Za dywersję na linii 7 koło przystanku Mika odpowiada rosyjski wywiad. Bezpośrednimi sprawcami było dwóch zwerbowanych przez Rosjan ukraińskich renegatów – ujawnił w Sejmie premier Donald Tusk. Zamachowcy zdążyli jednak uciec na Białoruś, zanim zostali rozpoznani.
– Intensywna praca służb i policji oraz prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za akt dywersji – poinformował Tusk, wywołując głośny aplauz na sali sejmowej. Według danych służb polskich i sojuszniczych byli nimi dwaj pracujący od dłuższego czasu dla Rosji obywatele Ukrainy. Jeden z nich został już we własnym kraju skazany za zdradę, jednak przed wydaniem wyroku uciekł na Białoruś. Werbowanie Ukraińców jest – jak przypomniał szef rządu – stałym
modus operandi służb rosyjskich, które w razie ich zidentyfikowania lub schwytania chcą osiągnąć dodatkową korzyść w postaci podgrzania nastrojów antyukraińskich.
Do Polski obaj sprawcy przedostali się jesienią bieżącego roku, tuż przed zamachami. Następnie od razu opuścili Polskę przez przejście graniczne w Terespolu, gdy jeszcze nie zidentyfikowano ich jako winnych. – Na wyraźną prośbę prokuratury w tej chwili nie podam Państwu imion i nazwisk – zastrzegł Tusk, uzasadniając to dobrem trwających operacji. Te ostatnie (również w odniesieniu do współpracowników zamachowców) mają zakończyć się jeszcze dziś.
– Co do obu przypadków, mamy pewność, nie przypuszczenie, że próba wysadzenia torów oraz naruszenie infrastruktury kolejowej miały charakter intencjonalny. Miały swoich sprawców, których celem było doprowadzenie do katastrofy w ruchu kolejowym – podkreślił premier. Pierwszy akt dywersji polegał na umieszczeniu na torach stalowej obejmy, mającej wykoleić pociąg. Wykolejenie miało zostać zarejestrowane przez zamontowany przy torze telefon komórkowy z powerbankiem.
Drugim było szeroko przez nas opisywane
wysadzenie fragmentu szyny w okolicy przystanku Mika na linii 7. Jak ustalono, zniszczeń dokonano w sobotę 15 listopada o 20:58 przy użyciu materiału wybuchowego C4, odpalony za pośrednictwem 300-metrowego kabla. – Na miejscu zdarzenia zabezpieczono też pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował – poinformował Tusk.
Co warte podkreślenia, detonacji dokonano dokładnie w momencie przejazdu pociągu towarowego z Warszawy do Puław Eksplozja nie doprowadziła jednak do jego wykolejenia – powstała tylko niewielka wyrwa w podłodze jednego z wagonów. Uszkodzenia były na tyle niewielkie, że nie zauważył ich nawet jego maszynista. Jedna z mieszkanek okolicy zgłosiła policji, że słyszała huk, jednak prowadzone po zmroku poszukiwania nie dały rezultatu.
Na części linii kolejowych zostanie wprowadzony trzeci stopień alarmowy Charlie CRP. W praktyce oznacza to m. in. ograniczenie do minimum liczby miejsc ogólnodostępnych w obiektach i rejonach obiektów, ograniczenie możliwości parkowania pojazdów przy obiektach chronionych, a także wprowadzenie na polecenie ministra spraw wewnętrznych i administracji całodobowych dyżurów we wskazanych urzędach lub jednostkach organizacyjnych.