W miniony czwartek, czyli na dwa dni przed rozpoczęciem obowiązywania, PKP Intercity ogłosiło ofertę specjalną Weekendy dla Zakochanych z PKP Intercity (więcej o niej można przeczytać tutaj). Jak każda promocja, która obniża ceny biletów za przejazd, cieszy i daje nadzieję, że zachęci do skorzystania z usług przewoźnika nowych podróżnych. Jednak warunki jej stosowania budzą pewne wątpliwości – uważa Rafał Jasiński, korespondent „Rynku Kolejowego”.
Spacerując po każdym centrum handlowym 14 lutego można było zauważyć moc promocji, nie tylko walentynkowych. Punkty handlowe ścigały się najpierw w zwabieniu klienta do siebie, a potem zachęcały do zakupu towaru oznaczonego promocją. Przygotowano specjalne ekspozycje, oznakowania na półkach itp. Obsługa sklepów zrobiła wiele, aby klient nie musiał szukać szczególnie oferowanego produktu.
Inaczej zachowuje się PKP Intercity. Przewoźnik piętrzy problemy dla potencjalnego „promocjobiorcy” w ramach efemerycznej, trwającej tylko 6 dni oferty.
W PKP Intercity promocję trzeba zdobyć
Najpierw klient musi się dowiedzieć o nowej ofercie (przewoźnik zbytnio nie chwali się nią nawet na własnej stronie internetowej), następnie dokładnie przeczytać warunki jej stosowania, co było problemem ze względu przeczącą sobie treść informacji na stronie przewoźnika i w regulaminie oferty (w dwóch miejscach różne były graniczne godziny obowiązywania promocji - zostały poprawione dopiero po kilku godzinach), potem sprawdzić bezpośrednie połączenie i wydrukować kupon bądź dwa. Następnie w dniu wyjazdu udać się do kasy biletowej (nie ma możliwości skorzystania z promocji w innych kanałach dystrybucji!) PKP IC lub współpracującej ze spółką innego przewoźnika.
Po spełnieniu wszystkich warunków można udać się w wymarzoną podróż z ukochaną/ ukochanym - pamiętając jednak o posiadaniu odpowiedniej liczby uprzednio wydrukowanych kuponów, które należy przekazać obsłudze pociągu podczas sprawdzania biletów. Jak wynika z regulaminu, wszelkie uchybienia będą skutkowały karami regulaminowymi (w tym 650 zł) bądź tylko brakiem możliwości skorzystania z promocji…
Na pierwszy rzut oka widać różnicę między butikami a przewoźnikiem kolejowym. Pojawia się pytanie, czy klient rozpieszczony ułatwieniami w innych miejscach będzie chciał wykonać aż tyle zabiegów, aby skorzystać z obniżki? Może dla lubiących wyzwania, wręcz przygodę w zdobywaniu promocji, ich spełnienie nie jest problemem, ale ile osób daruje sobie skorzystanie z promocji na jakimś ze wskazanych etapów? Albo odstraszą je kolejki, które mogą zdarzyć się zwłaszcza w niedzielne popołudnia, kiedy na szczyt przewozowy nakłada się koniec/ początek ferii…
Zastanawiające jest też, po co PKP IC drukowane kupony z dobie elektronicznych systemów sprzedaży i bezproblemowego podróżowania z biletem elektronicznym, zapisanym na laptopie czy w telefonie. Już oczami wyobraźni widzę paczki kartek A4, związanych szarym sznurkiem, zwożonych do Centrali Spółki, które potem mozolnie liczy dział marketingu, sprawdzając czy uprzednio zostały dobrze opisane przez zatrudnionych w terenie…
Taniej = drożej?
Warto także zwrócić uwagę na relacje między omawianą ofertą a innymi. Od dłuższego czasu PKP IC zachęcała do wcześniejszego kupowania biletów, wskazując na upusty do 30%. Właśnie takim osobom promocja walentynkowa daje „pstryczka w nos”. Bo okazjonalna promocja pozwala 2 osobom, które zdecydowały się na podróż w ostatniej chwili, na faktyczny upust 50%.
Tym samym promowanie wcześniejszego wiązania się z przewoźnikiem dla oszczędności nie zawsze je przynosi, skoro ten ostatni potrafi tak zaskoczyć wiernych klientów. Wprawdzie bilet wcześniej kupiony można zwrócić (za potrąceniem odstępnego, co w pewnym okolicznościach może być opłacalne), jednak wymaga to kolejnych zabiegów, a skutkiem mogą też być dłuższe kolejki do kas.
Nie dla Polski Powiatowej
Innym kontrowersyjnym aspektem tej promocji jest faktyczne wykluczenie z niej mieszkańców wielu miejscowości. Wymóg kupienia biletu tylko i wyłącznie w kasie biletowej i to w dodatku wyłącznie w dniu wyjazdu wyklucza mieszkańców dziesiątek miejscowości. Przykładowo, w woj. lubelskim nie ma już kas biletowych nawet w wielu większych miastach obsługiwanych przez PKP IC, takich jak Zamość (drugi co do wielkości ośrodek w regionie), Biłgoraj i Łuków (miasto powiatowe, w dodatku ważny węzeł kolejowy). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w woj. podlaskim, gdzie w całym regionie pozostało już tylko kilka kas biletowych, niewiele lepiej jest na Podkarpaciu.
Dzielenie podróżnych na lepszych i gorszych ze względu na miejsce zamieszkania, późne ogłoszenie promocji i jej obwarowanie wieloma warunkami, a także zniechęcanie do korzystania z oferty Wcześniej Taniej to podstawowe zarzuty względem opisywanej oferty specjalnej. A konkretniej względem przewoźnika, który (w ocenie piszącego) chciał dobrze, a wyszło co najwyżej średnio. Pozostaje zatem czekać na kolejne lepsze promocje. Zwłaszcza, że przewoźnik w swoim czasie oferował wiele dobrych promocji, jak np. Weekendowa biletomania czy Last Minute.
Zapisz się do newslettera:
