Motorniczy ZKM Gdańsk, który dwa tygodnie temu kierował tramwajem i uderzył w tył innego tramwaju, został zwolniony dyscyplinarnie. Nie zgadza się z tą decyzją i zamierza oddać sprawę do sądu pracy.
27 lutego tramwaj Konstal 105NCh uderzył w tył tramwaju N8C „dortmund”. Badania biegłego sądowego stwierdziły, że hamulce działały sprawnie, a zawinił motorniczy. - Jest kilka wątpliwości. Po pierwsze, pierwszego dnia badania uruchomiono tylko drugi wagon, bo pierwszy w ogóle nie chciał ruszyć. Zniszczone były bowiem gniazda łączące oba wagony. Gniazda, podobnie jak sprzęgi, uległy zniszczeniu podczas wypadku. Następnego dnia po pierwszym badaniu odbyło się kolejne - już z dwoma wagonami. Świadczy to o tym, że w międzyczasie sprzęgi i gniazda musiały być wymienione. Czyli musiała być ingerencja techniczna – twierdzi Krzysztof Wnuk-Lemański, motorniczy 105NCh.
Zwolniony motorniczy twierdzi, że w tramwaju, którym kierował, nastąpił całkowity zanik hamowania. - Tramwaj, którym kierowałem, to chopper, przebudowany tramwaj typu 105Na. Od oryginału różni się tym, że nie ma tradycyjnego rozrusznika tylko komputer. Może być tak, że wszystko działa, jeździ, hamuje, jeździ, hamuje... i nagle następuje zanik hamowania. Tak właśnie było. Docisnąłem do końca, puściłem czuwak, prędkość się nie zmniejszyła. Jest to dla mnie upokarzające, że zwolniono mnie, nie mając zapisu monitoringu z dortmunda (był niesprawny – przyp. PR) i przed zakończeniem badań czarnej skrzynki. Idę do sądu pracy. Nie dam zrobić z siebie kozła ofiarnego – dodaje motorniczy.
Co na to ZKM? - Zakład Komunikacji Miejskiej w Gdańsku stoi na stanowisku poszanowania uprawnień pracowników i pracodawcy do postępowania zgodnie z Kodeksem Pracy. Miejscem rozstrzygania ewentualnych sporów powinien być Sąd Pracy, a nie media – mówi Krzysztof Wojtkiewicz, rzecznik ZKM.
Na zlecenie prokuratury, trwa badanie czarnych skrzynek z obu tramwajów.