Nikt nie reklamuje biletu metropolitalnego! I bardzo dobrze, bo jest do niczego - pisze w "Gazecie Wyborczej" Judyta Watoła.
Zarówno Roman Urbańczyk, przewodniczący KZK GOP, jak i Przemysław Gardoń, szef Przewozów Regionalnych w Katowicach, podkreślali, że podejmują ryzyko, rezygnując z części zysków. - Jeżeli nie przyciągniemy do siebie nowych pasażerów, którzy do tej pory nie korzystali z pociągów, to wspólny bilet będzie dla nas nieopłacalny. Ale to scenariusz, którego nie chcemy brać pod uwagę - mówił „Gazecie Wyborczej” Gardoń.
Zdaniem Judyty Watoły należy rozważyć taki scenariusz, ponieważ z biletem metropolitalnym pasażerowie mają ograniczoną możliwość jeżdżenia, a oszczędności są niewielkie. Bilet metropolitarny zastępuje strefowy za 100 zł i autobusowy za 120 zł. Ale kosztuje 202 zł, co oznacza oszczędność wynoszącą 18 zł, a zatem 9 procent. To niewiele biorąc pod uwagę, że można kupić tylko na konkretny odcinek pociągiem między dwiema stacjami, podczas gdy bilet strefowy obowiązuje w ramach całej strefy.
Mimo iż Roman Urbańczyk, jak i Przemysław Gardoń przekonują, że ulgi będą większe Judyta Watoła, nie ma złudzeń, jeśli chodzi o przyszłość biletu. – I jemu, i szefowi KZK GOP odpowiadam: nowy bilet podróżnym się nie podoba, nie zintegruje metropolii i nie spowoduje, że ktokolwiek przesiądzie się na pociąg. Bez większych ulg bilet jest do niczego! – pisze Watoła.
Więcej