Możemy płacić zobowiązania bieżące, ale nie jesteśmy w stanie oddać historycznych długów – mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Tomasz Moraczewski, prezes spółki Przewozy Regionalne.
„Puls Biznesu”: Marszałkowie podobno zastanawiają się nad przeprowadzeniem upadłości Przewozów Regionalnych?
Tomasz Moraczewski, prezes Przewozów Regionalnych: Niezupełnie. Marszałkowie jeszcze na konwencie w Brzegu powołali zespół ds. kolejowych, który ma zająć się wyegzekwowaniem zapisów porozumienia z 9 grudnia 2008 r., jakie Ministerstwo Infrastruktury zawarło w sprawie usamorządowienia kolei z marszałkami. Resort nie dotrzymał najważniejszych punktów dotyczących przede wszystkim pełnego oddłużenia spółki czy przekazania niezbędnych do funkcjonowania spółki nieruchomości. Teraz realizacja tych zobowiązań wymaga wsparcia politycznego. Spółka nie wyczerpała jeszcze możliwości prawnych dochodzenia roszczeń, ale one są uciążliwe i długotrwałe.
Jakie jest obecnie zadłużenie Przewozów?
Ok. 400 mln zł. Należności za 2008 r. to 180 mln zł. Spółka miała np. do zapłacenia faktury za rewizje wagonów, które wykonywała w październiku, a nawet listopadzie 2008 r., które od 1 grudnia przeszły do PKP Intercity wraz z Oddziałem Przewozy Międzywojewódzkie (OPM). Płatności przeszły na nowego właściciela, ale nie wagonów tylko Przewozów. Do tej kwoty trzeba doliczyć rezerwy. Spółka przejęła dużą grupę pracowników m.in. z PKP Cargo i musiała zawiązać rezerwy na poczet świadczeń dla osób przechodzących na emerytury oraz różnych innych dodatków.
Jak wysokie trzeba było zawiązać rezerwy?
Mniej więcej takie jak koszty zaległych faktur. Razem daje to sumę 360 mln zł. Z takimi należnościami spółka weszła w 2009 r. To tylko pokazuje jak mało profesjonalnie przygotowano proces usamorządowienia. Ta kwota nie została uwzględniona w biznesplanie. Przecież zgodnie z dokumentem „profesjonalnym dla profesjonalistów”, jak się wówczas wyraził minister J. Engelhardt, spółka miała osiągnąć w 2008 r. 15 mln zł zysku a odejście OPM stanowić czynnik neutralny finansowo. Na podstawie takich wyliczeń marszałkowie podejmowali decyzję o usamorządowieniu.
Wcześniej nie mówiliście o rezerwach. Znowu wyciągacie królika z kapelusza.
Mówiliśmy. Tylko, że to mówienie niewiele daje. Strata bilansowa za rok 2009 jest problemem spółki. Nie możemy jednak zapominać o zobowiązaniach z przeszłości wobec Przewozów Regionalnych, które nie zostały dotąd pokryte.
O jakie zobowiązania chodzi?
355 mln zł plus odsetki czyli około 400 mln zł. To są koszty uruchamiania pociągów międzywojewódzkich w latach 2004-06, nie pokryte przez Ministerstwo Infrastruktury, które było zamawiającym tą usługę.
Ministerstwo zgodzi się zapłacić takie pieniądze?
12 kwietnia będzie rozprawa zmierzająca do zawarcia ugody z Ministerstwem Infrastruktury.
Czyli weszliście już na drogę prawną?
Oczywiście. Spółka świadczyła usługi, za które nie otrzymała świadczeń. Chciałbym, żeby to było dobrze zrozumiane: ktoś wykonał pracę i domaga się zapłaty. Nie jest to pozew przeciwko konkretnym osobom, bo roszczenie dotyczy lat, kiedy pełniący dzisiaj funkcje publiczne nie mieli z tym nic wspólnego. Jest ciągłość władzy, która musi odpowiadać za działania poprzedników. Przewozy Regionalne nie jest czarną owcą, uchylającą się notorycznie od płacenia należności. To jest firma, której przez lata nie płacono za wykonywane usługi. I wszyscy się na to godzili.
Dojdzie do ugody?
Jeśli chcemy w sposób cywilizowany rozwiązać ten problem to powinno dojść do ugody na wzór poprzedniej potężnej ugody restrukturyzacyjnej dotyczącej długu, który też nie powstał z winy Przewozów. Wtedy, w 2005 r., umorzono część należności spółki wobec innych podmiotów PKP. Z budżetu państwa wypłacona została potężna kwota 2,160 mln zł. Dodatkowo my z własnych środków dołożyliśmy 47 mln zł, które musieliśmy wziąć z wyniku za 2009 r. Dodam, że o tej kwocie nie było w ogóle mowy w momencie przekazywania spółki nowym właścicielom. Marszałkowie byli przekonani, że biorą zbilansowaną spółkę. Okazało się, że nie tylko ma ona spore zaległości, ale również niespodziewane dodatkowe płatności. Zakładam, że stało się tak w wyniku przeoczenia. I wtedy, w momencie usamorządowiania spółki i dzisiaj nie przychodzi mi do głowy, że jedna strona, rządowa, w sposób świadomy chciała wprowadzić drugą stronę, samorządową w błąd.
Jak dostaniecie pieniądze z resortu będziecie mogli pospłacać wierzycieli?
Długów historycznych nie jesteśmy w stanie spłacić w terminie, który zadowoliłby wierzycieli. Mówię o 360 mln zł. Jedyna spółka, której spłacimy dług w całości za 2009 to PKP Intercity. Mamy porozumienie, które sprawę reguluje i do czerwca problem zostanie rozwiązany. PKP IC miały śladowy udział w ugodzie restrukturyzacyjnej, czyli nasze zobowiązania wobec tej spółki powstały w 2009 r. Uważamy, że te należności musimy spłacić. I spłacimy do 30 czerwca, a może nawet trochę szybciej. W PKP Cargo nie mamy ani złotówki długu. Mało tego nadpłacamy należność za miesiąc z góry. A są to kwoty liczone w milionach złotych.
Więcej