Niedługo debiut giełdowy Newagu. Władze spółki roztaczają przed nią, jak i ogólnie przed koleją, świetlaną przyszłość. – Po raz pierwszy mamy zabezpieczoną produkcję na kolejne dwa lata – podkreślał na dzisiejszej (13 listopada) konferencji Zbigniew Konieczek, prezes Newagu.
Od cesarskich warsztatów do Newagu
– Cesarz Austrii Franz Josef powiedział: kto ma w głowie olej, idzie na kolej. Przerobiłem to hasło na swój użytek: kto ma w głowie olej, ten inwestuje w kolej. Przed koleją jest bezwzględny rozwój – mówi Zbigniew Jakubas, większościowy udziałowiec i szef rady nadzorczej Newagu. Jak zauważa, Polska jest trzecim państwem w Europie pod względem gęstości sieci. – Po tych wszystkich modernizacjach kolej nasza powinna przyspieszyć. Ilość przewozów powinna wzrosnąć dwukrotnie na przestrzeni 6-7 lat – mówi Jakubas.
Historia zakładów w Nowym Sączu sięga 1876 r., kiedy cesarz Franciszek Józef podjął decyzję o budowie linii Tarnów – Leluchów. Wtedy powstały też pierwsze warsztaty. Dla firmy znaczenie ma przede wszystkim ostatnia dekada – w 2001 r. rozpoczęła się restrukturyzacja miejscowego ZNTK. – Gdy firma była na krawędzi, podjęliśmy wyzwanie, że doprowadzimy ją do normalności – wskazuje Zbigniew Konieczek.
W 2003 r. pakiet kontrolny nabył Zbigniew Jakubas i tak powstał Newag. W kolejnych latach spółka doświadczyła dynamicznego rozwoju. W 2008 r. powstał pierwszy od podstaw wyprodukowany EZT, a 2013 r. przyniósł pierwszą wielosystemową lokomotywę Griffin, rekord prędkości Impulsa – 211,6 km/h, pierwszy pociąg metra Inspiro dla Warszawy oraz premierę prototypowego tramwaju Nevelo w Krakowie.
Wyniki co raz lepsze
W zeszłym roku przychody ze sprzedaży wyniosły ok. 655 mln zł, co przełożyło się na 55,7 mln zł zysku netto (dla porównania – w 2011 r. zysk netto wyniósł 9,3 mln zł). – Zaczęliśmy pracować z najlepszymi, szczególnie współpraca z Siemensem pozwoliła nam na wymierną optymalizację kosztów. Wyniki to zasługa także zmniejszenia kosztów jednostkowych, poprawy rentowności i zmiany profilu. Z firmy remontującej i modernizującej staliśmy się producentem, gdzie ceny i marżowość jest dużo większa – mówi Bogdan Borek, członek zarządu ds. finansowych.
Strategią Newagu jest współpraca z największymi firmami, jak General Electric, Siemens, Stadler i Bombardier. – Nie boimy się dużych – uczymy się od nich, to pomaga nam w rozwoju. Jesteśmy Małyszem, który skacze wysoko i długo – mówi Zbigniew Jakubas.
Jak podaje Newag na podstawie podpisanych kontraktów, w tym roku firma zgarnęła 100% udziałów w rynku produkcji i modernizacji lokomotyw spalinowych, 54% produkcji i modernizacji lokomotyw elektrycznych, 85% produkcji EZT, 16% modernizacji EZT oraz 62% szynobusów. W niemal wszystkich dziedzinach oznacza to znaczny w zrost udziałów.
Jak ocenia Newag, wartość przewidywanych przetargów na zakup i modernizację taboru w latach 2014-2015 wynosi ok. 3,3 mld zł. Obecna wartość portfela zamówień spółki do realizacji do 2015 r. wynosi ok. 1,73 mld zł. – Sytuacja jest super komfortowa. Mamy zabezpieczoną produkcję na kolejne dwa lata – cieszy się Zbigniew Konieczek.
Debiut w grudniu
W tej chwili dominującym akcjonariuszem jest prezes Jakubas wraz ze spółką Multico. Pozostałe 18% posiada zarząd Newagu. Co dalej? Newag zakłada, że debiut na Giełdzie Papierów Wartościowych nastąpi nie później niż 4 grudnia. Oferta kierowana jest głównie do inwestorów instytucjonalnych. – Według naszych danych będzie to największa oferta publiczna w roku 2013 – mówi Ryszard Czerwiński z grupy maklerskiej, oferującej akcje.
Władze spółki zapewniają, że debiut nie ma związku z sukcesem oferty PKP Cargo. – Proces IPO (Initial Public Offering – pierwsza oferta publiczna) rozpoczął się kilkanaście miesięcy temu, więc sukces Cargo nie miał wpływu na nasze działania – przekonuje Zbigniew Jakubas.
Spółka została wyceniona na 855 mln zł. Do potencjalnych inwestorów trafi 48,4% udziałów, z czego ok. 85% do inwestorów instytucjonalnych, a ok. 15% do indywidualnych. – Pozostawiamy sobie pakiet większościowy, zamierzamy go długo trzymać i rozwijać firmę – zapewnia Jakubas. Zastrzega jednak, że w przypadku pojawienia się korzystnej oferty dla wszystkich akcjonariuszy ten stan może się zmienić.
– Chcemy być spółką dywidendową – mówi Zbigniew Konieczek. Po 2013 r. 18% zysku zostanie przeznaczonych na dywidendy. W kolejnych dwóch latach wartości te wzrosną odpowiednio do 53 i 63%, by wreszcie osiągnąć pułap 70%.