Przyszło mi napisać chyba najtrudniejszy tekst w tym roku, a cały paradoks polega na tym że czekałem ok. 20 lat aby wreszcie TAKI tekst napisać na blogu KDP - na portalu RK. I teraz jestem pod ścianą. Bo nie bardzo potrafię, ale chyba muszę, albowiem rzecz jest kolejowo przełomowa, jakby na to nie patrzeć. Zabawne, co?
Żebym nie wiem jak udawał twardziela – niczym Pazura w filmie „Nic śmiesznego” – to nie da rady ukryć ze PIERWSZY przejazd polskim hajspidem w Żmigrodzie (choć jeszcze nie z prędkością haj spidową) wywołal u mnie niezły galaktyczny stres. Pociłem się w wagonie jak mops, mimo sprawnej klimatyzacji, aż ze mnie ciekło, bo musiałem czasem wycierać oczy oraz twarz chusteczką. I jeszcze pokładowa ekipa z napisami na koszulkach „EIC Premium staff” – chyba bez złośliwości - pytała: „Jak tam Panie Robercie, ekscytacja?”. No, gdzieżby tam, spoko loko, jestem zimny jak głaz...
Jasny gwint – pojęcia nie miałem że to taki półświadomy czy może podświadomy stres. No to teraz już wiem, przekroczyłem rubikon. Jak kilka lat temu wsiadałem pierwszy raz do TGV, które za chwilę pojechało 320 km/h, to – wierzcie mi – nie gotowało się tam we mnie ani w połowie, mimo że przeżycie było mocne. To wobec tego może do rzeczy, a raczej do pociągu Pendolino...
„Dziobak” poszedł w las
Jeszcze nie w las „ceemkowski”, ale rosnący przy torze doświadczalnym, czego efektem było wrażenie jazdy jak po jakiejś zwykłej linii. Po kilku okrążeniach mijane krajobrazy powtarzały się i zapadały w pamięć jakbyśmy jeździli po makiecie. 10 razy układałem sobie jak „powinien” wyglądać opis wrażeń z pierwszego przejazdu „galaktycznym dziobakiem” i wreszcie zrozumiałem że w ten sposób nie napiszę niczego. Dlatego będzie... normalnie, to znaczy chyba jedynym pomysłem jaki mam (prócz swoich osobistych wzruszeń i poruszeń, które akurat nie muszą Czytelników obchodzić) to opisać wrażenia OD STRONY PASAŻERA, a nie dziennikarza. Bo to pasażerowie – a nie dziennikarze i politycy - zadecydują czy te pociągi czeka sukces czy porażka. Oczywiście uwarunkowań jednego czy drugiego jest więcej, ale to chyba dobre uproszczenie.
Już niemal wszyscy wszystko wiedzą o tym pociągu, przynajmniej na tym portalu, to po co to powtarzać. Wiedzą wszystko - prócz tego jak nim się jeździ. Do tej pory – prócz techników i ekip PKP IC/ IK/ Alstomu - nie jechał nim w Polsce prawie nikt z osób postronnych. 29 sierpnia 2013 roku media zostały zaproszone do Żmigrodu, aby posmakować tego miodu. Na szczęście nie było polityków – a dlatego na szczęście, bo jeśli są, to od razu media (szczególnie te duże) robią sobie z tego polityczną szopkę, aby manipulować ludźmi i ich opiniami, co mnie nieraz prawie do furii doprowadza. Teraz mogły się skupić TYLKO na pociągu, łącznie z latającymi nad pociągiem helikopterami, a nie na tym kto z polityków się przy nim pokazał, a kto nie. To było błogosławieństwo tej zamkniętej imprezy.
„Jazgot” testowy i strefa ciszy
Dlaczego zamkniętej i nie „dla mas”? Bo to byłoby zwyczajnie niemożliwe z racji uwarunkowań – „dla mas” było we Wrocławiu i było kapitalnie, o czym pisałem ostatnio. Ale to że „mas” nie było, wcale nie oznacza że był spokój. Wyobraźcie sobie wagon 1 klasy pełen dziennikarzy: z TV, gazet, radia i internetu. Od ogólnopolskich mediów przez regionalne (w tym opolskie) do żmigrodzkich – i słusznie! Prawie każdy z kimś gada lub kogoś wywiaduje/udziela wywiadu – bo w sumie po to jest ten przejazd. Zresztą umieszczone pod tekstem linki do filmu oddają ów klimat. Stąd moje wczucie się w pociąg jako testowego pasażera wcale łatwe nie było, ale – powiedzmy – medialny ogólny „jazgot” w przypadku testu pasażera bardzo fajnie symulował wagon pełen gadających przez komórki, plumkających i klikających na czym tam się da czy – opcjonalnie - serdecznie rozkrzyczanych dzieciaków z mamusiami.
Wiem, wiem, w zachodnich haj spidach są tzw. wagony lub strefy CISZY (przy kupnie biletu można sobie zażyczyć takiej strefy lub wagonu), czego doświadczyłem osobiście – stąd ten pomysł polecam do rozwagi dla PKP Intercity. KAPITALNA rzecz – gdy ktoś chce jechać w spokoju i na dłuższą metę taki „jazgot” wagonowy mu nie służy. W strefie ciszy nie rozmawia się wcale, albo rozmawia się cicho, a w celu rozmowy przez komórkę należy wyjść z takiej strefy, przedziału czy wagonu. Powtarzam: ŚWIETNA rzecz. I chyba niemal bezkosztowa do wdrożenia. A czy u nas się przyjmie? Zawsze warto spróbować.
Wracając do naszego wagonu. Do ciszy to w nim akurat było daleko jak ze Żmigrodu do Arktura, stąd symulacja „jazgotu” pasażerskiego można uznać za udaną. I to jest jedna z nielicznych wad wagonów bezprzedziałowych - przy czym żaden wagon przedziałowy WCALE nie zagwarantuje nam braku podobnego jazgotu: z tego samego przedziału, z korytarza czy innych przedziałów.
Nienormalna jazda?
Kto się nie zmęczył i doczytał do tego momentu (moje gratulacje!) zostanie teraz nagrodzony. Bo – po pierwsze – filtrując cały jazgot, postaram się opisać jak się jedzie tym pociągiem. Po drugie – poszukam jego „wad”, nieco przekornie, bo po tym przejeździe wszystkie media dość zgodnie go chwaliły - niemal w szoku byłem (może dlatego że nie było polityków). No to apropo tych „wad”...
Jak się jedzie Pendolinem? Otóż można skrótowo powiedzieć: nienormalnie! W zasadzie się „nie jedzie”. Nic nie stuka, nic nie puka, nawet na odcinku stykowym ledwo te styki słychać (naprawdę trzeba się wczuć). W dodatku nie wiadomo kiedy toto rusza – ja przynajmniej ten moment przegapiłem, podobnie jak to miało miejsce w TGV czy ICE. Za oknem wyświetla się jakby film z przesuwającym się krajobrazem. W dodatku trzeba się naprawdę dobrze „wczuć” w fotel, aby odczuć jakiekolwiek minimalne ruchy wagonu. A fotele są dobrze wyprofilowane i wygodne, z fajnymi „uszami” w zagłówkach oraz indywidualną regulacją, dostępem gniazdek oraz indywidualnymi lampkami. Jedynie trzeba wyczuć, gdzie jest ten „dzyngiel” od regulacji (a jest z boku siedzenia) i wtedy trochę pomóc sobie nogami, podobnie jak to już ma miejsce w zmodernizowanych dla E 30 wagonach. Jak już się ten proces załapie – a jest to proste – to mamy opanowane „na wieki”.
Poza tym – wracając na chwilę do samej jazdy - tor doświadczalny wcale nie jest taki idealny (badałem go wcześniej „na gruncie” podczas wcześniejszego pobytu autem i filmowania prób na okręgu), szczególnie na ciasnych łukach jak R = 600. A nawierzchnia różnego typu, w tym drewniane podkłady z klasycznymi śrubami. Na zmodernizowanych i dobrze zrewitalizowanych magistralach czy na CMK tor jest zwyczajnie lepszy. A mimo to pociąg jakby stał, a nie jechał – tylko ktoś za oknem wyświetla ruchomy film. Nieco „głupie” uczucie.
Znam je już z haj spidów, ale jeśli ktoś nie miał okazji z takich pociągów skorzystać, to może być zaskoczony. Bo przy 200 km/h będzie mu się wydawało że może jedzie „stówką”, a przy 120 – 140 km/h jeden z reporterów dużej stacji TV mówił że chyba jedziemy 60-70 km/h, jeśli dobrze usłyszałem. W dodatku – jeśli mamy strefę ciszy – to można rozmawiać szeptem, dosłownie i bez naginania. No chyba że mamy wokół jazgot, to wtedy nie można - ale to absolutnie nie wina pociągu. Pamiętam jak w TGV – w strefie ciszy – rozmawialiśmy szeptem przy 300-320 km/h i rozumieliśmy co się do siebie gada. To samo będzie w „dziobakach” przy 200 czy 230 km/h. I już.
Stara kolej wysiada
To nie jest pociąg dla zwolenników „starej dobrej kolei” - gdzie stuka, puka, szumi, skrzypi i wężykuje jak jakieś durnowate. Ci powinni się trzymać z dala od Pendolino, dla swojego własnego dobra i braku efektu szokowego – choć być może warto spróbować. Porównywanie składów zespołowych do klasyki zawsze mnie śmieszyło lub irytowało, ale to można wyłącznie zrozumieć, kiedy się zespolakiem haj spidowym pojeździ, nie inaczej. I pod warunkiem neutralnego nastawienia – bez fobii anty zespolakowej czy anty hajspidowej. To dlatego szybka kolej idzie masowo w zespolaki, a składy klasyczne kursujące 200 km/h stanowią coraz większą rzadkość. I będą stopniowo zanikać - poza jakimiś wyjątkami z reguły, jak RE Norymberga – Monachium.
My mamy szansę wejść w stand 200 km/h i więcej już wyłącznie na nowoczesnych szybkich zespolakach, co jest zaletą i skokiem technologicznym, cywilizacyjnym oraz WIZERUNKOWYM. Jest długo oczekiwanym wyjściem z mentalnego buszu na wyższy poziom – a od czegoś trzeba wreszcie zacząć. Jest POCZĄTKIEM szybkiej kolei w Polsce oraz – taką mam nadzieję – katalizatorem budowy w Polsce rasowego KDP. Będę to powtarzał do znudzenia – ok. 50% efektu przyszłego przyciągnięcia NOWYCH klientów do kolei już robi i zrobi wizerunek składów klasy europejskiej oraz sam galaktyczny WYGLĄD dziobaka, a resztę – dobra oferta biletowa, usługa i czasy jazdy - nie inaczej. Warto o tym pamiętać i się do tego przyzwyczaić.
Zbawienia nie będzie
Nie zrobi na mnie żadnego wrażenia kiedy ktoś napisze lub powie po raz setny że sieć pendo „nie zbawi kolei w Polsce”. Bo to jest oczywiste, tak jak oczywiste że Pendolino nie jest od zbawiania kogokolwiek i czegokolwiek, tylko świadczenia dobrej usługi kolejowej w ruchu dalekobieżnym na cywilizowanym poziomie drugiej dekady XXI wieku (i później). I że postęp należy osiągać równolegle we wszystkich segmentach i we wszystkich dziedzinach – a nie „zbawiać” cokolwiek.
Co zresztą się dzieje, choć nie zawsze i jeszcze nie wszędzie jednako. Dziobaki pociągną ten proces do przodu - tylko tyle i aż tyle. Właśnie dlatego że zostały kupione z parametrami przyszłościowymi, a nie stagnacyjnymi i bez możliwości stymulowania rozwoju (trójsystem zasilania, V maks 250 km/h itp.). Sieć pendo obsłuży aż 9 województw i kilkanaście dużych oraz średnich miast – w tym największe aglomeracje w Polsce.. Poza tym słusznie powiedział prezes Malinowski na krótkiej konferencji prasowej: „Aby móc konkurować – trzeba się WYRÓŻNIAĆ!”
Aby dłużej nie przynudzać, to dopowiem że nie tylko woziłem się jako pasażerski tester, ale także – jak to mówią w polityce – „odbyto sporo rozmów i nawiązano owocne kontakty”. W tym z prezesami Malinowskim i Celejewskim (w ważnych kwestiach o których na razie zmilczę, bo przyjdzie czas) czy zespołem ds. koordynacji zakupu składów Pendolino oraz innych projektów taborowych PKP Intercity. A te kontakty będą wkrótce owocować - zarówno na tym blogu i w drukowanym RK - artykułami, wywiadami jak i nowymi tematami. Duże podziękowania dla zaprzyjaźnionego z blogiem i ze mną Andrzeja Szaromety z Radia Plus Opole, bo już teraz – po raz kolejny - oddajemy Wam do odsłuchu ciekawe rozmowy przeprowadzone przez tego niestrudzonego propagatora kolei zarówno regionalnej jak i dalekobieżnej.
Fajnie było. Enjoy! Enjoy the silence! – jak śpiewa genialny Depeche Mode. W galaktycznych dziobakach, już za rok.
**************
Rozmowy Andrzeja Szaromety (Radio Plus Opole):
Wywiad z Andrzejem Żurkowskim - dyrektorem Instytutu Kolejnictwa
Wywiad z Januszem Malinowskim-prezesem PKP Intercity
Wywiad z Michałem Zamorskim, dyrektorem zakładu centralnego PKP Intercity
Wywiad z Piotrem Malepszakiem, pełnomocnikiem zarządu PKP PLK
Galeria, którą roboczo zatytułowałem: „Dziobak, media i ludzie” (foty są „wyjęte” z kadrów filmowych i skompresowane, stąd ich jakość wyłącznie dokumentacyjna i oddająca klimat):
http://www.rynek-kolejowy.pl/47752/dziobak_media_i_ludzie.htm
Linki do relacji, artykułów oraz do filmików:
TVN 24 (m.in. ciekawe ujęcia z góry i z... dołu):
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-wroclaw,44/pendolino-mknie-na-testach-cwicza-hamowanie,350567.html
GW Wrocław (info i filmiki):
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35754,14515331,Pendolino_rozpedzil_sie_do_140_km_godz__Jestesmy_na.html#ixzz2dMdT5v8A
Gazeta Wrocławska:
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/979801,pendolino-pomknal-140-kmh-po-szynach-pod-zmigrodem-zobacz-film-zdjecia,id,t.html
KolejTV:
http://www.rynek-kolejowy.pl/47614/kolej_tv_2_wrzesnia.html
Tak mniej więcej jechaliśmy - film żmigrodzkiego dziennikarza radiowego oddaje klimat:
http://www.youtube.com/watch?v=FqbyxmNnFw0
Bonus: TVN Warszawa:
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,pociag-pendolino-przemknal-przez-warszawe,96911.html