi wyjątkami - od 20 lat medialnie programuje się kolej jako zacofaną komunikację, nie mająca perspektywy? Wyjątkiem są magistrale modernizowane do 120-160 km/h jako ciągi pod unijny międzynarodowy ruch towarowy.
Świadomość statystycznego „ludzia”
Skoro statystyczny „ludź” widzi w TV po raz setny to samo ujęcie wsiadających przez okno, to wreszcie mu się to pięknie zaprogramuje w sposób: „Wszystko, tylko nie kolej”. I potem głosuje w anonimowych ankietach – wychodzi że tylko kilkanaście procent świadomych jest za budową nowej kolei (i tak dobrze!). Prawie nikogo także nie dziwi, że równolegle buduje się 10 nowych dwupasmowych bezkolizyjnych dróg. NOWYCH – powtarzam, czyli nie ingerujących w ruch na drogach krajowych/klasycznych, a od 10 lat zastanawiamy się nad budową jedynej nowej linii w standardach KDP. Czy dla ludzi potrafiących jeszcze samodzielnie – bez narzuconych programów – myśleć, nie wydaje się to anomalią społeczno systemową? W poprzednich tekstach blogowych podawałem info na temat, że tzw. Zachód przerabiał ten temat przez 30-40 lat – i nadal przerabia. Wnioski są jednoznaczne: standard modernizacji (bardzo drogich – przy nikłych efektach) do 140-160 km/h nie daje znacznej poprawy JAKOŚCI USŁUGI KOLEJOWEJ, a jedynie ją podtrzymuje lub konserwuje na podobnym poziomie, przy znacznym procentowym wzroście udziału innych środków transportu. Tak było, tak jest – i nie ma z czym dyskutować.
Dopiero prędkości średnie od 150 - 200 km/h na poszczególnych ciągach/relacjach i wyżej dają znaczną przewagę kolei nad innymi rodzajami transportu (lotniczego, kołowego prywatnego, autobusowego). I nie chodzi tu o przewagę dla przewagi, ale o ALTERNATYWĘ dla tych środków komunikacji. O WYBÓR takiego środka jaki nam pasuje, a nie jaki jest nam narzucony. A to że sieć szybkiej kolei (200 km/h i więcej) w większości przypadków wygrywa z konkurencją, to już jest problem tamtych przewoźników, a nie kolei. Pasażer dostaje świetną i bezpieczną usługą: np. w 2 godziny z Warszawy do Krakowa, Katowic, Gdańska, Poznania i Wrocławia. Oczywiście przy odpowiedniej cenie i standardzie. I wybiera: albo jadę autem w 4 godziny (z korkami na wjazdach 5 godzin), lecę samolotem (ale zazwyczaj bardzo drogo), czy jadę pociągiem (za to szybko i sprawnie z centrum do centrum w 2 h!). Do tego powinniśmy dążyć, a – niestety – jak na razie nie ma na to szans (poza ciągiem CMK, który jest chlubnym wyjątkiem z miernej i zacofanej reguły). Do tego dochodzi efekt spadku potoków na skutek utrudnień modernizacyjnych. Ten proces ma się „dobrze” na E 30 ( i będzie trwał do 2020 roku), rozpoczął się na E 59 (i będzie trwał do 2020 roku), a obecnie od wielu lat KWITNIE na E 65 Północ (i będzie kwitł do 2014 roku).
Równolegle oddaje się do użytku całkiem nowe drogi dwupasmowe, które podczas budowy NIE INGERUJĄ W RUCH samochodowy, a jeśli - to minimalnie. Efekt: ruch dalekobieżny drogowy skokowo wzrasta, a kolejowy dalekobieżny maleje, wraz z potokami, co powoduje wzrost kosztów stałych przewoźników etc. Nie mam nic przeciwko nowym drogom, mało tego: sam z nich korzystam i się bardzo cieszę, bo dają nam NIEBYWAŁY KOMFORT życia. Tak: dają nam komfort życia w postaci szybkiego i bezpiecznego dotarcia do celu – przecież po to się buduje publiczną infrastrukturę w państwach cywilizowanych (prócz innych zacnych celów, biznesów, zatrudnień, i haseł politycznych oraz gospodarczych).
Fenomen królestwa gierkowskiego
No właśnie! CMK – fenomen gierkowski, czy może fenomen tamtych WIZJONERSKICH UMYSŁÓW PROJEKTANTÓW tej magistrali. Zastanówmy się chwilę, co by było, gdyby wtedy (tzn. w latach 1971 – 1980) nie zbudowano CMK!? Otóż powiem wam co by było: dziś planowalibyśmy lub właśnie siermiężnie modernizowali jedną lub obie linie „równoległe”. Po koszcie podobnym do 8 mld zł za E 65 Północ. Jaki czas uzyskalibyśmy przy standardzie „120-160 km/h”, cięciu wielu łuków, budowie wiaduktów itp.? „Radomianka” dałaby w najlepszej wersji 4 godziny jazdy z Warszawy do Krakowa. Wiedenka – w najlepszej wersji – dałaby ok. 3,5 h jazdy do Katowic, w wersji gorszej byłoby to ok. 4 h (czasy podaję jako realne, a nie surowe teoretyczne. – tzn. z rezerwami).
I nie mówcie mi, że można by prędzej (no chyba ze z wychylnym pudłem, ale... nam takich wynalazków nie potrzeba, prawda?). Nie można by, co udowodniła modernizacji E 65 Północ, gdzie dla wychylnego pudła zrezygnowano z cięcia wielu łuków i większej ingerencji w teren przyległy (nie mówiąc o budowie nowych odcinków, o które tam aż się prosi). Jeśli choćby pobieżnie zna się geometrię łuków linii nr 1 i nr 8, to się wie, że podatność modernizacyjna tych linii jest dość słaba – nawet z cięciem wielu łuków. Np. odcinek Radomsko – Częstochowa gdzie jest dużo ciasnych łuków na 100 km/h - już pomijam takie podgórskie zakręcone odcinki (dobrze mi znane) jak Skarżysko Kamienna – Kielce, gdzie uzyskanie V ponad 100 km/h to nie lada sztuka, bo należałoby budować nowe przekopy i usypywać nowe nasypy, nie mówiąc o trudnościach i kosztach pozyskiwania terenu. A co z węzłami? Zbudowalibyśmy ich obwodnice? Nie! Tak jak nie zbudowano ich na linii E 65 Północ (Nowy Dwór, Iława, Malbork, Tczew) i dlatego zwalniamy tam do 60-80-100 km/h.
A gdyby nie było tego co jest?
Co otrzymujemy dzięki temu, że kiedyś wybudowano CMK? Wiem, że otrzymujemy późno, ale lepiej późno niż wcale (bo linia powinna być JUŻ zrobiona na conajmniej 220 km/h!). Otóż otrzymujemy ZNAKOMITY CZAS JAZDY – bezkonkurencyjny z czymkolwiek, prócz UFO (patrząc „globalnie”), czyli ok. 2 h na każdej z tych relacji - w 2015 roku.. Co oczywiście daje nam rezultat taki, że w relacjach przedłużanych również mamy czas odpowiednio krótszy. Ale kto na to patrzy i wyciąga z tego wnioski? Przecież CMK jest, ma się dobrze i coraz lepiej, myśmy się po prostu przyzwyczaili że ją mamy i chyba nie do końca potrafimy docenić co mamy i dzięki komu.
A dzięki komu mamy CMK? Dzięki tym „świrom” i „fantastom” sprzed 40 lat! Którzy sobie wymarzyli jakieś mityczne - bo wtedy to było u nas s-f do sześcianu – docelowe 250 km/h. Wymarzyli sobie przyszłą linię KDP! Pamiętam jak kolejarze (bo pracowałem kiedyś na kolei) pukali się w czoło. Choć nieco zmniejszyli pukanie w 1988 roku, kiedy wprowadzono prędkość jak na Polskę „kosmiczną”, czyli 160 km/h.
Obecnie linia CMK jest dumą nie tylko kolejarzy, ale bezcennym diamentem wszystkich strategii rządowych, transportowych konferencji unijnych, bib politycznych i gospodarczych. Nie jest jedynie kolejną kreską na mapie, dziesiątym projektem, setnym studium wykonalności czegoś tam, ale REALNĄ linia o geometrii KDP, którą właśnie ostatecznie modernizujemy do V = 220-230 km/h. Co byłoby zwyczajnie nierealne, niemożliwe, nieosiągalne - gdybyśmy jej nie mieli. Podobnie jak czas jazdy ok. 2 h lub mniejszy (bo taki będzie w realu, po dokończeniu wszystkich „dojazdówek” do Ceemki). Na tym ciągu zostalibyśmy w standardach zeszłowiecznych.
Kiedy budowano CMK, prawie nikt w Europie nie budował szybkiej linii (prócz Francuzów i Włochów). Byliśmy – tak czy inaczej – pionierami wizjonerskiego projektowania na kolei. A teraz - kiedy Europa i cywilizowany świat masowo buduje nowe linie w standardach XXI wieku - zaczynamy być mentalnymi dziadami, a nie pionierami (prócz nielicznych wyjątków). I oznajmiamy oraz wpajamy społeczeństwu (my, rzekomo miłośnicy i eksperci od kolei!), że wystarczy standard 160 km/h, który dziś jest archaizmem – „dobrym” dla krajów już nie trzeciego, ale czwartego świata (przypomnę: KDP budują REALNIE na gruncie takie kraje jak Maroko czy Turcja). I ci kolejarscy oraz inżynierscy przodkowie mogą się jedynie za nas WSTYDZIÄ!
Kwik plus „ygrekowy” ryk
Tym bardziej, że ludzi propagujących budowę KDP niektórzy zaczynają traktować jak oszołomów i sekciarzy – co zaczyna przypominać typowy – bo stosowany niegdyś masowo w innych krajach – lobbing samochodowy, paliwowy, lotniczy, czyli ANTY kolejowy! Tyle że tam wybudowano nową kolej, która ma się dobrze – wbrew pohukiwaniom i gremialnemu wyciu całego antykolejowego lobby – my się dopiero musimy nauczyć cenić działania lobbystów PRO kolejowych, a nie pro samochodowych/ lotniczych/ autobusowych. Bo tamci już to znakomicie potrafią i wiedzą jak zamulić czujność umysłu „ludowego”. Z odpowiednimi efektami. Zamiast się łączyć w dążeniu do wybudowania nowoczesnej kolei – dzielimy się i „spieramy”, jakby było o co. A lobbystom paliwowym dokładnie o to chodzi: dziel i rządź. BUDUJ 10 NOWYCH dróg, i ani jednej linii kolejowej – efekt osiągnięty. Umysły wyprawne! Akcyzy skasowane, a ceny paliw w górę! Możemy się jedynie uczyć od mistrzów.
Mnie – jako miłośnika kolei i lobbystę nowej kolei - to przeraża, a was...?
Wróćmy na chwilkę do tej wyjątkowej w skali kraju „Ceemki”. Pytanie jest takie: Gdyby DZISIAJ w ogóle nie było Ceemki i planowano budowę w jej miejscu NOWEJ linii KDP, to jestem pewien że w dobie tzw. kapitalizmu (cokolwiek to znaczy) ryk i kwik samochodziarskiego i lotniczego lobby byłby taki sam, jak jest w przypadku planów i studiów budowy „Ygreka”. Buntowałyby się wszelkie miasta (Radom, Kielce, Częstochowa i kilka innych), Kolejarz 65 pewnie wymyślałby anty kieleckie teorie „spiskowe” (pozdrawiam) produkowane przez „lobby katowickie” (czyli gierkowskie), Wojciech Paprocki – ten znany z felietonów w drukowanym RK – oburzałby się, że inwestycje w lotniska nie zostaną należycie „skonsumowane”, bo przecież wredna szybka kolej odbierze lotnikom klientów, a Adrian Furgalski udowadniałby rządowi na wszelkich konferencjach i obradach, że „KDP jest dla wybranych”, no i „nas nie stać”, dlatego o budowie takiej dziwacznej kosmicznej linii CMK – KDP nie powinno być mowy. Bo wystarczy zmodernizować „klasykę”. Idę o zakład, że tak właśnie by było! Oto stan w jakim mentalnie jesteśmy. Projektanci CMK 40 lat temu byli mentalnie o wiele dalej niż my dzisiaj – czy widzicie ten fenomen i paradoks zarazem?
Jeśli macie odrobinę wyobraźni i niezabetonowany/ nieoprogramowany propagandą umysł (a ja chyba jeszcze mam) to proszę: wejdźcie w ten stan i pomyślcie coby było gdyby...
Musimy sami doświadczyć – BOLEŚNIE!
W poniedziałek wielki pierwszy Kongres Kolejowy wydawnictwa Rynek Kolejowy/ RBF/ PKP PLK (bardzo mnie cieszy współpraca na tym polu) oraz gala „Człowiek Roku -Przyjaciel Kolei”– toteż odniosę się do tematów kongresu za tydzień (a będzie do czego), ok.? Bo tekst nam się niebezpiecznie wydłuża – czas więc powoli kończyć.
Moja niezmienna teza jest TAKA: jeśli już nie potrafimy (lub nie chcemy) wyasygnować środków z unijnego „poisia” i budżetu na całą nową linię do 2020 roku (a taki termin rząd radośnie podawał ludowi przez 5 lat – znaczy: kłamał w żywe oczy!), to powinniśmy przynajmniej ZACZĄÄ BUDOWĘ pierwszych odcinków KDP, np. odcinka Wrocław – Błaszki/Sieradz, co dałoby skrócenie czasu jazdy na skandalicznej czasowo relacji Wrocław - Warszawa do ok. 3 godzin, albo nawet poniżej. Dlaczego? Aby uczyć się na własnych doświadczeniach prędkości 250 km/h i więcej oraz uczyć się wdrażania zupełnie nowego systemu zasilania 25 kV napięcia zmiennego. Aby technologicznie iść kolejowo do przodu, a nie do tylu, co gwarantuje trzymanie się archaizmu „160 km/h”.
Ale nie będzie to proste. Mnie ostatnio oświeciło – to znaczy jakby doznałem kolejnego stopnia oświecenia, gdzie odkryłem że zazwyczaj najciemniej pod latarnią, co niby wszyscy wiemy, ale rzadko się na tym fakcie łapiemy. Co to oznacza? Że NIC – powtarzam: NIC – nie może zastąpić własnego doświadczenia i przeżycia pewnych kwestii oraz wyciągnięcia wniosków – zarówno osobiście jak i grupowo/społecznie. Możemy sobie przeczytać milion książek, brać udział w wielu kursach i studiach i być okuci w teorii, ale w zderzeniu z doświadczeniem rzeczywistym niewiele nam to da. To tak jak z seksem, kierowaniem samochodem (lub lokiem), jedzeniem czy doświadczeniem dobrodziejstw, jakie daje szybka kolej. Teoria teorią, a praktyka, to zupełnie coś innego. ROZUMIEÄ, PRZEŻYÄ I CZUÄ, to zupełnie co innego jak „wiedzieć skądś”.
Dlatego zrozumiałem, że nie przeskoczymy „kwantowo” sami siebie – korzystając z jakże obfitych doświadczeń Zachodu. My musimy – jako rozwijające się społeczeństwo – DOŚWIADCZYÄ WSZYSTKIEGO SAMI! I dopiero wtedy sami wyciągniemy wnioski.
Zatem musimy sami doświadczyć:
a) skrajnej kongestii na sieci drogowej w miastach i wokół aglo (nie tylko podczas Euro 2012)
b) korków na autostradach, ekspresówkach, obwodnicach, wjazdach do miast, czyli obrzydzenia do takiej komunikacji, gdzie czas jazdy prócz stres podnosi nam się do granic nieakpceptowalnych nawet w naszym własnym wozie
c) niewydolności drogowego/ lotniczego systemu komunikacyjnego
d) niewydolności (braku odpowiedniej przepustowości) przy różnorodnym ruchu i różnych prędkościach od 70 do 160/200 km/h na odcinkach klasycznych magistral kolejowych jak np., odcinki Warszawa – Sochaczew/ Nasielsk/ Skierniewice, Poznań - Września/ Czempiń, Wrocław – Oława/ Oleśnica/ Żmigród itp
e) dalszego postępującego drastycznego spadku potoków dalekobieżnych na ciągach modernizowanych w obecny sposób (bardzo wolno i bez zamykania poszczególnych odcinków linii), dalszego oddawania pasażerów konkurencji transportowej bez dużych nadziej na powrót tych klientów, którzy – zrażeni czasem jazdy - od kolei odeszli
f) smrodu spalinowego non – stop (jak przyjeżdżam do Warszawy to zawsze „fajnie” to odczuwam, prawie mnie mdli), braku odpowiedniej ilości tlenu, narastających ilości wszelkich chorób dróg oddechowych w miastach i obrębie aglomeracji
I wtedy okaże się że dotychczas lansowany król drogowy jest nagi, a król kolejowy zacznie obrastać w tłuszcz. Tak jak zaczyna się to dziać w skrajnie zmotoryzowanym królestwie USA, gdzie nie pomogły nawet 20-pasmowe autostrady (bo to jest systemowa komunikacyjna kwadratura koła!). Zawyjemy wtedy gremialnie oraz społecznie za szybką, czystą, nową koleją. Za koleją KDP. I na konferencjach Adrian Furgalski zapyta w 2021 roku: „Czemu nie pomyślano o tym wcześniej, czemu nie wyciągnięto wniosków z doświadczeń krajów rozwiniętych, czemu jesteśmy tak zapóźnieni cywilizacyjnie i rozwojowo wobec innych?” Obiecuję że za 10 lat merytorycznie odpowiem na jego pytanie – z dużą ochotą – wskazując imiennie kto oraz co kiedyś lansował.