10 grudnia miała odbyć się pikieta pracowników firmy Stadler zrzeszonych w Komisji Międzyzakładowej "Solidarność". Zarzewiem sporu pomiędzy związkowcami a władzami spółki miała być kwestia powołania rady pracowników w firmie Stadler oraz formy zatrudniania pracowników w siedleckim zakładzie szwajcarskiego producenta taboru. Ostatecznie władze spółki i związkowcy wypracowali kompromis, dlatego pikiety nie będzie.
Dokładnie tydzień temu odbyło się spotkanie przedstawicieli pracowników firmy Stadler z władzami spółki. Jego tematem była m. in. kwestia powołania rady pracowników zakładu. W opinii związkowców, prezesowi Stadler Polska zależało, by rada ostatecznie nie powstała.
- Zakwalifikowaliśmy niektóre działania ze spotkania prezesa z pracownikami jako nieuprawnione. Chodziło o powołanie rady pracowników i sugestie prezesa, by pracownicy wycofali się z tej inicjatywy - mówi Sylwester Czyżyk, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej "Solidarność" w Zakładzie Linii Kolejowych w Siedlcach i w Stadler Polska. - Naszym zdaniem takie sugestie są nieuprawnione. W ocenie niektórych mogły one przekroczyć granice sugestii. Zażądaliśmy, by prezes odpowiedział nam na pewne pytania i na te pytania odpowiedział wymijająco. W związku z tym nie pozostało nam nic innego, jak odpowiedź w postaci ostrej akcji sprzeciwu. Stąd decyzja o pikiecie. Miała ona być dalszym ciągiem tego, co odbyło się przed tygodniem - dodaje przewodniczący międzyzakładowej "Solidarności".
Nikt powstania rady nie zabraniał
Przedstawiciele Stadler Polska podkreślają, że okoliczności spotkania władz spółki z pracownikami były inne. - Podczas spotkania dotyczącego powołania rady pracowników, które odbyło się 3 grudnia, chcieliśmy upewnić się w drodze dialogu, czy obecnie funkcjonujące już organy pracownicze nie mogą spełnić oczekiwanej przez pracowników roli. Jednocześnie prezes Stadler Polska wyraźnie podkreślił, że jeśli pracownicy podtrzymają swoją inicjatywę, do czego mają pełne prawo, to wybory rady pracowników zostaną przeprowadzone - czytamy w oświadczeniu Tomasza Prejsa, dyrektora operacyjnego w firmie Stadler Polska. - Wszelkie inne interpretacje stanowiska kierownictwa Stadler Polska są nieuzasadnione i nie mają odzwierciedlenia w intencjach i działaniach spółki - dodaje Prejs. W oświadczeniu czytamy także, że Stadler szanuje każdą inicjatywę dotyczącą poprawy współdziałania pomiędzy pracodawcą i pracownikami oraz przestrzega prawa, w tym wszystkich obowiązujących w Polsce praw pracowniczych.
Pod lupę formy zatrudniania pracowników
Ostatecznie jednak udało się wypracować kompromis, który usatysfakcjonował międzyzakładową "Solidarność". - Nasz protest stał się bezprzedmiotowy, bo zarząd zdecydował się rozwiązać sprawę w ten sposób, że podjął decyzję o przeprowadzeniu wyboru rady pracowników. Zgodziliśmy się zapomnieć o tym, w jakich okolicznościach te spotkania się odbywały. Cieszę się, że rozsądek zdecydował o tym, że Stadler zaakceptował propozycję - wyjaśnia Sylwester Czyżyk. Jak dodaje, w czasie ostatniego spotkania z zarządem spółki poruszone zostały również kwestie dotyczące m. in. modelu zatrudniania w przedsiębiorstwie. - Ten model jeszcze w połowie tego roku był dla nas mocno nie do przyjęcia. Znaczna część ludzi wykonywała wówczas pracę w ramach umów za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej itp. Jestem przekonany, że uda nam się zawrzeć kompromis również w tej kwestii - dodaje szef międzyzakładowej "Solidarności".
Jak czytamy w oświadczeniu firmy Stadler, zarządowi spółki również zależy na wypracowaniu jak najlepszych form porozumienia z pracownikami. - Jest to dla nas kwestia priorytetowa i deklarujemy, że w najbliższych tygodniach wypracujemy z przedstawicielami pracowników spółki najbardziej skuteczne metody wzajemnej komunikacji, które wyeliminują w przyszłości ryzyko pojawiania się jakichkolwiek nieporozumień dotyczących planów, stanowisk i intencji kierownictwa Stadler Polska - dodaje dyrektor operacyjny przedsiębiorstwa.