Maciej Samcik, dziennikarz ekonomiczny „Gazety Wyborczej”, na swoim blogu przestrzega wszystkich, którzy wybierają się na uroczystości pogrzebowe do Krakowa przed zakupem biletu przez internet w ostatniej chwili.
- Kilkanaście dni temu kupowałem w ten sposób bilet na pociąg Intercity z Warszawy do Poznania i strasznie się naciąłem – pisze Samcik. Na niecałą godzinę przed odjazdem pociągu dziennikarz zalogował się na stronie www.intercity.pl, potwierdził, że zna zasady regulaminu, wpisał dane połączenia do formularza i… nic.
- To znaczy nie do końca nic. Wyskoczyła mi informacja, że biletu nie mogę kupić, bo już jest za późno. W XXI wieku, w dobie internetu oraz autoryzowanych online transakcji kartami płatniczymi, 50 minut przed odjazdem to dla Intercity za późno, by system rezerwacyjny mógł mi zabukować bilet sprzedany przez internet – dziwi się Samcik.
W tej sytuacji autor bloga "Subiektywnie o finansach" postanowił skorzystać z oferty konkurencyjnych Przewozów Regionalncych, których pociąg odjeżdżał z Warszawy 15 minut przed Intercity, zaś dojechał do celu 10 minut po nim. Bilet zakupiony w dworcowej kasie kosztował za to 40 zł, a nie 110 zł.
– Za tę cenę dostałem miejsce w wagonie przerobionym z pierwszej klasy (więc nawet wygodniejszym, niż w Intercity), czas przejazdu niewiele tylko dłuższy, niż w Intercity – pisze Samcik.
– Zaczynam rozumieć dlaczego w Intercity tak bardzo nie lubią konkurencyjnych Przewozów Regionalnych. I dlaczego tępią, jak tylko mogą, zarządzane przez Przewozy Regionalne pociągi pod marką Interregio. Jeśli ktoś sprzedaje usługę o zbliżonej jakości, ale trzy razy tańszą, to jest niebezpiecznym rywalem. Tyle, że ja bardzo nie lubię dworców i tradycyjnych kas. Byłem skłonny płacić sieci Intercity trzy razy więcej za coś, co nie jest wcale trzy razy lepsze właśnie ze względu na możliwości wygodnego zakupu biletu przez internet. Niestety, Intercity nie chciała zarobić tych pieniędzy - kończy swój wpis Samcik.
Więcej