Drugie co do liczby mieszkańców miasto Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej miało być też drugim po Warszawie z własną siecią metra. Ambitne plany z lat 80. zakładały poprowadzenie podziemnej kolei nawet do osiedli, które nigdy nie powstały. Owiane tajemnicą projekty wylądowały na śmietniku historii. I w śmietniku przy głównej ulicy miasta.
Leżąca niedaleko Warszawy peerelowska Łódź chciała równać się ze stolicą. Choć wiecznie mniej-więcej dwa razy mniejsza, miała ambicje cieszenia się podobnie wielką sławą. Miała też ku takim aspiracjom podstawy – była w swej dziedzinie potęgą, największą szwalnią ludowej Polski i jednym z największych ośrodków włókienniczych w skali świata. Wraz z miastami satelickimi Łódź produkowała niemal połowę polskich tkanin bawełnianych i prawie trzecią część pozostałych. Jeszcze w latach 80. miasto chciało doszusować do Warszawy także dzięki nowoczesnej komunikacji miejskiej: drugiej w kraju sieci metra.
Coraz dalej od centrum
Pionierzy łódzkiego włókiennictwa, wielcy fabrykanci, których nazwiska do dziś zna każdy łodzianin – Scheibler, Geyer, Poznański – budowali famuły, ceglane domy robotnicze, stosunkowo niedaleko swoich fabryk. Wciąż powstawały jednak nowe zakłady, a stare rozrastały się i zatrudniały coraz więcej ludzi. Po wojnie szyć dojeżdżało się więc z każdego zakątka miasta, a z każdym rokiem na obrzeżach powstawały kolejne domy największych łódzkich sypialń. W latach 60. nieużytki i łąki zastępuje wielka płyta niskich bloków na Teofilowie, w latach 70. staną pierwsze dziesięciopiętrowce na Retkini, w latach 80. do góry pnie się Radogoszcz.
Prosperita na zawsze
W latach 70. wydaje się, że miasto będzie pęcznieć w nieskończoność. W kilka lat znacznie podniesiono produkcję, w ciągu dekady przybyło aż 10 proc. mieszkańców. Taka perspektywa pozwala miastu na powrót do wywodzącej się jeszcze z czasów międzywojennych koncepcji budowy metra: szybki i nowoczesny środek transportu pasuje jak ulał do wizji prężnego miasta, które być może niebawem będzie świętować narodziny milionowego mieszkańca.
To tylko fragment artykułu. Więcej na stronie Transport-publiczny.pl