Mieszkańcy Trzebnicy nie mieli regularnego połączenia kolejowego od 1991 roku. Teraz je uzyskają dzięki temu, że linię przejął od PKP Dolnośląski Urząd Marszałkowski we Wrocławiu. To pierwsze takie udane przedsięwzięcie w Polsce. Szynobusy mają tam ruszyć w drugiej połowie przyszłego roku.
Codziennie około pięciu tysięcy trzebniczan dojeżdża do Wrocławia własnymi autami, a około dwóch tysięcy autobusami. Jest szansa, że większość z nich przesiądzie się do wygodnego i szybkiego szynobusu.
Andrzej Borodycz, właściciel Express Busu, którego samochody wożą mieszkańców Trzebnicy do Wrocławia i z powrotem, na razie śpi spokojnie.
–Od piętnastu lat słyszę, że pociągi zaczną jeździć tą trasą – macha ręką. – To się nie opłaci. Zamiast pieniędzy włożonych w naprawę torów, lepiej zająć się drogą z Wrocławia do Trzebnicy. Byłoby o jeden cmentarz mniej – uważa.
Według Borodycza, przedsięwzięcie marszałka jest skazane na fiasko, bo nie znajdzie się wystarczająco dużo pasażerów, którzy zdecydują się na kolej żelazną. Większość dojeżdżających do Wrocławia mieszka bowiem w powiecie trzebnickim, gdzie pociąg się nie zatrzyma. Bo nie ma tam torów.
– Ludzie przejadą się raz z ciekawości i wrócą do mnie – zapewnia. I zapowiada, że choć teraz bilet z Wrocławia do Trzebnicy w Express Busie kosztuje 4 zł, to w 2009 roku obniży jego cenę do 3 zł, jeśli na pociąg będzie kosztował 4,5 złotego.
– To świetna wiadomość dla moich kolegów z Trzebnicy – cieszy się Krzysztof Domagała, wiceszef Solidarności w firmie Whirlpool. Zaznacza jednak, że jest ich najwyżej 40 na 2,5 tys. zatrudnionych. Dojeżdża z czterema kolegami autem spod Milicza, sam jest z Łaz. A tam nie ma torów.
– Ale dla nich to super rozwiązanie. Nie jechaliby godziny busem, nie staliby w korku.A poza tym mieliby dwa kroki do pracy ze stacji Wrocław Psie Pole – wylicza.
Przejęcie nieczynnej linii kolejowej przez samorząd to w przedsięwzięcie skomplikowane. – Linię kolejową przejmuje starostwo, bo ma takie uprawnienia, a potem przekazuje ją samorządowi województwa – tłumaczy Grażyna Kopania z PKP SA Oddziału Obrotu Nieruchomościami.
– Wszystko jednak poszło w rekordowym tempie. Jesteśmy gotowi przekazać również inne, nieczynne odcinki kolejowe. A samorządowi bardzo zależy na ich przejmowaniu. Wiadomo bowiem, że bez dobrej infrastruktury komunikacyjnej trudno myśleć o rozwoju regionu.
– Myślimy o zagospodarowaniu nawet 400 kilometrów takich połączeń–mówi Patryk Wild z zarządu województwa dolnośląskiego. – Linię kolejową Wrocław – Trzebnica wyremontujemy za około 8-10 milionów złotych. Kolej na takie przedsięwzięcie potrzebowała kilkudziesięciu milionów złotych. Następnie rozpiszemy przetarg na jej obsługę.
Szynobus ma kursować co godzinę. Z Trzebnicy do Wrocławia pasażerowie dojadą w 27 minut – niemal dwa razy szybciej niż teraz pekaesem. We Wrocławiu pociąg zatrzymywać się będzie na Dworcu Nadodrze, w Sołtysowicach koło Centrum Korona, na Psim Polu i w Zakrzowie. Bilet ma kosztować 4,50 zł.
Własnością dolnośląskiego samorządu stała się też inna nieczynna linia kolejowa na trasie: Szklarska Poręba – Jakuszyce – granica państwa. Będzie miała wielkie znaczenie dla rozwoju turystyki.
Uruchomiona ma też być linia Wrocław – Kobierzyce – Świdnica z odnogą do Piławy Górnej. – Obszar na południe od Wrocławia rozwija się szybko – tłumaczy Patryk Wild. – Jednak ten rozwój jest w największym stopniu hamowany przez brak pracowników. Trudno, aby ktoś dojeżdżał codziennie wiele kilometrów autobusem. Uruchomienie wygodnych połączeń kolejowych rozwiąże ten problem. Obiecująco wyglądają też plany uruchomienia szybkiego połączenia kolejowego: Legnica – Lubin – Polkowice – Głogów. Przedsięwzięcie to jednak wymaga współpracy lokalnych samorządów, a przede wszystkim KGHM-u, który ma własne połączenie kolejowe Polkowice – Lubin.