Na dwa dni przed planowanym wyjazdem czytelniczka „Gazety Wyborczej” postanowiła zadzwonić na informację kolejową, aby upewnić się z którego peronu odjeżdża jej pociąg. W słuchawce usłyszała – „Nie ma pociągu, nie ma peronu”.
Pani Monika, wraz z grupą podopiecznych podróżowała z Krakowa na Mazury z przesiądką w Warszawie. Na Dworzec Centralny jej pociąg dotarł z kilkuminutowym opóźnieniem, ale do odjazdu następnego składu pozostało jeszcze dużo czasu. - Dlatego moje zdziwienie było tak wielkie, gdy oczekiwany przez nas o 11.15 pociąg do Giżycka nie pojawił się na dworcu. Pani w informacji twierdziła, że odjechał wcześniej, jednak informacji o zmianie godziny nigdzie nie było – relacjonuje czytelniczka „Gazety”.
W tej sytuacji grupa pani Moniki musiała pojechać pociągiem innego przewoźnika, co oznaczało konieczność zakupu nowych biletów. Tylko dzięki uprzejmości konduktora nie musieli tego robić. Nie lepiej było podczas podróży powrotnej. Pociąg ponownie nie przyjechał – tym razem z powodu powodzi.
Biuro prasowe PKP SA, poinformowało „Gazetę”, że prawo przewozowe przewiduje, że o zmianach rozkładu jazdy przewoźnik informuje najpóźniej na 7 dni przed datą rozpoczęcia podróży według nowego rozkładu.
Więcej