Dlaczego doszło do przecieku na budowie stacji Powiśle i wymycia podłoża tunelu Wisłostrady? Eksperci są zgodni: wykonawca zastosował niewłaściwe zabezpieczenia i technologię budowy, a do tego zlekceważył już w trakcie prac zastrzeżenia inspektora nadzoru Metra.
Po sierpniowej awarii na budowie stacji Powiśle Metro Warszawskie zleciło czterem niezależnym zespołom eksperckim przygotowanie raportów na temat przyczyn zdarzenia. Politechnika Warszawska przedstawiła swoją opinię 19 września br., Instytut Techniki Budowlanej oraz Instytut Badawczy Dróg i Mostów w dniu 21 września, a firma Geoteko – 4 października.
Eksperci są zgodni, że na stacji doszło do tzw. przebicia hydraulicznego w wyniku natrafienia w iłach słabych, silnie nawodnionych gruntów pylastych lub organicznych. Wszyscy wskazują tez na wpis Inspektora nadzoru Metra do dziennika budowy, który na pięć dni przed wystąpieniem awarii wyrażał zaniepokojenie przemieszczaniem się przodka i przenikaniem na teren budowy znacznych ilości wody. Sygnał ten został przez wykonawcę zlekceważony – jak zapewniał projektant włoski, wszystko było w porządku, a prace przebiegały zgodnie z zamierzeniami projektowymi.
W raportach zwrócono uwagę na bałagan w dokumentacji wykonawcy oraz brak dokładnych wpisów w dzienniku budowy, dokumentujących wszystkie wykonane prace. Nie zawarto też wymaganego projektu technologicznego dla kolumn iniekcji strumieniowej (jet-grouting), na której zastosowanie wykonawca zdecydował się w związku z natrafieniem na nawodnione piaski. Nie sprawdzono też parametrów i wytrzymałości „jetów” po ich wykonaniu. Uniemożliwia to dokładne określenie, jakie prace zostały zrealizowane w łączniku pod tunelem Wisłostrady i czy były one zgodne z zamierzeniami.
Eksperci zwrócili uwagę na to, że wiązanie i twardnienie kolumn jet-groutingu zajmuje więcej czasu niż zakładał to w projekcie wykonawca. Istnieje prawdopodobieństwo, że prace przy łączniku zostały wznowione za prędko – zanim związał się materiał „jetów”. Ponadto proces wykonania tych kolumn nie był należycie monitorowany przez wykonawcę, przez co można mieć wątpliwości, czy osiągnęły one wartości projektowe. „Jety” prawdopodobnie były też za krótkie, przez co nie mogły stanowić prawidłowego zabezpieczenia dla budowy łącznika. Oprócz tego przy ich wykonaniu nie zaobserwowano wypływu urobku w ilości odpowiadającej wpompowanemu zaczynowi, co przyczyniło się do wzrostu parcia na grunt.