Przedstawiciele Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych wraz reprezentantami kolejowych związków zawodowych, branżowych stowarzyszeń i Jacka Prześlugi, byłego członka zarządu PKP SA wystosowali list otwarty, w którym domagają się moratorium na likwidację jakichkolwiek linii kolejowych do zakończenia przyszłej perspektywy budżetowej UE, czyli do 2020 r.
– To jest pierwszy raz, kiedy organizacje pracodawców i organizacje związkowe reprezentujące pracowników mówią w sprawie kolei jednym głosem. Myślę, że w jakimś sensie mamy do czynienia z połączeniem wody z ogniem, ale ono świadczy o tym, że sprawa, w której się wypowiadamy jest naprawdę niezwykle ważna. Moment, w którym się znajdujemy jest momentem, w którym ważą się losy dalszego funkcjonowania kolei w Polsce – powiedział na dzisiejszej konferencji Rafał Milczarski, przewodniczący Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych.
Tych decyzji się nie konsultuje
Podkreślając wagę sytuacji Rafał Milczarski przytoczył cytat z wypowiedzi wiceministra transportu Andrzeja Massela dla „Rynku Kolejowego” (o czym zapomniał poinformować), w którym posekretarz stanu w Ministerstwie Transportu odpowiedzialny za kolej stwierdza, że długość sieci kolejowej w Polsce ma wynosić 14-15 tys. km. Odwołał się też, również zapominając podać źródło, do słów prezesa PKP SA Jakuba Karnowskiego z wywiadu dla „Dziennika Gazety Prawnej”, w którym szef kolejowej grupy wyraża pogląd, że nie ma potrzeby budowania linii kolejowych, bo to dużo kosztuje i się nie opłaca.
– Te plany, które są obecnie przedmiotem wielu medialnych doniesień, z czego wnosimy, że są na poważnie rozważane, nigdy nie były z nami w żaden sposób konsultowane. Jest to niestety domena podejmowania decyzji na polskiej kolei. Tych decyzji się nie konsultuje. Je się ogłasza i oczekuje się, że podmioty, które na rynku kolejowym funkcjonują, po prostu się z tymi decyzjami pogodzą. Tym razem jednak ta decyzja jest tak tragiczna skutkach, że pogodzić się z nią nie możemy – pokreślił Rafał Milczarski.
Zarządzanie upadkiem?
Timothy Hollaway ze Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych zaprezentował mapę sieci kolejowej z 1988 r., kiedy długość linii kolejowych wynosiła 26 tys. km i porównał ją z aktualną mapą linii zarządzanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe, który łączna długość nieznacznie przekracza 19 tys. km. Następnie przedstawił mapę planowanych cięć linii kolejowych na podstawie listy planowanych do likwidacji linii kolejowych stworzoną przez firmę doradczą McKinsey, która została opublikowana na łamach „Rynku Kolejowego” przez naszego blogera - Roberta Wyszyńskiego.
– Kiedy patrzę na tę mapę przypomina się to, co działo się w Wielkiej Brytanii kilka lat temu, kiedy odbyła się znacząca redukcja długości linii kolejowych i teraz, w momencie kiedy koleje rozpoczęły rozszerzać swoją działalność, to powoduje problemy, ponieważ jest wielkie nasilenie ruchu pociągów na liniach, które pozostały. Szczególnie w sytuacji, kiedy odbywają się roboty utrzymaniowe nie ma możliwości poprowadzenia ruchu linią zastępczą, bo zostały one zlikwidowane – powiedział Timothy Hollaway.
– Było takie powiedzenie w Wielkiej Brytanii na początku lat dziewięćdziesiątych, że menedżerowie brytyjskich kolei byli bardzo dobrzy w zarządzanu upadkiem. Mam nadzieję, że nie będziemy mówili tego samego w Polsce, ale obawiam się, że jeżeli te likwidacje linii kolejowych staną się faktem, to będzie tak samo – dodał.
Postulaty
Co w tej sytuacji postulują sygnatariusze listu? – Po pierwsze postulujemy moratorium na likwidację jakichkolwiek linii kolejowych w Polsce do zakończenia kolejnej perspektywy budżetowej Unii Europejskiej oraz bezwzględnego zakazu likwidacji linii bez uprzedniej aprobaty interesariuszy, czyli samorządów, przemysłu zlokalizowanego wzdłuż danej linii kolejowej, przewoźników kolejowych, jak również lokalnych społeczności – powiedział Rafał Milczarski. - Postulujemy
Autorzy listu postulują również eliminację czynników zaburzających analizę porównawczą efektywności transportu kolejowego i drogowego. Chodzi m.in. o przejazdy kolejowe-drogowe, które są budowane ze środków kolei, podczas gdy w innych krajach koszty tych inwestycji są zazwyczaj finansowane po połowie przez kolejarzy i drogowców. Kolejnym postulatem jest stosowanie tych samych kryteriów oceny podstaw ekonomicznych inwestycji w infrastrukturę kolejową i drogową.
Prawidłową ewaluację funkcjonowania infrastruktury kolejowej przy jednoczesnym nieprowadzeniu tej ewaluacji dla transportu drogowego. - Uważamy, że powinna ona być prowadzona i dla jednego i dla drugiego typu transportu. Dlatego oczekujemy, że zostanie opracowana wspólnie z interesariuszami, czyli przewoźnikami, samorządami i pracownikami spójna metodologia, która umożliwi oszacowanie rzeczywistych kosztów i korzyści, bieżących i potencjalnych z funkcjonowania i likwidacji danych linii kolejowych - wyjasnił przewodniczący Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych. Ostatnim postulatem sygnatariuszy listu jest wyrównanie nakładów inwestycyjnych na kolei i na drogi.
List
Adresatami listu otwartego w sprawie planu likwidacji linii kolejowych w Polsce są: prezydent Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu Ewa Kopacz, marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, premiera Donalda Tuska, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Siima Kallasa oraz przewodniczącego Komiteteu Transportu i Turystyki Parlamentu Europejskiego Briana Simpsona.
List poparły m.in. Związek Niezależnych Przewoźników Kolejowych, Izba Gospodarcza Transportu Lądowego, Europejskie Zrzeszenie Przewoźników Towarowych (ERFA), Związek Zawodowy Maszynistów Kolejowych w Polsce, Związek Zawodowy Dyżurnych Ruchu PKP, Sekcja Krajowa Kolejarzy NSZZ Solidarność, Federacja Związków, Zawodowych Pracowników PKP, Kampania „Tiry na Tory”, Stowarzyszenie Zielone Mazowsze, Bydgoskie Towarzystwo Przyjaciół Kolei, Klub Sympatyków Kolei we Wrocławiu, Klub Miłośników Kolei w Radomiu, Towarzystwo Ochrony Zabytków Kolejnictwa i Organizacji Skansenów Pyskowicach oraz eksperci: Jacek Prześluga, prof. Marek Sitarz (Kierownik Katedry Transportu Szynowego Politechniki Śląskiej), dr Michał Wolański (Katedra Transportu, Szkoła Główna Handlowa) i Wojciech Zdanowski (Treść listu).